20 lat temu wyjazd za zachodnią granicę na truskawki był niemal rytuałem przejścia. Zorganizowane autokary, kanapki z jajkiem i schabowym, a w głowie marzenie o markach, które wracały z dumą w kieszeni. Mimo odcisków i widma ciężkiej pracy każdy chciał się załapać. Opłacało się, bo różnice w zarobkach robiły wtedy ogromne wrażenie. Dziś sentyment pozostał, ale realia są już nieco inne. Niemcy, choć nie tak egzotyczni jak kiedyś, wciąż potrzebują Polek do pracy sezonowej. Tyle iż teraz stawką jest euro i to gospodarz musi się postarać o chętnych do pracy, nie odwrotnie.
REKLAMA
Zobacz wideo Pokolenie nierobów. Co to będzie z pracą [CTB odc. 59]
Ile można zarobić na truskawkach w Niemczech? Niektórzy płacą niezłe pieniądze
W Saksonii-Anhalt, na polach należących do Martina Becka, sezon truskawkowy oznacza nie tylko zapach dojrzewających owoców, ale i mobilizację całego gospodarstwa. Gospodarz z Hohenmölsen, położonego między Lipskiem, Halle a Zeitz, wie jedno - bez Polek truskawek nikt nie zbierze. Dlatego, zamiast proponować stawkę minimalną, sięga głębiej do kieszeni. Jak informuje niemiecki nadawca Mitteldeutscher Rundfunk, najbardziej doświadczone pracowniczki Becka zarabiają choćby 17-18 euro brutto za godzinę, co przekłada się na 72-76 zł. To znacznie więcej niż obowiązująca w Niemczech od stycznia 2025 roku stawka minimalna, wynosząca 12,82 euro brutto za godzinę. - Wynagrodzenie jest ważne - podkreślił gospodarz w rozmowie z MDR, zaznaczając, iż przy minimalnej stawce trudno byłoby mu skompletować zespół.
Pieniądze pieniędzmi, jednak nie tylko one się liczą. Coraz większą rolę odgrywają warunki bytowe. U Becka pracowniczki sezonowe mieszkają w schludnych mieszkaniach w sąsiednich dzielnicach, nie w kontenerach czy barakach na polu. Do dyspozycji mają WiFi, dostęp do stołu do ping-ponga i boiska do gry, a wszystko po to, by praca, choć ciężka, nie była udręką. Podobne podejście mają inni niemieccy rolnicy. Nie oszczędzają na infrastrukturze, bo rozumieją, iż dla wielu pracowników to często ważniejsze niż kilka euro więcej na pasku wypłat.
Na portalach ogłoszeniowych już od jakiegoś czasu pojawiają się oferty pracy na sezon 2025. Wśród nich zatrudnienie w Rövershagen, w Meklemburgii, gdzie truskawkowy biznes kwitnie na całego. Stawki? Kuszące: od 2500 do choćby 4000 euro brutto miesięcznie, w zależności od tempa zbiorów i wydajności. Na polu liczy się każdy kilogram: 0,75 euro za owoce pierwszej klasy albo 1 euro za wiaderko tych z drugiego sortu.
A jak z zakwaterowaniem? Pracodawca potrąca 15 euro dziennie, ale w pakiecie mamy nie tylko dach nad głową. Jest też pralka, WiFi, ubrania przeciwdeszczowe i aplikacja z dostępem do statystyk pracy. Do tego ciepły obiad na miejscu i sklep z podstawowymi produktami tuż przy kwaterach. Choć wszystko brzmi obiecująco, nie ma co się oszukiwać: zbiór truskawek to ciężka praca, przy której przyda się kondycja, tempo i stalowe nerwy. Mimo wysokiej stawki, nie każdy może stawić czoła wyzwaniom na zbiorach.
Ile zarabia się na zbiorze truskawek w Niemczech? (zdj. ilustracyjne)Fot. Pavel Metluk / iStock
Jak wygląda praca na truskawkach? Warto się z nią zapoznać, zanim się zatrudnimy
Praca przy zbiorze truskawek to codzienna walka z czasem, pogodą i własnym ciałem. Dzień zaczyna się wcześnie, najczęściej między 4 a 6 rano, zanim słońce zacznie porządnie prażyć. Potem już tylko długie godziny spędzone na staniu, schylaniu się, klęczeniu w błocie lub kurzu, przenoszeniu skrzynek i koszy pełnych owoców. Zbiory realizowane są zwykle w systemie akordowym, gdzie liczy się efekt, nie czas. Każdy zebrany kilogram, wiaderko czy skrzynka to konkretna stawka, a tempo kontrolują nie tylko brygadziści, ale także aplikacje zliczające wyniki.
Tutaj nie ma taryfy ulgowej, czy się wydajność. Im szybciej i dokładniej ktoś zbiera, tym więcej zarabia. Ale przy tym łatwo o zmęczenie. Po kilku dniach zaczynają dokuczać bóle kręgosłupa, kolan, karku i nadgarstków. To praca powtarzalna, mechaniczna, ale wymagająca dużej koncentracji, bo truskawki muszą być nie tylko zebrane, ale także nieuszkodzone. Każdy błąd to strata.
Jak twierdzi Simon Schumacher, członek zarządu niemieckiego stowarzyszenia producentów szparagów i owoców jagodowych, potrzeba aż 130 tysięcy pracowników sezonowych tylko do truskawek i szparagów, a chętnych wciąż ubywa. Część potencjalnych pracowników wybiera inne kraje, inne branże lub po prostu inne tempo życia. Dlatego rolnicy inwestują, podnoszą stawki, poprawiają warunki, starają się zatrzymać najlepszych. Rynek pracy sezonowej się odwrócił: to już nie plantator wybiera pracownika, ale pracownik plantatora. A ci najlepsi wiedzą, iż są na wagę złota. Co najbardziej zachęciłoby Cię do wyjazdu na zbiory truskawek do Niemiec? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.