Na śniadanie McDonalds, do tego coca–cola plus dużo lodów i cukierków – jak dziecko. Tyle iż żadne dziecko na świecie nie ma na koncie ponad 150 mld dol., a Warren Buffett, jeden z największych inwestorów giełdowych naszych czasów – owszem. Zarobił tyle dzięki wizji, konsekwencji i ciężkiej pracy. Teraz, w wieku prawie 95 lat, może spokojnie osiąść na laurach. W maju ogłosił, iż z końcem roku odejdzie z funkcji dyrektora generalnego Berkshire Hathaway. Co będzie robił? Pewnie to, co lubi najbardziej – jadł, czytał i rozmyślał.
– Zawsze mówię ludziom, iż odkryłem wszystko, co lubię jeść, zanim skończyłem sześć lat. Wiem, iż niektórzy jedzą te wszystkie zielone rzeczy. Ale gdyby ktoś powiedział mi, iż mogę żyć rok dłużej, gdybym jadł tylko brokuły i kilka innych rzeczy, odpowiedziałbym, iż wolę odebrać sobie ten rok i niech pozwolą mi jeść, co chcę – powiedział Warren Buffett w wywiadzie dla NBC. – Sądzę, iż poczucie bycia szczęśliwym robi ogromną różnicę w kwestii długowieczności. Ja jestem szczęśliwy, gdy jem lody albo piję colę – dodał.
Warren Buffett, od ponad 50 lat stojący na czele Berkshire Hathaway, jednej z największych spółek publicznych na świecie, słynie nie tylko z tego, iż kocha „zbilansowaną” dietę złożoną z kilogramów cukru i węglowodanów. Miliarder, który w sierpniu kończy 95 lat, ma jeszcze inne zwyczaje, które podobno zapewniają mu zdrowie i bystrość umysłu, i chętnie o nich mówi.
Śpi osiem godzin dziennie. – Nie mam ochoty przychodzić do pracy o 4 rano – powiedział w 2017 r. w programie PBS „News Hour”. Gra w brydża – w wywiadzie dla „Washington Post” wyznał, iż to najlepsze dla mózgu. Myśli – mniej więcej 30 minut dziennie poświęca tylko i wyłącznie na refleksje, dzięki czemu wpada na dobre pomysły. No i czyta – 5-6 godzin dziennie. Książki, sprawozdania finansowe, raporty roczne – co mu wpadnie w ręce i co wg niego rozwija umysł. – Czytaj 500 stron dziennie. Tak działa wiedza. Buduje się i odkłada jak odsetki – poleca.
Czy to życie idealne? Można by złośliwie powiedzieć, iż skoro Buffett ma już tyle pieniędzy, może sobie na takie luksusy pozwolić. Trzeba mu jednak oddać, iż fortuny ani nie ukradł, ani nie odziedziczył, tylko zgromadził przez lata pracy, a to, iż w tej chwili zajmuje miejsca we wszelakich zestawieniach najbogatszych na świecie, jest zasługą wyłącznie jego uporu i smykałki do pomnażania pieniędzy.
Komu znaczki? Komu akcje?
Jak u innych wielkich i bogatych tego globu, tak i u Warrena Buffetta sprawdza się powiedzenie o nasiąkającej za młodu skorupce. Niebagatelny wpływ na rozwój takiej a nie innej kariery miał z pewnością ojciec dzisiejszego krezusa. Howard Homan Buffett był amerykańskim przedsiębiorcą i politykiem, związanym z Partią Republikańską. W latach 30. ubiegłego wieku zasiadał w Izbie Reprezentantów. Pracował jako makler w banku, potem założył spółkę Buffett-Falk & Company.
Rodzina była zamożna i Buffett nie mógł narzekać na brak wpływów do skarbonki. Mimo to już jako mały chłopiec chciał mieć pieniądze zarobione przez siebie, a nie podarowane. W wieku sześciu lat zajął się handlem – sąsiadom sprzedawał gumy do żucia, potem coca-colę, piłki golfowe, znaczki, podobno choćby własnoręcznie robione kartki okolicznościowe. W wieku
12 lat, kiedy rodzice przeprowadzili się z Omaha w Nebrasce do Waszyngtonu, roznosił gazety. Dostawał pensję w wysokości 175 dol. miesięcznie.
