Blisko 70 państw z całego świata jest gotowych do negocjacji z prezydentem USA w sprawie zniesienia ceł. Problem w tym, iż Donald Trump wcale nie chce rozmów. W Kongresie kpi z przywódców innych krajów, a przekonany jest, iż otwarte na rozmowy będą także Chiny.
Cła Donalda Trumpa. 70 państw chce rozmawiać z prezydentem USA
Prezydent USA skomentował działania wielu państw świata, które próbują negocjować z nim w sprawie ceł. Celem jest zniesienie nałożonych w ubiegłym tygodniu danin.
Podczas wieczornego, półtoragodzinnego przemówienia na kolacji na rzecz kampanii wyborczej Republikanów do Kongresu, Trump przekonywał, iż nałożenie ceł było dobrym pomysłem, za pomocą którego każdego dnia do skarbu państwa wpływają 2 mld dolarów, a przywódcy innych państw desperacko zabiegają u niego o obniżenie podatków.Reklama
"Mówię wam, te kraje dzwonią do nas, całują mnie po tyłku. Umierają, żeby zawrzeć umowę. 'Proszę, proszę pana, zawrzyjmy umowę. Zrobię wszystko. Zrobię wszystko, proszę pana'" - mówił kpiąco Donald Trump.
Biały Dom podaje, iż z prośbą o negocjacje zwróciło się dotąd niemal 70 krajów. Wśród nich wymieniono m.in. Japonię i Koreę Płd.
Trump nie chce negocjować, tylko zarabiać
W przemówieniu prezydent dodał jednak, iż "niekoniecznie chce pójść na układ" z krajami, które teraz są skore do rozmów.
"My jesteśmy szczęśliwi, biorąc nasze 2 mld dziennie, ale oni chcą zawrzeć z nami układ (...) Wiem, co robię" - mówił Trump.
Ocenił również, iż na układ z pewnością pójdą Chiny, choć Pekin zapowiedział póki co "walkę do końca". Trump potwierdził, iż o północy w środę ma nałożyć dodatkowe cło, zwiększające stawkę podatku do 104 proc.
Kolejne cła Donalda Trumpa, tym razem będą na leki
Trump po raz kolejny zapowiedział, iż planuje nałożenie kolejnych ceł, tym razem na leki. Sugerował, iż nałoży podatek od importu półprzewodników i krytykował podejście swojego poprzednika Joe Bidena, który ściągał do USA fabryki półprzewodników, oferując subsydia.
Stwierdził, iż bezzwrotne dotacje są niepotrzebne i nadmienił, iż zagroził tajwańskiemu koncernowi TSMC - największemu producentowi chipów na świecie - iż nałoży 100 proc. podatek, jeżeli nie zbuduje swojej fabryki w USA. Tajwańska firma już podczas prezydentury Bidena zaczęła budowę fabryk w Arizonie, a po dojściu do władzy Trumpa zapowiedziała kolejne inwestycje w tym samym miejscu.