Wychowywałam syna sama: mąż zostawił nas, zanim dziecko skończyło trzy lata. Kiedy Łukasz miał 22 lata, poznał dziewczynę, która zaszła w ciążę, więc zawarli związek małżeński. Dziewięć miesięcy później urodziło się cudowne dziecko.
Syn razem z żoną Mają mieszkają z jej babcią, która ze względu na swój wiek ma bardzo trudny charakter. Babcia Mai często kłóci się z młodymi, ponieważ dziecko ciągle płacze, a wnuczka nie zawsze robi porządek w domu, gdyż opiekuje się małym dzieckiem. Rozumiem ją, sama przez to przeszłam.
Syn z Mają zaczęli często się kłócić, ponieważ Łukasz ma problemy z pracą - pracuje w jednym miejscu nie dłużej niż trzy miesiące. „Mamo, to nie moja wina, iż nie jestem doceniany w pracy. Szef mówi, iż często się spóźniam. Przecież transport jest kiepski, gdybym miał samochód, nie spóźniałbym się” - usprawiedliwiał się syn. Jest leniem, tak samo jak jego ojciec. Ledwo skończył szkołę i nigdy choćby nie próbował pójść na studia. Moja synowa, z drugiej strony, pracowita dziewczyna. Kiedy dziecko skończyło rok, znalazła pracę zdalną, by przynajmniej coś zarabiać.
Ostatnio mój syn często przychodzi do mnie do domu i zostaje na noc. Powiedział, iż Maja wywiera na niego presję, iż chce się wyprowadzić od babci. „Mamo, po co mamy wynajmować mieszkanie? Stracimy tylko pieniądze. Może weźmiesz dla nas kredyt hipoteczny? Sami będziemy go spłacać, nic nie stracisz. Po prostu my nie mamy na razie możliwości wzięcia kredytu” - błagał mój syn.
Zdałam sobie sprawę, iż jeżeli nie przeprowadzą się i nie zamieszkają samodzielnie, to prawdopodobnie się rozwiodą, ponieważ nie będą mogli znaleźć wspólnego języka. Do tego dochodzi babcia, która ciągle kłóci się z nimi o dziecko... Zaproponowałam im, żeby zamieszkali ze mną, ale mój syn się nie zgodził. Nie wiem, czy zgodzić się na wzięcie kredytu czy nie. Przecież mam świadomość, iż mój syn jest leniem, znowu straci pracę i będę musiała sama spłacać kredyt...
Główne zdjęcie: youtube