Sabotażu gazociągowego nie wolno bagatelizować

2 lat temu

Eksperci twierdzą, iż trzy wycieki gazu z rurociągów zlokalizowanych na dnie morza Bałtyckiego, w trzech różnych miejscach, nie może być dziełem przypadku. Tym samym nie ma co się dziwić, iż trop padł na samą Rosję, w kwestii poszukiwania winowajcy. Takie informacje pojawiły się wczoraj, kiedy problem wycieków został zlokalizowany. Dzisiaj zachodnia prasa coraz bardziej upewniała się co do tych podejrzeń, choć oficjalnie sprawca nie jest znany. O ile same wycieki nie mają żadnego znaczenia w krótkim terminie z punktu widzenia dostaw surowca do Europy, to czynnik ten może okazać się pewnym sygnałem ostrzegawczym, którego bagatelizować nie można.

Brak wpływu w krótkim terminie

Lokalizacja wycieków gazu w NS1 oraz NS2, źródło: Reuters, InsiderFX Research

W poniedziałek wykryto trzy wycieki gazu w rosyjskich gazociągach biegnących po dnie morza Bałtyckiego. Dwa wycieki w nitce Nord Stream 1 oraz jeden wyciek w Nord Stream 2. Z punktu widzenia bezpieczeństwa dostaw awaria ta nie ma żadnego znaczenia. Gaz poprzez Nord Stream 1 nie płynie już od początku września, z kolei przesył surowca Nord Stream 2 nigdy nie został uruchomiony. W obydwu przypadkach gaz był jednak zatłoczony w gazociągach. Według Duńskiej Agencji Energii, obydwa gazociągu mogą być puste już do niedzieli. Warto jednak zaznaczyć, iż incydent ten prawdopodobnie definitywnie niszczy nadzieje na jakiekolwiek wznowienie przepływu błękitnego paliwa poprzez NS1 w trakcie nadchodzącej zimy. Znowu, nie jest to coś niesamowicie negatywnego, gdyż w większości przypadków był to scenariusz bazowy. Co zatem stanowi potencjalny czynnik ryzyka?

Sygnały ostrzegawcze

Po pierwsze, incydent, który w mediach został przedstawiony jako prawdopodobny sabotaż Rosji na własną infrastrukturę, został dokonany w dniu otwarcia gazociągu Baltic Pipe. Za jego pomocą Polska będzie mogła sprowadzać gaz z Norwegii poprzez Danię. Szacunki sugerują, iż do końca roku Polska mogłaby pozyskać z tego kierunku 1,2-1,4 mld m3 surowca. Od stycznia przesył ten powinien wzrosnąć do 5,5 mld m3, a w okresie 2023 roku wielkość ta powinna dalej rosnąć o kolejny 1 mld m3. Gazociąg ten stanowi istotny krok w kierunku uniezależnienia się od rosyjskiego gazu. Stąd też prawdopodobnie pojawienie się wycieków na dwóch rosyjskich nitkach z gazem właśnie wczoraj przypadkowe nie było. Moskwa mogła w ten sposób wysłać sygnał w stronę zachodu, iż jest gotowa na wiele. Pisząc to można zastanawiać się, czy Rosjanie mogliby posunąć się na tyle daleko, aby starać się niszczyć inną infrastrukturę gazociągową na terenie Europy. Wydaje się, iż nie powinniśmy takiego scenariusza wykluczać. Byłby on nacelowany na zakłócenie dostaw surowca do kontynentalnej części Europy i być może miałby być “zastępcą” dla ewentualnych działań nuklearnych.

Główne gazociągi importowego gazu do Europy, źródło: Bruegel, InsiderFX Research

Po drugie, jeżeli Rosja faktycznie posunęłaby się do tego kroku, wówczas oznaczałoby to prawdziwy chaos europejskiego systemu energetycznego. Najprostszym celem dla Rosji mogłyby być gazociągi łączące Wielką Brytanię, Norwegię i Niemcy. W praktyce oznaczałoby to, iż z Rosji gaz do Europy płynąłby tylko poprzez tranzyt ukraiński oraz poprzez gazociąg Turkstream (brak przesyłu NS1 oraz gazociągiem jamalskim). Niemniej potencjalne zniszczenie gazociągów łączących Norwegię z Europą kontynentalną mogłoby istotnie zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu. Obok dostaw LNG gaz z Norwegii stanowi w tej chwili główne źródło dostaw surowca. Jego odcięcie mogłoby istotnie zmniejszyć całkowity import gazu do Europy kontynentalnej, nie mówiąc już o potencjalnych zakłóceniach Baltic Pipe.

Po trzecie, taka sytuacja oznaczałaby konieczność głębokich reglamentacji gazu w krajach europejskich. Z pewnością ucierpiałby istotnie przemysł, aczkolwiek nie można byłoby wykluczać istotnego wpływu na sektor usług. Gospodarstwa domowe i inne podmioty wrażliwe najpewniej byłyby traktowane priorytetowo, aczkolwiek w takim scenariuszu nie można byłoby wykluczać potencjalnych ograniczeń dostaw energii do pierwszej z wymienionych grup.

Wypowiedzenie wojny NATO

Warto jednak zaznaczyć, iż taki ruch ze strony Rosji spotkałby się najpewniej z ostrą reakcją po stronie NATO. To z kolei oznaczałoby wyraźne zaognienie konfliktu i być może “pójście na całość” ze strony Moskwy. Nie będę jednak dywagował co to może oznaczać, gdyż nie mam adekwatnej wiedzy w tym temacie. Jedno jest pewne, taki scenariusz oznaczałby wejście konfliktu na nowy, znacznie wyższy poziom eskalacji.

Z drugiej strony, aby faktycznie można byłoby oczekiwać jakiejś reakcji po stronie NATO, konieczne byłoby oficjalne potwierdzenie kto stoi za potencjalnymi awariami. Na ten moment, w przypadku dwóch nitek Nord Stream, oficjalnego winowajcy nie poznaliśmy. To powinno nieco odraczać ryzyko zaognienia konfliktu. Niemniej cały incydent wysłał w stronę Europy sygnał ostrzegawczy, którego bagatelizować nie powinno się.


Poniżej można śledzić jak wygląda dzienny import gazu zarówno ze strony Rosji (różne ścieżki) jak i innych źródeł.

Idź do oryginalnego materiału