Królujący od kilku dekad system, absolutnie rządzący wszelkimi sferami życia neoliberalny kapitalizm dochodzi do apogeum swej władzy. I dlatego słuszną jest narracja o jego postępującej demencji, gdyż ziarna upadku systemu leżą zawsze w chwilach jego absolutnej hegemonii. Mimo szumnych zapowiedzi o demokracji, liberalizmie, prawach człowieka będących osnową systemu co rusz podnoszoną medialnie, wolnościach osobistych i pluralizmie światopoglądowym rzeczywistość nad Wisłą pokazuje swą pokraczną twarz obnażając hipokryzję i dehumanizację ustroju. No i oczywiście zakłamanie rządzących elit bez względu na barwy polityczne.
Jak stwierdziła kilkanaście lat temu Naomi Klein w głośnej książce >DOKTRYNA SZOKU< kapitalizm XXI wieku wykorzystuje kryzysy społeczne, mega-klęski żywiołowe, nadzwyczajne wydarzenia do spowodowania i pogłębienia chaosu i tym samym doprowadzania do władzy kompradorów posłusznych wytycznym wielkiego kapitału. A jemu chodzi wyłącznie o pomnażanie zysków..
Gdy polskie elity z „koalicji 5. października”, mówią jedno, zapewniając społeczeństwo polskie o swych znakomitych intencjach i profesjonalizmie, a podejmują decyzje absolutnie temu przeciwne, to jak można oceniać takie postępowanie? Obecna sytuacja jest wypadkową nie tylko 16-letnich rządów (dwa razy po 8 lat) tzw. POPiS-u, ale jest efektem całych 30 lat tzw. transformacji ustrojowej. Bo w czasie tych trzech dekad po upadku Muru Berlińskiego i anihilacji systemu radzieckiego mieliśmy do czynienia zawsze z mniejszą lub większą dozą alienacji władzy politycznej, różnych szczebli, od obywateli, ich potrzeb, marzeń, interesów. Oczywiście wiązało się to zawsze, i wiąże, co widać dziś wyraźnie, z rozbieżnością obietnic przedwyborczych z realiami materializującymi się po wyborach.
Protestujący od miesięcy rolnicy, broniący oczywiście swych interesów (choć przecież w panującym nam systemie to przedsiębiorca jest ponoć najważniejszy) w zasadzie walczą o zachowanie dotychczasowej, stanowiącej kręgosłup unijnych traktatów, struktury rynku rolnego. Nie chcą się zgodzić na otwarcie rynków europejskich dla taniej, gorszej jakości produkcji rolnej, z Ukrainy powodującej tym samym absolutne zakłócenie równowagi rynkowej poprzez swą niekonkurencyjność. O obniżani standardów tej żywności nie wspominając. Czyni się to w imię kompletnie błędnie pojętej solidarności z Ukrainą zmagającą się z agresją Rosji, a jednocześnie niszczy się od dekad panującą strukturę unijnego, dotowanego ale wysokiej jakości, rolnictwa. A z tego m.,in. słynęła Unia Europejska poczynając od lat EWG. Przy okazji rządzący nami politycy zapewniają gorąco o polskim poparciu dla Brukseli i samej Unii jako takiej. Wiec gdzie sens, logika i interes rodzimego rolnictwa ?
Tu chodzi nie o interes prywatnego, indywidualnego rolnika z Ukrainy, gdyż taka forma gospodarowania jest tam w znakomitej mniejszości. Aktywa związane z produkcją rolną (ziemia, dystrybucja nawozów i ziarna, logistyka etc) znajdują się w rękach gigantycznych inwestorów zza oceanu w rodzaju BlackRock, Vanguard czy PIMCO oraz ukraińskich oligarchów, urzędujących na co dzień na Lazurowym Wybrzeżem, w Hiszpanii czy na Florydzie. Pamiętając jak ambasada USA w Warszawie w przeszłości, agresywnie i bezczelnie interweniowała celem nie tyle już lobbingu co wymuszenia na polskich władzach określonych, będących w interesie Waszyngtonu decyzji (vide pani Georgette Mosbacher) to czyje interesy reprezentuje w takim wypadku polska elita ? Kolejny przykład owej „murzyńskości” i „robienia laski Amerykanom” jak onegdaj nazwał taką sytuacją Radosław Sikorski, prominentny polityk obozu dzisiejszej władzy.
