HRE pod nadzorem sądowym. Co dalej z deweloperem? Upadłość czy ponowna restrukturyzacja? Analizujemy ramy prawne, rolę syndyka i szanse inwestorów na odzyskanie kapitału.
HRE – deweloper między upadłością a restrukturyzacją
Sytuacja HRE stała się papierkiem lakmusowym dla całej branży deweloperskiej. Spółka jest niewypłacalna, ale formalnie nie pozostało bankrutem. O losach dewelopera decyduje trzyosobowy sąd upadłościowy, który rozważa dwie drogi: klasyczne ogłoszenie upadłości albo kolejną restrukturyzację.
Poprzednia próba restrukturyzacji skończyła się fiaskiem i wprowadzeniem zarządcy przymusowego. Dziś HRE pozostaje w trudnej sytuacji płynnościowej, choć przez cały czas posiada znaczące aktywa – ukryte w sieci blisko 100 spółek zależnych. To sprawia, iż sprawa nie jest czarno-biała: bankructwo nie oznacza automatycznego „zera” dla inwestorów.
Ramy prawne: zarządca, syndyk i sąd
Polskie prawo upadłościowe przewiduje kilka kluczowych ról:
-
Zarządca przymusowy – przejmuje majątek i sporządza inwentarz, składając sądowi raport o trwałej niewypłacalności.
-
Syndyk – wyznaczany przez trzyosobowy skład sędziowski, zwykle losowo. Ma szersze uprawnienia niż nadzorca restrukturyzacyjny: może podważać transakcje sprzed choćby 5 lat (nadzorca tylko do 1 roku).
Dla wierzycieli to kluczowa różnica – syndyk ma realne narzędzia do odzyskania majątku, którego spółka próbowała się wcześniej pozbyć.
Struktura finansowania HRE i konsekwencje dla inwestorów
HRE rozwijało się głównie dzięki kapitałowi inwestorów prywatnych. Bankowego długu praktycznie nie miało – co z jednej strony oznacza mniejsze ryzyko dominacji banków w kolejce wierzycieli, ale z drugiej stworzyło niedopasowanie płynnościowe: krótkoterminowe zobowiązania wobec inwestorów kontra długoterminowe aktywa w nieruchomościach.
Dla inwestorów ważne jest, iż po reformach z 2016 r. roszczenia podatkowe i ZUS stoją na równi z roszczeniami prywatnych wierzycieli. To zwiększa szanse na odzyskanie pieniędzy. Szybka sprzedaż nieruchomości i kontynuacja budów przez syndyka mogą pozwolić na częściową, a choćby pełną spłatę.
Uprawnienia syndyka – narzędzie walki o aktywa
Syndyk to nie urzędnik od stemplowania dokumentów. To gracz z potężnym zestawem narzędzi:
-
może blokować pozwy wierzycieli i prowadzić negocjacje,
-
ma prawo kontynuować budowy i zlecać roboty,
-
może wnosić o zakaz podróży, grzywny i sankcje wobec osób utrudniających postępowanie,
-
zyskuje możliwość szybkiej likwidacji aktywów i podważania podejrzanych transakcji z ostatnich 5 lat.
To daje nadzieję, iż aktywa HRE nie „rozpłyną się”, ale zostaną wykorzystane do spłaty wierzycieli.
Deweloper kontra bank – dwa różne światy niewypłacalności
Dla porównania – w przypadku banków (np. Getin, SKOK) działa Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który chroni depozyty do 100 tys. euro. W przypadku deweloperów takich gwarancji nie ma – stosuje się standardową likwidację masy upadłościowej.
Problem polega na tym, iż aktywa deweloperów są często rozproszone w wielu spółkach, co wymaga znacznie bardziej skomplikowanych procedur.
Czerwone flagi – jak inwestor może się bronić?
Historia HRE pokazuje, iż inwestorzy muszą bacznie przyglądać się ofertom. Sygnały ostrzegawcze to:
-
powtarzające się wezwania kapitałowe i ciągłe przedłużanie projektów,
-
agresywny marketing bez prospektu emisyjnego i bez realnych zabezpieczeń,
-
podmioty nieposiadające faktycznie nieruchomości, w które rzekomo inwestują.
Szybkość i transparentność postępowań
Całe postępowanie upadłościowe jest rejestrowane w Krajowym Rejestrze Dłużników (KRZ), dostępnym online 24/7. To oznacza, iż każdy inwestor może śledzić proces na bieżąco.
Polskie sądy potrafią też działać sprawnie – znane są przypadki zakończenia złożonych postępowań w mniej niż pół roku, z pełnym zaspokojeniem wierzycieli. To oczywiście wymaga sprawnego syndyka i braku obstrukcji ze strony dłużników.
Wnioski: lekcja dla rynku i inwestorów
HRE to studium przypadku, które pokazuje, jak cienka jest granica między restrukturyzacją a upadłością. Deweloper wciąż ma aktywa, a inwestorzy wciąż mają nadzieję. Ale równie dobrze ta sprawa może się stać ostrzeżeniem dla przyszłych inwestycji: bez dokładnej due diligence i znajomości ram prawnych prywatny kapitał zawsze będzie na pierwszej linii ryzyka.