Co wywalczyliśmy? Na pewno szybszy wzrost płacy minimalnej. Na pewno obniżenie podatków dla najsłabiej zarabiających
Andrzej Radzikowski – przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych
Rozmawiamy przed Kongresem Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Kończy się trudna, czteroletnia kadencja. Zaczęła się tragicznie, od śmierci Jana Guza, później mieliśmy czas epidemii COVID-19 i wybuch wojny na Ukrainie.
– Kadencja była trudna, nieoczekiwana zmiana lidera stworzyła wyrwę w ciągłości pracy związku. Ale wcześniej byłem wiceprzewodniczącym, więc było łatwiej kontynuować to, co zaczęliśmy wcześniej. Potem pojawiło się wyzwanie pandemiczne. I życie pokazało, jak potrzebne są związki zawodowe. Aktywnie, jako OPZZ, włączyliśmy się w prace rządu dotyczące programów osłonowych dla przedsiębiorstw i pracowników. Pokazaliśmy naszą przydatność i skuteczność, stworzyliśmy w rozmowach z rządem balans dla przedsiębiorców. Nam chodziło o to, aby środki publiczne szły na utrzymanie miejsc pracy, na ochronę wynagrodzeń pracowników, a nie na zwiększenie zysków właścicieli.
A jak na działanie OPZZ wpłynęła wojna?
– jeżeli chodzi o wymiar ludzki, czyli uchodźców z Ukrainy, zachowaliśmy się godnie i porządnie. Takie mam też opinie napływające od kolegów związkowców z Europy. Przyjmowaliśmy uchodźców w naszych ośrodkach. To są tysiące osób. Organizowaliśmy zbiórkę pieniędzy, wysyłaliśmy na Ukrainę transporty humanitarne.
Kontakty z Ukrainą nie były nowością.
– Tak naprawdę masowa, licząca 1-1,5 mln pracowników rocznie, emigracja do Polski z Ukrainy ma miejsce już od kilku lat. Od dawna więc pomagamy tym pracownikom się organizować. Przy OPZZ działa Międzyzakładowy Związek Zawodowy Pracowników Ukraińskich w Polsce, uruchomiliśmy punkt informacyjny dla Ukraińców, mamy stronę po ukraińsku, Facebook. Być może dlatego łatwiej było nam wejść w czas dużej emigracji, bo wykorzystaliśmy kanały i kontakty, które mieliśmy.
To wymiar ludzki wojny, ale jest też ten, który wpływa na polską gospodarkę i poziom życia obywateli.
– Nie cała inflacja – w ocenie OPZZ – jest spowodowana wojną na Ukrainie. Już w styczniu 2022 r. wynosiła ona 9%, przy zakładanej 3,4%! Ale bez wątpienia wojna spowodowała dodatkowy wzrost cen nośników energii, a wiadomo, iż koszt energii wpływa na wszystkie produkty i usługi. Drożeją zatem wszystkie towary. Dzisiaj mamy sygnały z wielu firm, iż stoją przed barierą popytową. Koszty są tak wysokie, iż spada sprzedaż, a więc i produkcja. Część zakładów już wysyła pracowników na postojowe, na urlopy, mamy zapowiedzi zwolnień grupowych. To może być duży problem, który jest wzmacniany przez złą politykę finansową państwa. Zwłaszcza wobec banków. Oprocentowanie kredytów w Polsce, choćby hipotecznych, zawsze było bardzo wysokie. Ponieważ pozwolono na stopy zmienne, podskoczyły one kilkukrotnie. Sam symulowałem na stronach banku 300 tys. zł kredytu na 35 lat – wyszło prawie milion do spłaty! Taka sytuacja powoduje, iż mamy gigantyczny spadek zapotrzebowania na kredyty hipoteczne. A wiadomo – kredyty hipoteczne to budownictwo mieszkaniowe. o ile jest tam spadek, to branże związane z produkcją na potrzeby rynku mieszkaniowego będą miały kłopoty.
Które pieniądze napędzają inflację?
Pracownik w czasach inflacji gwałtownie spostrzega, iż jego pensja wystarcza na coraz mniej. A przecież budżetówka już przed wojną zarabiała marnie, było wiele protestów. A teraz? Jak ma żyć tych parę milionów ludzi w branżach związanych z finansami publicznymi?
– Uważamy, iż wynagrodzenia w sferze finansów publicznych powinny wzrosnąć wyżej, niż planuje rząd, i jest do tego przestrzeń. Bo to nie te pieniądze napędzają inflację.
Powinny wzrosnąć czy muszą?
– Związek postawił sprawę jasno: oczekujemy 20-procentowego wzrostu. A ponieważ negocjacje nie przynoszą oczekiwanego rozwiązania, organizujemy protesty. Protestujemy już od lipca. We wrześniu mieliśmy protesty pracowników cywilnych sądów i prokuratur. Protestuje Związek Nauczycielstwa Polskiego. Mieliśmy w listopadzie protest służb mundurowych. Napięcie jest cały czas. Choć, myślę, jest ono niwelowane częściowo tym, iż w Polsce – na razie – dobrze wygląda rynek pracy. Że ludzie mogą odejść gdzie indziej. Mamy sygnały, iż z wielu instytucji finansów publicznych odchodzą tam, gdzie są wyższe zarobki.
To się odbija na pracy tych instytucji.
