Program "Aktywny rodzic", czyli świadczenie potocznie nazywane "babciowym" wystartowało 1 października 2024 roku. Ma ułatwić rodzicom dzieci od 12. do 35. miesiąca życia godzenie życia zawodowego z opieką. Trzy warianty do wyboru, ale pytanie pozostaje jedno – czy to naprawdę rozwiąże problemy rodziców? Postanowiła to sprawdzić Ewa Jankowska z weekend.gazeta.pl.
REKLAMA
Zobacz wideo Beata Borucka: Polskie babcie i dziadkowie na tle Europy spędzają najwięcej czasu z wnukami
Ile wynosi babciowe? Ekspertka o tym, czy to pomoc, czy tylko pozór
Program "Aktywny rodzic" przewiduje trzy ścieżki: 1500 zł dla osoby opiekującej się dzieckiem (lub 1900 zł dla dziecka z niepełnosprawnością), 1500 zł na żłobek (nie więcej niż jego koszt) lub 500 zł dla tych, którzy sami zajmują się dzieckiem. Kwoty nie są niskie, ale realia bywają inne. W większych miastach opieka kosztuje dużo więcej, a placówek zwłaszcza publicznych wciąż brakuje. Dr Magdalena Kocejko z SGH ostrzega, iż świadczenie może wywierać presję na babcie, by rezygnowały z pracy, a to już wpływa na ich emerytury.
Nazwy mają znaczenie. I stereotypy też
Choć "babciowe" to tylko potoczna nazwa, właśnie ta wersja najczęściej pojawia się w debacie publicznej. To, według ekspertki, utrwala szkodliwy stereotyp: iż kobiety, matki, babcie, ciocie są naturalnymi opiekunkami dzieci. Komunikacja programu pomija ojców, a to krok wstecz, jeżeli chodzi o równouprawnienie.
Rodzice chcą żłobków i elastycznej pracy. Nie tylko przelewów
Rodzice podkreślają, iż potrzebują systemowych rozwiązań: więcej dostępnych żłobków, elastyczności w pracy, bezpieczeństwa zatrudnienia. Samo świadczenie nie wystarczy, by przekonać do powrotu na etat, ani do decyzji o kolejnym dziecku. Zdaniem Kocejko liczenie, iż 1500 zł zwiększy dzietność, to sfera fantazji. Bo dzieci rodzi się tam, gdzie jest stabilnie, przewidywalnie i bezpiecznie.
Czy uważasz, iż "babciowe" jest realnym wsparciem finansowym? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.