WEI: Sami doprowadzamy do występowania szarej strefy na rynku pracy wśród obcokrajowców

2 miesięcy temu

Wiele mówi się o niewydolności systemu ubezpieczeń społecznych i wiecznych niedoborach w służbie zdrowia. zwykle jedynym proponowanym rozwiązaniem w debacie publicznej jest podwyższanie składki zdrowotnej lub innych danin publicznych. Niewielu zastanawia się nad uszczelnieniem systemu, który już funkcjonuje – napisał w felietonie w cyklu „Na czym świat stoi” dla WEI Cezary Bachański.

Jego zdaniem doskonałym przykładem, gdzie nasze państwo traci pieniądze, jest niewydolność systemu związana z zatrudnianiem cudzoziemców, którzy już są na terytorium Polski. Na swoje własne życzenie i poprzez swoją własną nieporadność doprowadzamy do występowania szarej strefy na rynku pracy wśród obcokrajowców.

Cudzoziemcy spoza państw mających uproszczoną procedurę legalizacji pracy stają się de facto niewolnikami swoich pracodawców

Jak pisze dalej Bachański, urzędy wojewódzkie od wielu lat nie są przygotowane do obsługiwania takiej liczby obcokrajowców. O ile przepisy prawa nie są same w sobie aż tak złe (choć mogłyby być lepsze), tak ich egzekwowanie w praktyce pozostawia wiele do życzenia. Cudzoziemcy spoza państw mających uproszczoną procedurę legalizacji pracy (np. Ukraina, Gruzja, Mołdawia) stają się de facto niewolnikami swoich pracodawców lub trafiają w oczekiwaniu na zmianę pracodawcy do szarej strefy.

Tymczasem – podkreśla autor – zgodnie z Kodeksem Postępowania Administracyjnego (KPA), organ wydający zezwolenie na pracę dla cudzoziemca powinien to zrobić w ciągu miesiąca, a w szczególnie skomplikowanych przypadkach do dwóch miesięcy. Okazuje się, iż w Polsce prawie każdy przypadek jest skomplikowany, bo w znacznej części urzędów wojewódzkich czeka się powyżej dwóch miesięcy na kawałek dwustronnego dokumentu. Są choćby takie, gdzie ta procedura przekracza 3–4 miesiące.

Kilkumiesięczne oczekiwanie na zezwolenie na pracę oznacza, iż cudzoziemiec mający potrzebę zmiany pracy, nie może tego zrobić legalnie w szybki sposób

Według Bachańskiego w tym czasie cudzoziemiec nie może legalnie zmienić pracy i zacząć jej u nowego pracodawcy, tylko musi czekać na dokument, który co do zasady jest formalnością, o ile cudzoziemiec nie znajduje się na liście osób niepożądanych (np. popełnił przestępstwo), co jest szybkie w weryfikacji. – Kilkumiesięczne oczekiwanie na zezwolenie na pracę oznacza, iż cudzoziemiec mający potrzebę zmiany pracy, nie może tego zrobić legalnie w szybki sposób. W praktyce zwykle taka osoba zaczyna pracować bez zezwolenia na pracę, za co grozi kara choćby do 30 tys. zł dla pracodawcy, a także rozpoczęcie procedury zobowiązania do powrotu dla cudzoziemca – podkreśla Bachański.

W jego przekonaniu mimo konsekwencji znaczne grono cudzoziemców i pracodawców ryzykuje w ten sposób. Zatrudnia obcokrajowców „na czarno”, nie płacąc do czasu uzyskania dla nich zezwolenia na pracę składek na rzecz Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Chcą tego wszystkie strony, bo ani w interesie cudzoziemca nie jest deportacja, ani w interesie pracodawcy płacenie kar finansowych. Może poza urzędami wojewódzkimi, które przeciągają biurokratyczną procedurę w nieskończoność, tworząc bezpośrednio szarą strefę w Polsce.

– Skala marnowania pieniędzy w ten sposób jest ogromna. w tej chwili zgłoszonych do ubezpieczeń społecznych jest ponad 1,1 mln cudzoziemców. Gdybyśmy wyjęli z tej grupy osoby mające uproszczoną procedurę legalizacji pracy (np. Ukraińców, Białorusinów, Gruzinów), a także objęte innymi zwolnieniami od posiadania zezwolenia na pracę (np. status studenta, polska żona, karta stałego pobytu), to wyjdzie nam ok. 150 tys. osób na miejscu w Polsce – stwierdza na zakończenie autor.
Idź do oryginalnego materiału