Mirosław Bartoszewicz spod Mrągowa po 42 latach pracy znalazł się w grupie osób zwolnionych w procesie restrukturyzacji z PKP Cargo. Spółka wypowiedziała mu pracę pół roku przed emeryturą. Należne wynagrodzenie miał otrzymać z końcem października.
– Pół roku przed emeryturą dostałem wypowiedzenie, to wypowiedzenie u mnie miało trwać sześć miesięcy, tylko skrócono do miesiąca. 31 października miałem rozwiązanie umowy, po otrzymaniu świadectwa pracy powinienem otrzymać to, co zapisane. W moim przypadku, jak ja zarabiałem cztery tysiące z groszami, to powinienem dostać pięciokrotnie więcej odprawy za te pięć miesięcy. To pieniądze na to, żebym mógł przeżyć i opłaty co miesiąc robić. A jestem pozbawiony grosza – opowiada pan Mirosław.
Restrukturyzacja PKP Cargo. Umowa wiąże ręce zwolnionym pracownikom
Mijał drugi miesiąc, a pieniędzy nie było. Pan Mirosław jest w bardzo trudnym położeniu, bo zgodnie z zapisami umowy nie może podjąć żadnej pracy zarobkowej do czasu, aż przejdzie w marcu na emeryturę. Nie może także zarejestrować się jako bezrobotny.
– Pojechałem do Kętrzyna do urzędu pracy, ta pani spojrzała na dokumenty, świadectwa pracy, które otrzymałem i stwierdziła, iż nic nie mogą zrobić, np. mnie zarejestrować, bo wyraźnie napisano, iż są przeznaczone dla mnie pieniądze. Wypłacić choćby złotówki nie mogą. Urzędów nie obchodzi, czy te pieniądze są wypłacone czy nie, jest napisane. Nie wiem, jak mam przeżyć do marca – komentuje pan Mirosław.
ZOBACZ: Dramat pani Bożeny. Wójt obiecał mieszkanie, nie doczekała się
40-letni Tomasz Banaszek całe swoje życie zawodowe związał koleją. Po 18 latach pracy i jego objęły zwolnienia w ramach restrukturyzacji spółki. Był na stanowisku mistrza naprawy taboru. On również nie otrzymał pieniędzy.
– W czerwcu podpisaliśmy porozumienie na 80 proc. poborów, to było umotywowane tym, iż o ile tego nie podpiszemy, nie uratujemy naszego zakładu. W moim przypadku to wyglądało tak, iż miałem trzymiesięczne wypowiedzenie skrócone do miesiąca i za dwa miesiące miałem dostać odszkodowanie – około 20 tys. zł. Na ostatni dzień pracy, 31 października powinienem mieć wszystkie pieniądze wypłacone. Czekam. Żyjemy z żony wypłaty – tłumaczy pan Tomasz.
Zaległe należności trafią do zwolnionych pracowników?
PKP Cargo otrzymało z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych kilka pożyczek, które pozwoliły na wypłatę niemal 100 mln zł zaległych należności dla większości pracowników. Pan Mirosław nie znalazł się w tej grupie.
– Co do zasady Zarząd Spółki, jak i Dyrekcja chce, aby w jak najbliższej przyszłości, i to jest bardzo realne, została wypłacona reszta tych zobowiązań – mówi Michał Krasiński, dyrektor PKP Cargo w Gdyni.
Reporterka: Fundusz Świadczeń Pracowniczych musi państwu przelać pieniądze, żebyście wy mogli?
ZOBACZ: Uciążliwa sala bankietowa. „Chcieli nam zamknąć buzię”
Dyrektor: Dokładnie tak, z centrali, żebyśmy mogli przelać. My funkcjonujemy w grupie. Sama spółka PKP Cargo SA w Restrukturyzacji działa na zasadzie siedmiu zakładów, które są oddzielnymi pracodawcami, podmiotami, ale za kwestie finansowe odpowiada centrala Spółki. Cargo jeszcze do niedawno miało prawie 70 procent rynku, dzisiaj my mamy niecałe trzydzieści i dzisiaj koszty na całym świecie są nieuniknione…
Reporterka: To znaczy, iż mogą być kolejne zwolnienie u pana w zakładzie?
Dyrektor: Na dziś proces zwolnień został zakończony.
„Wigilijny cud”. Pan Mirosław otrzymał pieniądze
Zapowiedzi dyrektora sprawdziły się, ale tylko w przypadku pana Mirosława, który w Wigilię przysłał do „Interwencji” SMS-a z podziękowaniami – jakby wydarzył się wigilijny cud.
„Jeszcze raz dziękuję za wszystko, wizyta odniosła skutek, dziś wypłacono mi wszystkie pieniążki.”
ZOBACZ: Wybrali niestrzeżoną plażę. 13-latek utonął podczas kolonii
Jednak wypłata pieniędzy nie rozwiązuje wszystkich problemów byłego pracownika PKP Cargo.
Zwolniony tuż przed emeryturą. „Boję się nowego startu”
– Ubezpieczenie miałem do końca listopada, ono było jeszcze od firmy. Od 1 grudnia do marca nie mam żadnego ubezpieczenia. I nie widzę innej sytuacji, żeby ktokolwiek mnie ubezpieczył, bo nie ma gdzie, na jakiej podstawie? – mówi Mirosław Bartoszewicz.
– Naprzeciw oczekiwaniom pracowników wychodzi ustawa o zaspokajaniu roszczeń pracowników w świetle niewypłacalności pracodawcy. Ta niewypłacalność jest związana z restrukturyzacją, to działa automatycznie, tego nie trzeba wykazywać. W tej sytuacji można zwrócić się do marszałka województwa, natomiast to nie jest automatyczny proces i decyzja nie jest wydawana od ręki. Na rozwiązanie trzeba poczekać, chociaż uprawnienie tego rodzaju, jak najbardziej istnieje, prawo daje rozwiązanie, ale to wciąż sformalizowany proces – tłumaczy Anna Sobańska, adwokat z Kancelarii Galwas, specjalistka prawa pracy.
ZOBACZ: Zrobili dziurę, by się dostać do środka. Rodzina toczy bój o dom
– Od stycznia zaczynam szukać pracy. Myślę, iż może być z tym problem, bo wagony są tylko na kolei. Trochę się boję nowego startu, ale wiem, iż nie mam innego wyjścia. Mam troje dzieci, mam żonę, trzeba za coś żyć – opowiada Tomasz Banaszek.
– Czuję się jak śmieć, pół roku przed emeryturą wyrzucić… – dodaje Mirosław Bartoszewicz.
Materiał wideo można zobaczyć TUTAJ.
ps / Polsat News