Ropa za tania, wiercenie za drogie. Basen Permski na zakręcie

14 godzin temu

W najbardziej obfitującym w ropę naftową terenie w Stanach Zjednoczonych rosną koszty wydobycia z powodu spadających cen. Kurczy się także liczba szybów naftowych. Sytuacja powoduje coraz większe zaniepokojenie przemysłowców, a także dotyka okoliczne społeczności.

Największy obszar wydobywczy w USA, Basen Permski w Teksasie (Permian Basin), walczy z narastającymi wyzwaniami, odkąd światowe ceny ropy naftowej ustabilizowały się w okolicach 60 dolarów za baryłkę. Wydobywcy ropy odczuwają presję rosnących kosztów.

– W naszych rozmowach z administracją podkreślaliśmy, iż ceny ropy utrzymujące się w dolnym lub średnim przedziale 50 dolarów znacząco utrudniają osiąganie satysfakcjonujących zwrotów z inwestycji. W dłuższej perspektywie taki poziom cen sprawi, iż obecna skala produkcji stanie się nie do utrzymania – stwierdził Denzil West, dyrektor generalny Admiral Permian Resources, jednej z firm operujących w regionie Basenu Permskiego.

Cytowani przez agencję prasową Reuters przedstawiciele innych spółek podkreślają, iż utrzymanie i rozwój wydobycia ropy w tym obszarze wymaga, aby jej cena plasowała się na poziomie około 70 dolarów za baryłkę. Tymczasem według danych z 22 listopada kontrakty na ropę typu West Texas Intermediate (WTI), wydobywaną w Basenie Permskim notowane były po 57,81 dolarów za baryłkę.

Tendencja spadkowa

Zatrudnienie w sektorze wydobywczym maleje, a liczba aktywnych szybów systematycznie spada, zapowiadając możliwe obniżenie przyszłego wydobycia.

Tylko w minione wakacje sektor bezpośredniego wydobycia ropy i gazu (tzw. upstream) w Teksasie odnotował utratę około 3 tys. miejsc pracy w czerwcu i lipcu, co stanowiło około 1,5 procent całkowitego zatrudnienia w tym segmencie w całym stanie.

Według firmy analitycznej Enverus, liczba czynnych szybów wiertniczych na terenie złóż Basenu Permskiego spadła na koniec października do 252, czyli o 52 mniej niż rok wcześniej, co stanowi największy spadek od 2020 roku.

Z tego położonego w zachodnim Teksasie i południowo-wschodnim Nowym Meksyku obszaru obejmującego około 220 tysięcy km2 pochodzi od 40 do 45 procent całego amerykańskiego wydobycia ropy naftowej.

Region odpowiada także za blisko jedną trzecią wydobycia gazu ziemnego w Stanach Zjednoczonych. W ostatniej dekadzie to właśnie Basen Permski był głównym motorem wzrostu — niemal 70 procent przyrostu krajowego wydobycia „czarnego złota” miało źródło w tym regionie.

Pod koniec 2024 roku wydobycie w Basenie Permskim wynosiło 5,6 miliona baryłek dziennie, przy ogólnokrajowej produkcji ropy w Stanach Zjednoczonych sięgającej w tej chwili 13,9 miliona baryłek dziennie.

Niepewność jutra

W regionie złoża dominuje atmosfera niepewności i obawy przed długotrwałym okresem słabej koniunktury.

Według Kirka Edwardsa, prezesa firmy Latigo Petroleum, koszt wiercenia i ukończenia szybu łupkowego – w tej chwili głównej metody pozyskiwania paliw kopalnych w Stanach Zjednoczonych – wynosi na dzień dzisiejszy około 10–12 milionów dolarów i jest wyższy o 5–10 procent w porównaniu z ubiegłym rokiem.

– Sytuacja ekonomiczna całkowicie się zmieniła w porównaniu ze styczniem. Wydobycie jest droższe, a za ropę dostaje się o 20 procent mniej – powiedział Edwards.

Stopa bezrobocia w Midland, jednym z największych miast położonych w Basenie Permskim, wzrosła w sierpniu o 0,5 punktu procentowego, osiągając 3,6 procent. Jest to poziom ostatnio notowany w połowie 2022 roku, po okresie odbudowy amerykańskiej gospodarki po pandemii COVID-19.

Tomasz Winiarski

Idź do oryginalnego materiału