Uchwalone w czasie polskiego przewodnictwa w Radzie UE rozporządzenie przewiduje, iż do dotychczasowej stawki celnej na rosyjskie i białoruskie nawozy w wysokości 6,5 proc. zostanie doliczona dodatkowa opłata. Początkowo wynosić ona będzie 40-45 euro za tonę. Kwota ta będzie rosnąć stopniowo i w 2028 r. wyniesie 315-430 euro za tonę w zależności od typu nawozu.
Nowe cła na rosyjskie i białoruskie nawozy
Partner zarządzający brukselskiej firmy konsultingowej EU Strategies Tomasz Włostowski zwrócił uwagę, iż proponując to rozwiązanie, Komisja Europejska próbowała wyważyć interes rolników i unijnych producentów nawozów, dlatego zgodnie z rozporządzeniem cła na nawozy z Rosji i Białorusi będą wprowadzane stopniowo.Reklama
"Poziom zaproponowanych ceł nie sprawi więc, iż sytuacja na rynku ulegnie radykalnej zmianie przez pierwsze dwa, trzy lata obowiązywania rozporządzenia. Rosjanie mają olbrzymią przewagę kosztową, jeżeli chodzi zwłaszcza o nawozy azotowe, w których (kosztach) gaz może czasami mieć udział aż do 80 proc. Tak duża przewaga kosztowa sprawi, iż Rosjanie będą w stanie spokojnie połknąć nowe cła w ich początkowej fazie" - powiedział ekspert.
Eksport nawozów z Rosji do UE. Rosjanie mają przewagę
Jak zaznaczył ekspert, "ceny rosyjskich nawozów na rynku UE w ogóle nie wynikają z kosztów, które są bardzo niskie, ale z ceny rynkowej w UE". "Rosjanie sprzedają więc troszkę poniżej ceny rynkowej, żeby na tym rynku być, ale ponieważ koszty mają bardzo niskie, to zarabiają olbrzymie pieniądze na tych nawozach" - argumentował.
Jak wyjaśnił, to sprawi, iż wprowadzenie dodatkowych ceł, zwłaszcza w tych początkowych wartościach przewidzianych w rozporządzeniu, "zje" trochę ich zysku. "Wciąż jednak Rosjanie będą w stanie wyprodukować ten nawóz, zapłacić cło i jeszcze nieźle na tym zarobić" - powiedział Włostowski.
Zwrócił jednak uwagę, iż choćby w pierwszych latach obowiązywania wyższych, ale nie zaporowych ceł na nawozy Rosjanom będzie się opłacać ich eksport do Europy tylko do pewnego momentu. Rozporządzenie przewiduje bowiem roczne kontyngenty, po których przekroczeniu zaczną obowiązywać cła zaporowe. Dopuszczalna ilość nawozów, które będą mogły wjechać do UE z Rosji i Białorusi, także będzie stopniowo zmniejszana - w pierwszym roku jego obowiązywania wyniesie 2,7 mln ton, a w 2028 r. zmaleje do 900 tys. ton.
Ceł na nawozy nie będzie można gwałtownie wycofać
Włostowski uważa też, iż w przypadku handlu nawozami raczej nie będzie powrotu do sytuacji "business as usual". Bo chociaż cła będą podwyższane stopniowo, to po wejściu w życie ceł zaporowych prawdopodobnie rosyjskie nawozy stopniowo będą znikać z unijnego rynku. Stanie się tak dzięki temu, iż taryfy zapisane są w rozporządzeniu, które dużo trudniej jest wycofać czy zmienić niż sankcje - te wymagają przedłużania co pół roku, natomiast rozporządzenie będzie obowiązywać do momentu, w którym nie zostanie zmienione. "Nawet jeżeli jednak KE zaproponuje jego zmianę i ponowne otwarcie rynku UE na nawozy rosyjskie, to ciężko sobie wyobrazić, by wystarczająca większość państw członkowskich za tym zagłosowała" - podkreślił ekspert.
Włostowski przewiduje jednak, iż szanse na to, by to unijne firmy całkowicie zapełniły lukę po Rosjanach i Białorusinach, są niewielkie ze względu na wysokie ceny gazu w UE. W jego ocenie Unia dalej będzie sprowadzać nawozy z państw trzecich, np. z Afryki Północnej czy Bliskiego Wschodu, chociaż już nie z Rosji i Białorusi.