Wymieramy

ako.poznan.pl 13 godzin temu

Stanisław Lem zauważył kiedyś, iż gdyby cała ludzkość (wszyscy ludzie, starzy i młodzi, płci wszelakich – czego jednak choćby Lem nie przewidział) skoczyła na główkę do oceanu i utopiła się bezpowrotnie, wtedy poziom wód na kuli ziemskiej wzrósłby o 1/10 milimetra. Nie dałoby się choćby takiej katastrofy zauważyć. Ja jednak spoglądam na to z innej perspektywy. Znowu wsadzam kij w mrowisko. W mrowisko, które pustoszeje. Na Kanale Zero poruszam problem katastrofy demograficznej. Wkraczamy w jej czas tanecznym krokiem. Do tańca przygrywa orkiestra Sylwestra z jedynką (singlem/singelką/niebinarną osobą poszukującą samospełnienia). A Titanic tonie. Wymieramy. W Polsce wyraźnie szybciej niż prawie we wszystkich innych krajach świata, dużo szybciej niż np. w Rosji, Niemczech, Francji, Czechach, Włoszech czy na Węgrzech, o USA czy Izraelu choćby nie wspominając. Przypominam, iż wedle obecnych szacunków do 2100 roku ludność Polski spadnie poniżej 19 milionów. Czy mamy się z tego cieszyć, iż jeszcze bardziej spadnie liczba Ukraińców? Niektórzy znajdują w tym pociechę. Ja – nie. Bo nasze miejsce, a raczej miejsce naszych nie urodzonych dzieci i wnuków zajmą inni. Ci, którzy katastrofę demograficzną w swoich krajach będą potrafili przyhamować.
Niektórzy odpowiadają, iż nic już u nas nie da się zrobić, żę nie nadrobimy już fatalnych zaniedbań kolejnych rządów, błędów (zamierzonych czy nie) polityki gospodarczej i społecznej z ostatnich czterech dekad (od masowej emigracji – skutku stanu wojennego poczynając).
Owszem, cofnąć czasu nie możemy. Możemy próbować zmniejszyć straty i zwiększyć szanse demograficznego odbicia – za dwa, trzy pokolenia. Ale musimy przynajmniej próbować. Dlatego piszę i wołam. Oczywiście nie ja jeden. Uświadomienie sobie problemu i zdiagnozowanie jego przyczyn to pierwszy krok. Mnie idzie o to, by przygotować takie środki odpowiedzi na tę katastrofę ze strony państwa, jakie państwo może zaoferować: tu m.in. kwestia mieszkań, kredytów, wynagrodzeń, podatków i emerytur (by sprzyjały rodzinom, które maja dzieci, a nie karały za trud wychowania), edukacji, która buduje poczucie sensu ciągłości pokoleń, a nie przekonanie o absurdzie wspólnoty, historii i kultury.
Oczywiście nie tylko państwo za tę katastrofę odpowiada. Wśród komentarzy na mój wykład – wołanie o ratunek dla polskiej przyszłości – pojawiają się i takie głosy:
„Pieniądze pomagają ale to nie dlatego ludzie nie mają dzieci. Po prostu mają tłuczone w mediach, internecie itd iż muszą pierw dorobic się niewiadomo czego, zwiedzić 10 krajów, zrealizować świetna karierę zawodową, korzystać z życia. Potem jak już się wszystko zrealizuje przychodzi 35 rok życia i nagle okazuje się, iż single (singielki) nie mogą znaleźć chętnego na dziecko. Ci co są z w związku i uznają iż w końcu mogą mieć dziecko to przez długie lata nie mogą zajść w ciążę. Długoletnie stosowanie antykoncepcji hormonalnej też nie pomaga w takim wypadku. 30 lat temu kobiety miały dzieci w 20-25 roku życia. Wtedy w wieku 40 lat masz odchowane dzieci, czas pieniądze i możliwości na realizację celów z możliwością posiadania wnuków a choćby prawnuków”.
„Psiecko zamiast dziecka (GW), Polak najgorszym kandydatem na męża (Onet), trendy LGBT, antychrześcijaństwo i hejt na tradycję (TVN). To TE MEDIA są odpowiedzialne za kreowanie w młodych pokoleniach rodziny jako jednostki przestarzałej i niemodnej. To tam należy skierować oręż zmian i napraw. Niezależnie z jakiego kraju pochodzą te media. Czas goni a tyle złego co już uczynili w głowach młodych uznać należy jako STRACONE POKOLENIA”.
„Teraz kobiety życzą sobie na Święta: ‘zatroszcz się o siebie, bądź dla siebie dobra’; to się nazywa samorozwój i niezależność; oczekiwanie, iż będą się kimś opiekować jest traktowane jak forma przemocy (chyba iż jest to pies – to wtedy nie). To syndrom narcystycznej osobowości naszych czasów i trzeba ogromnej systemowej pracy nad przewartościowaniem naszych umysłów, żebyśmy mogli dostrzec, iż dbanie o dzieci jest miarą naszego człowieczeństwa a nie zastępcze ‘ratowanie planety’ po to, żeby poprawić sobie samoocenę”. „Mężczyźni niech się w końcu zaczną opiekować dziećmi i starszymi. Bo nikt od nich tego nigdy nie oczekiwał tylko nagle teraz”.
Wiele konkretnych uwag z Państwa strony zbieram. Po to wołam, żebyście Państwo swoje głosy do programu ratowania Polski dodali. Przekażę je tam, gdzie mogę. Z nadzieją, iż jednak nie wszyscy politycy myślą tylko o sobie, albo o tym, jak opluć swoich politycznych antagonistów, ale są i tacy, którym dobro Polski leży na sercu. Ktoś się z tego śmieje? Chyba ci, co w reakcji na uwagę o grożącym naszej historycznej i kulturowej wspólnocie wymarciu reagują w taki oto sposób:
„Przynajmniej będzie więcej miejsca na plaży nad morzem”… „Doskonale rozumiem dlaczego młodzi nie maja dzieci. To nie wygoda, ale ODPOWIEDZIALNOŚĆ nie pozwala tym ludziom powoływać nowe istoty, by tułały się po płonącej planecie”.
Autorzy tych wpisów to też część naszej wspólnoty – ta część, która chciałaby tę wspólnotę, czyli Polskę, w końcu zlikwidować, by nie zawadzała już ani sąsiadom, ani singlom/singielkom/niebinarnym w realizacji planu bycia nikim, znikąd i donikąd.
Nie tracę nadziei, iż odkryją inny, prawdziwy sens ŻYCIA.
Idź do oryginalnego materiału