Odpowiedzią „Koalicji 15. października” na zapaść ochrony zdrowia w naszym kraju, szkolnictwa cierpiącego na ciągłe reformy, które stały się już synonimem chaosu, bezwładu i działań mających pokryć niekompetencję kolejnych nami rządzących ekip, degrengolady wymiaru sprawiedliwości i upadku etyki sędziów, prokuratorów i adwokatów, a także organów ścigania, jest pro-militarystyczny, bezsensowny trend pro-wojenne, wydawanie w sposób chaotyczny kolosalnych budżetowych sum na militarne gadżety. Na wojnę toczoną nie naszym terytorium przecież. Na granicy z Białorusią planuje się rozbudowę istniejących płotów i zasieków skierowanych przeciwko imigrantom oraz kontynuowanie anty-humanitarnej praktyki pushbacków. Będąc w opozycji dziś rządzący głośno i namiętnie tę praktykę realizowaną przez PiS piętnowali. To również podgrzewanie klimatu wojennej paranoi, dziś zahaczającej o oswajanie społeczeństwa z realnością wojny jądrowej, której Polska padnie ofiarą w pierwszej chwili jej trwania. Inicjatywa chora, prowokacyjna i absolutnie irracjonalna Prezydenta RP w przedmiocie umieszczenia w naszym kraju amerykańskiej broni nuklearnej jest tego najlepszym przykładem. Polska chora na Rosję – jak kilkanaście lat temu pisał prof. Bronisław Łagowski i jak podobnie naszą „rusofobię” charakteryzował znawca Wschodu Europy, klasyczny liberał i światowego wymiaru nauczyciel akademicki, prof. Andrzej Walicki.
Nasz kraj oraz system i królujące standardy zaprowadzane przez rządzących polityków, wzrastająca permanentnie opresja i cenzura wobec jakiejkolwiek innej myśli czy poglądów niezgodnych z dekretowaną interpretacją rzeczywistości, wymagają gruntownej, od podstaw idącej, sanacji. Czy jednak cała tzw. klasa polityczna, pozostająca w sferze najszerzej rozumianej przestrzeni publicznej jest do tego przygotowana ? Należy mocno wątpić. O jej mizerii intelektualno- etycznej, jej zakłamaniu i hipokryzji świadczą ogłoszone listy kandydatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Nagannym, godnym najwyższego napiętnowania są przypadki osób wybranych niedawno do Sejmu i Senatu, które podjęły obowiązki związane z posadami w centralnej administracji państwowej, a dziś wybierających się do Brukseli. To absolutny brak poszanowania własnego słowa, wizerunku polityka jako osoby publicznego zaufania. To oszustwo wyborców, którzy zawierzyli 15.10.2023 oddając na nich głosy. Takie postawy powodują, iż polityka jawi się jako przedsięwzięcie do cna niemoralne, przepełnione podejrzanymi i kłamliwymi postaciami. I dot. to en bloc wszystkich ugrupowań politycznych w naszym kraju. Czy to wszystko może rodzić jakiekolwiek zaufanie i wiarę w szczerość, realność głoszonych treści i pro-społeczne intencje nadwiślańskich osób publicznych ?
Na koniec warto zacytować polityka, choć to nie jest absolutnie człowiek z „naszej lewicowej bańki” (lecz ta akurat sentencja w dzisiejszej sytuacji istniejącej między Odrą a Bugiem jest jak najbardziej godną przypomnienia), iż „….Nigdy nie wolno krytykować post factum kroku w sprawie wojny lub polityki, jeżeli wcześniej publicznie bądź oficjalnie nie wyraziło się opinii ani nie ostrzegało przed grożącymi konsekwencjami” (Winston S. Churchill). jeżeli tzw. lewica w Polsce, ta mainstreamowa i wpisana w neoliberalne trendy tego nie dostrzega, ba wręcz uczestniczy w tych szaleństwach, to niech zejdzie w niesławie ze sceny. A środowiska lewicowe, kontestujące politykę kręgów kierowniczych partii, może winne pójść drogą wytyczoną przez Sarę Wagenknecht w Niemczech ? Kto odpowie za zapaść polskiej gospodarki, sfery budżetowej, i calej gospodarki, gdy środki finansowe wpycha sie bezmyslnie w konflikt, którego rezultat jest juz znany wszystkim w miare przytomnym obesrwatorom sceny politycznej? To pytanie, na które odpowiedź jest jasna, choć elity polityczne naszego kraju nie chcą jej usłyszeć.