– Zdecydowanie! W przypadku oświaty czy ochrony zdrowia już mało kto pracuje na tzw. jednym etacie. W Warszawie wobec braku nauczycieli słyszę o dwóch etatach na głowę lub choćby więcej. Takie są braki! Na krótką metę pracownicy to wytrzymują. Ale na dłuższą – wszyscy za to zapłacimy. Pracownicy zdrowiem, system – obniżeniem jakości usług. A inflacji i tak w ten sposób nie stłumimy. jeżeli nie ograniczymy wzrostu cen nośników energii – nie ograniczymy inflacji. Pokazują to przykłady innych państw, chociażby Francji, gdzie rząd zamroził ceny energii.
Tu jest dobry moment, żeby powiedzieć o górnictwie. Tego, co dzieje się wokół tej branży, nie daje się opisać w kategoriach racjonalnych. Zamykamy dwie kopalnie, które mają jeszcze pokłady węgla, kosztuje nas to miliard złotych, zwalniamy ludzi. A teraz próbujemy coś odkopać i zatrudniać sztygarów z Ukrainy, bo nasi już poszli na emerytury albo do innych prac… Dlaczego sytuacja jest tak paranoiczna?
– Wskazuję to od co najmniej dwóch lat! Rozumiem, iż jest oczekiwanie, również w Polsce, by ograniczać emisję dwutlenku węgla. Ale ograniczenie wydobycia, gdy zapotrzebowanie polskiej gospodarki i polskich obywateli na węgiel rośnie, jest idiotyzmem. Mówiłem o tym wielokrotnie, także w gremiach rządowych. Odpowiedzi nie usłyszałem. Przecież trzeba było dostosować harmonogram wygaszania kopalń do zapotrzebowania gospodarki. A nic takiego się nie działo, rosnącą różnicę w wydobyciu i zapotrzebowaniu pokrywano importem z Rosji. Teoretycznie mieliśmy się uniezależniać od Rosji, tymczasem uzależnialiśmy się.
Co dziś OPZZ mówi górnikom? I ludziom, którzy pracują w branżach okołogórniczych?
– Górnikom mówimy to samo, co rządowi. Najpierw trzeba zapewnić Polsce bezpieczeństwo energetyczne, a potem można zamykać kopalnie. Złoża, która są, możemy przez najbliższe kilkanaście lat eksploatować. A jednocześnie – wykorzystując m.in. środki za uprawnienia do emisji dwutlenku węgla, które rząd zmarnował, wydał nie na to, co powinien – rozwijać sektor OZE, energetykę jądrową itd. To musi być robione z głową.
Co związek wywalczył?
Jak pan ocenia minione cztery lata w OPZZ? Jak związek wyglądał cztery lata temu, a jak wygląda teraz? Co się zmieniło?
– Przetrwaliśmy ten okres, i to nie kurcząc się, ale rozwijając, utrzymując wysoką aktywność. W tym czasie występowaliśmy z wieloma inicjatywami dotyczącymi zarówno poprawy warunków pracy oraz wynagrodzeń pracowników, jak i funkcjonowania polskiego przemysłu. OPZZ skrupulatnie analizowało projekty ustaw rządowych i parlamentarnych – i wspierało te zapisy, które były korzystne dla pracowników, a eliminowało niekorzystne. To się udawało. Zbudowaliśmy sobie takie możliwości.
Które postulaty OPZZ rząd przyjął?
– Co wywalczyliśmy? Na pewno szybszy wzrost płacy minimalnej. Na pewno obniżenie podatków dla najsłabiej zarabiających. To był mój postulat, zgłoszony w czasie posiedzenia Rady Dialogu Społecznego. Na pewno wycofanie się z konieczności rozwiązywania umów o pracę przy przechodzeniu na emerytury pomostowe. Podniesienie zasiłku dla bezrobotnych. Odliczanie składki związkowej od przychodu. Przyjęcie 80 tys. zł jako kwoty wolnej od podatku dla osób, które osiągnęły wiek emerytalny i pracują bez rozwiązywania umowy o pracę. To są nasze postulaty, przyjęte wprost. Ale były jeszcze inne. Jednym z naszych postulatów było przeznaczanie 7% PKB na ochronę zdrowia. W zasadzie w swoim programie rząd również to przyjął. Budowanie programów wsparcia w covidzie – to też się działo i z naszej inicjatywy, i z naszym udziałem. Z inicjatywy OPZZ odbyło się we wrześniu posiedzenie poświęcone przemysłowi energochłonnemu. W efekcie rząd zgodził się zbudować sześciomiliardowy program dla branży.
Mamy poza tym sukcesy na arenie europejskiej. Z aktywnym udziałem OPZZ przyjęte zostały unijna dyrektywa work-life balance oraz dyrektywa o adekwatnych wynagrodzeniach pracowników, która zawiera duży wątek dotyczący rozwoju układów zbiorowych pracy. Bierzemy też aktywny udział w przygotowywaniu dyrektywy o pracy platformowej i dyrektywy dotyczącej likwidacji luki płacowej między kobietami a mężczyznami.
OPZZ jest mocniejsze w Polsce czy słabsze?
– Autorytet OPZZ wzrósł. Potwierdzają to badania CBOS. Coraz większa część społeczeństwa pozytywnie ocenia związki zawodowe. Zresztą widać to także po tym, iż na wiele funkcji w związku mamy po kilku chętnych. Związek żyje, przychodzą młodsi. Natomiast generalnie w Polsce związki zawodowe przeżywają kryzys. Jest to kryzys liczony skalą zorganizowania. Te 12% zorganizowania w związkach zawodowych nikogo z nas nie satysfakcjonuje.
Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 51/2022, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.
Fot. Krzysztof Żuczkowski