- Mobbing może dotknąć każdego pracownika. Nasza rozmówczyni opowiada historię młodej matki, która o mały włos nie straciła dziecka
- Ekspertka wskazuje też miejsca, gdzie do niepożądanych działań może dochodzić dużo częściej
- 13 stycznia do rządowego wykazu prac legislacyjnych wpłynął projekt zmiany w Kodeksie pracy w zakresie ochrony przed przemocą w miejscu pracy. — To będzie rewolucja. Absolutna rewolucja — mówi Matyjewicz
- Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu
Mobbing to działania lub zachowania dotyczące pracownika, lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie, lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników. To teoria, która jest opisana w Kodeksie pracy.
Z Kasią Matyjewicz spotykam się w Kawiarni Literackiej na krakowskim Kazimierzu. — Jakbym miała wybierać, to bym wolała jednak być uderzona niż w ten sposób potraktowana w pracy — mówi, gdy rozmawiamy o tym, co bardziej boli: przemoc fizyczna czy psychiczne dręczenie.
Kasia Matyjewicz
„Jak to »2 na 10«? — dudniło jej w głowie. Co ona ma zrobić?”
Następnie przywołuje historię matki małego dziecka, której szef w pracy nie uderzył, ale powiedział słowa, które o mało nie doprowadziły do tragedii.
— To była młoda kobieta, matka małego dziecka. Pewnego dnia jej przełożony spojrzał na nią i rzucił tak mimochodem: „Ty to dla mnie jesteś 2 na 10”. „Ale o co ci chodzi? Jak to 2 na 10? W czym?”. Na co on jej odpowiedział: „A domyśl się”. To było pod koniec dnia pracy. Poczuła się tak, jakby ktoś ją uderzył w głowę. Po prostu była totalnie zamroczona, zdołowana. Po pracy odbierała swoją córeczkę z przedszkola, poszły na plac zabaw, a ona stała jak słup soli, cały czas zastanawiając się, dlaczego on jej coś takiego powiedział. „Jak to 2 na 10?” — dudniło jej w głowie. Co ona ma zrobić? W czym jest gorsza? Co ma zrobić, żeby było więcej niż 2 na 10? Tak zamyślona kompletnie straciła swoje dziecko z oczu. Córeczka wspięła się na zjeżdżalnię i spadła na plecy. Telefon, jazda do szpitala na SOR, prześwietlenie, czy przypadkiem nie doszło do jakiegoś pęknięcia kręgosłupa. I to ją otrzeźwiło — mówi nasza rozmówczyni.
Bohaterka tej historii do tamtej firmy już nie wróciła, poszła na L4, szuka nowej pracy. — I to pokazuje, jak działa mobbing. I iż on nie tylko krzywdzi nas, ale odbija się całkowicie na naszej koncentracji, również poza pracą. A przecież ta dziewczynka równie dobrze mogła wpaść pod samochód — mówi Matyjewicz.
Historia młodej matki to opowieść o relacji pionowej „szef — pracownik” i jej negatywnym oddziaływaniu. Wcale nie trzeba mieć jednak szefa, który ocenia swoją pracowniczkę „2 na 10”. Są sytuacje, gdy na skraj załamania mogą doprowadzić „przyjaciele z pracy”.
Kasia Matyjewicz opowiada historię dziewczyny, która dołączyła do nowego zespołu. — Oni wszyscy byli ze sobą bardzo zgrani. Mechanizmy grupowe zadziałały w ten sposób, iż autentycznie zaczęli ją na początku wykluczać w taki niewinny sposób. Mieli taki rytuał, iż chodzili razem na lunch i czekali, żeby ta dziewczyna poszła pierwsza. Wcześniej nikt nie szedł, żeby ona się nie mogła dołączyć i dopiero później, jak ona wracała, to oni wszyscy wychodzili — opowiada.
I zwraca uwagę także na zachowania poza pracą. Żyjemy w czasach, gdzie nasze życie zawodowe przenika się z życiem prywatnym. — Ta praca często nie kończy się o godz. 15, tylko ze współpracownikami rozmawiamy na komunikatorach, na WhatsAppie. I tam też możemy doświadczyć alienacji, poniżenia, wykluczenia. Mobbingiem bym tego nie nazwała, ale na pewno jest to wrogie działania wobec nas — tłumaczy ekspertka.
Wojsko, policja, księża. „Władza i brak kontroli zawsze tak działają”
Są też środowiska, w których czynności noszące znamiona mobbingu albo wrogich działań mogą trafiać na szczególnie podatny grunt. — To są wszystkie te branże, gdzie jest bardzo sztywna hierarchia, gdzie stosunek podporządkowania jest bardzo silny, czyli to będzie na przykład wojsko, policja, służby mundurowe ogólnie — wyjaśnia.
Dodaje oczywiście, iż „rozkaz sam w sobie nie jest mobbingiem”. — Natomiast tam szef ma takie umocowanie, iż może ludziom rozkazywać i to jest to środowisko pracy, które może z ciebie wydobyć tendencje tyranizowania. Władza i brak kontroli zawsze tak działają na ludzi, iż robią straszne rzeczy — mówi nasza rozmówczyni.
I dorzuca jeszcze jedną grupę, gdzie można mówić nie o mobbingu w rozumieniu kodeksu, ale o działaniach niewłaściwych. — Myślę, iż w Kościele, w klasztorach, wśród księży i w tych wszystkich organizacjach, których członkowie ślubują posłuszeństwo, dochodzi do takich sytuacji, iż osoby te nie mają prawa głosu i są uciszane — zaznacza.
