Przedsiębiorcy działający w branży turystycznej wiosną rozpoczęli poszukiwania pracowników sezonowych - kucharzy, personelu sprzątającego, barmanów i kelnerek. Pani Katarzyna, która jest właścicielką restauracji w miejscowości turystycznej, zaczęła się rozglądać za nowym pracownikiem już w lutym, ale przez cały czas nikogo nie znalazła. Jak wyjaśniła w rozmowie z Onetem, jeszcze kilka lat temu nie miała problemu ze znalezieniem kadry.
Czytaj także: Na polskim rynku pracy pojawił się nowy trend. Firmy pytają o pracowników z tych krajówReklama
Młodym nie podoba się wynagrodzenie. Pytają o zakwaterowanie
"Jak już ktoś się zatrudnił, to pracował kilka lub kilkanaście lat. Teraz nie dość, iż ciężko o dobrego pracownika, to jeszcze stawiają takie chore wymagania, iż w głowie się nie mieści" - powiedziała. Na ogłoszenie restauratorki odpowiadają głównie osoby młode, które jak stwierdziła - stawiają warunki i wymagania, za to mają problem z zachowaniem dyscypliny. Młodym nie podobają się m.in. warunki finansowe.
Czytaj także: Skrócony tydzień pracy coraz bliżej. Ministerstwo szykuje się do zmian
"Stawka podana jest w ogłoszeniu. Na początek jest to najniższa krajowa, ale przy umowie zlecenie dla młodej osoby bez doświadczenia i przy napiwkach, z których można wyciągnąć drugą pensję, nikt nie narzeka. Raz jeden młodziak powiedział mi przez telefon, iż za taką stawkę to tylko z zakwaterowaniem. Padła też propozycja opłacania dojazdu do pracy" - relacjonowała.
Właścicielka restauracji punktuje młodych. "Roszczeniowy ton i niechlujny język"
Właścicielka restauracji ma zastrzeżenia także do kultury osobistej "zetek". "Roszczeniowy ton i niechlujny język to z pewnością coś, czego wcześniej nie doświadczyłam w kontaktach z pracownikami" - podkreśla, wyjaśniając, iż jeżeli kandydat nie potrafi zachować się podczas rozmowy z potencjalnym pracodawcą, to istnieje ryzyko, iż tak samo potraktuje klienta. Pani Katarzyna przed zatrudnieniem nowej osoby organizuje dzień próbny, by przekonać się, jak kandydat radzi sobie z obsługą gości. Jak zaznacza - "nie ma dużych wymagań, ale nie akceptuje krzątania się między stolikami". "Szczególnie na dniu próbnym taka osoba powinna wykazać się, chociaż minimalnym zaangażowaniem. Widać, iż niektórzy bardzo chcą zarobić, ale się nie narobić" - stwierdza właścicielka lokalu.
"Zetki" nie zjawiają się w pracy i oszukują
Restauratorka poskarżyła się także, iż czasami młodzi ludzie umawiają się na szkolenie, a potem nie przychodzą. Z kolei niedawno kandydatka na kelnerkę zjawiła się po zakrapianej imprezie. "W takim stanie trudno było jej cokolwiek zrobić. Coś takiego jeszcze mi się nie zdarzyło nigdy" - powiedziała pani Katarzyna. Inna młoda dziewczyna podczas dnia próbnego zgarnęła dla siebie napiwek, którym miała podzielić się z drugą kelnerką. "Koleżanka, z którą ta dziewczyna obsługiwała stolik, zapytała się jej, czy goście nie zostawili żadnego napiwku. Ta bez skrupułów odpowiedziała, iż niestety nie. Zagotowałam się. To był ostatni dzień tej dziewczyny w pracy" - relacjonowała restauratorka.