Czy pracownicy wiedzą, czym jest mobbing? A może dożyliśmy czasów, iż niemal każda sytuacja, w której coś się pracownikowi nie podoba, jest traktowana przez niego jako działanie niezgodne z prawem? Kasia Matyjewicz mówi, jak to wygląda z perspektywy osoby pracującej w dziale HR.
— Część osób zgłasza mobbing, który nie jest mobbingiem i to się naprawdę często zdarza. Są pracownicy, którzy mają taką tendencję, iż cokolwiek w pracy, co im nie jest na rękę, co nie jest dla nich pomyślne, co wiąże się z jakimś wysiłkiem albo po prostu zwyczajnie stresem i presją, zgłaszają to, iż być może ktoś ich mobbinguje — wyjaśnia.
I podaje przykłady: o ile pracodawca przenosi kogoś z jednego działu do drugiego, bo tam jest większa potrzeba realizacji zadań, to nie jest to mobbing, mimo iż pracownikowi to nie pasuje.
Gdyby miała przedstawić to w liczbach, 60 na 100 zgłoszeń dotyczy faktycznego mobbingu, a 40 to są subiektywne odczucia pracowników — podkreśla.
Mobbing. Pracodawcy wykorzystują sytuację na rynku pracy?
Ekspertka zauważa jednak, iż sytuacja na rynku pracy sprzyja zachowaniom mobbingowym, ponieważ żyjemy w okresie tzw. rynku pracodawcy.
— W niektórych branżach jest olbrzymi kryzys, który trwa już około półtora roku. I wydaje się, iż jest to dopiero jego początek. Ten kryzys jest związany z tym, iż po pierwsze postępuje automatyzacja i wchodzi AI, a po drugie korporacje przenoszą swoje oddziały np. do Indii, więc jest redukcja zatrudnienia o jakieś 20-30 proc. W tym momencie jest tak, iż autentycznie na jedno stanowisko pracy jest mnóstwo osób. Co to oznacza? Że pojawiają się tendencje, żeby zatrudniać tego, komu można mniej zapłacić, a gdy pracownik już pracuje to i o mobbing łatwiej. Bo kto zaryzykuje utratę pracy? — pyta retorycznie.
Jak pokazały historie młodej mamy, która wylądowała z dzieckiem w szpitalu czy odtrącanej przez współpracowników dziewczyny, są sytuacje, gdy warto, a choćby trzeba szukać pomocy. Jednym z pierwszych miejsc, do którego można się udać, jest dział HR (z ang. Human Resources — zarządzanie zasobami ludzkimi). Pracują w nim osoby, które chcą pomóc pracownikom. Nasza rozmówczyni zwraca jednak uwagę na jeden szczegół.
— HR powinien teoretycznie z jednej strony być takim kimś pośrodku, takim balansem, czyli reprezentować interesy pracowników, a z drugiej strony musi pracownikom pokazywać perspektywę zarządu. Trzeba jednak pamiętać, kto płaci HR-owi. Robi to zarząd, płaci firma — mówi szczerze Matyjewicz.
O pomoc można zwrócić się także do instytucji zewnętrznych. Ale trzeba mieć mocne dowody.
— Inspekcja pracy w ogóle nie spełnia swojej funkcji w kwestii mobbingu, bo sprawdza tylko dokumenty, a nikt mobbingu do dokumentacji wpisywać nie będzie — tłumaczy.
Pozostaje droga sądowa. Tu jednak także należy liczyć się z trudnościami.
— Myślę, iż sądy zdają sobie sprawę z dysproporcji sił między pracodawcą i pracownikiem, więc choćby o ile byłyby propracownicze, to trzyma ich definicji mobbingu. Definicja ta bardzo utrudnia stwierdzenie mobbingu, dlatego iż muszą zajść trzy przesłanki równocześnie. I co ważne: ciężar dowodu w przypadku mobbingu jest na pracowniku, a w przypadku np. nierównego traktowania lub dyskryminacji ciężar dowodu spoczywa na pracodawcy. To jedna kwestia. A druga. Jak w sądzie udowodnić mobbing? Można powołać współpracowników na świadków. Najczęściej jednak świadkowie są przez cały czas zatrudnieni w tej firmie, więc nie chcą zeznawać przeciwko pracodawcy — wyjaśnia niuanse dochodzenia praw przed sądem.
Kodeks pracy do zmian. „To będzie absolutna rewolucja”
Niezależnie od trudności warto szukać pomocy. — Jest Ogólnopolskie Stowarzyszenie Antymobbingowe, która ma punkty konsultacyjne w całej Polsce. Jest również nasza fundacja, Dobra Fundacja, z którą jestem związana. Można zadzwonić po poradę prawną i ustalić kolejne kroki — mówi Kasia Matyjewicz.
I jest w końcu nadzieja na zmiany systemowe. Szefowa resortu pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk poinformowała, iż 13 stycznia do rządowego wykazu prac legislacyjnych wpłynął przygotowany przez kierowane przez nią ministerstwo projekt zmiany w Kodeksie pracy w zakresie ochrony przed przemocą w miejscu pracy, a 20 stycznia rozpoczęły się konsultacje społeczne i uzgodnienia międzyresortowe projektu.
— Będziemy dyskutować i jest bardzo duża szansa, iż te zmiany wejdą w życie w tym roku. I to będzie rewolucyjna zmiana w definicji mobbingu, ponieważ planowane jest jednak uproszczenie tej definicji, żeby to było tylko systematyczne nękanie pracownika bez tego długotrwałości, czyli nie będziemy już musieli czekać, odliczać pół roku, tylko po prostu, o ile widzimy w działaniu innych osób względem nas pewną strategię, to będzie ją można zgłosić od razu. To będzie rewolucja. Absolutna rewolucja — mówi z nadzieją w głosie Kasia Matyjewicz.
***
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: [email protected]