Nie wystarczało mu to. Gdy miał lat 14, zaczął inwestować. Za oszczędności kupił działkę w Nebrasce, którą wydzierżawił. W szkole średniej w salonach fryzjerskich instalował kupione przez siebie automaty do gier. W tym czasie uczył się pilnie i pochłaniał dziesiątki książek o finansach. Jak podaje Business Insider, gdy kończył szkołę średnią, miał już w kieszeni 10 tys. dol., a w wieku 16 lat – 53 tys. dol.
Po szkole średniej nie tracił czasu – zaczął studia w Wharton School na Uniwersytecie Pensylwanii, licencjat zrobił na Uniwersytecie Nebraski, a magisterium z nauk ekonomicznych w Columbia Business School. Wybrał ją, bo wykładał na niej Benjamin Graham, guru inwestycji. Po obronieniu dyplomu jakiś czas pracował w firmie ojca, potem u swojego mentora w Newman Corporation, ostatecznie w 1956 r. wrócił w rodzinne strony i w Omaha założył własną spółkę inwestycyjną Buffett Partnership.
Prawdziwe pieniądze zaczęły płynąć do Buffetta kilka lat później. W 1962 r. jego firma zaczęła wykupować akcje podupadającej firmy tekstylnej Berkshire Hathaway. Początkowo kupował je po 7,2 dol., a w 1965 r. przeprowadził ich agresywny skup po 14,86 dol. za akcję.
W 1964 r. wartość firmy osiągnęła 17 mln dol., a udziałów Buffetta – 1,8 mln dol. Wtedy – choć faktycznie takich sum sam nie zarobił – po raz pierwszy mógł się określać mianem milionera.
W 1967 r. z inicjatywy Buffetta Berkshire Hathaway stało się właścicielem towarzystwa ubezpieczeniowego National Indemnity Company. Było to pierwsze z wielu przejęć dokonanych przez Berkshire Hathaway, za sprawą których spółka przekształciła się w holding wielobranżowy. Buffett objął funkcję CEO i przewodniczącego rady dyrektorów w 1970 r. Wiceprzewodniczącym rady dyrektorów (od 1978 r.) i wieloletnim współpracownikiem Buffetta był nieżyjący już Charlie Munger, którego poznał w 1959 r.
Przez lata firm w portfelu Berkshire Hathaway przybywało i ubywało. Za 70 proc. akcji wciąż odpowiadają prawdziwi giganci. Na początku 2024 r. amerykańska firma The Motley Fool zrobiła zestawienie największych inwestycji Berkshire Hathaway uszeregowanych wg wartości posiadanych akcji. Pierwszą piątkę w tym czasie stanowiły: Apple (168,3 mld dol.), Bank of America (33,2 mld dol.), American Express (27,3 mld dol.), Coca-Cola (24,1 mld dol) i Chevron (16 mld dol.). Poza nimi w I kw. 2025 r. było ok. 180 innych spółek. Jak podaje „Parkiet”, w tym czasie w jej portfelu znajdowało się rekordowe 347,7 mld dol. gotówki, a także ok. 5 proc. amerykańskich bonów skarbowych będących w obiegu. Spółka zapłaciła w zeszłym roku 27 mld dol. podatku. W całej swojej historii wypłaciła tylko raz dywidendę akcjonariuszom. Było to w 1967 r., a Buffett wspominał to później jako „koszmar”. Od tej pory takiego błędu nie powtórzył.
Kwestia zasad
Skarb narodowy, wyrocznia z Omaha, żywa legenda inwestowania, jeden z najlepszych inwestorów wszech czasów. Jego wypowiedzi są podłapywane przez media, a młodzi adepci inwestowania z całego świata chłoną każde jego słowo. Coroczna konferencja, na której odpowiada na pytania akcjonariuszy, stała się już największym wydarzeniem inwestycyjnym roku na świecie. Jego listy do inwestorów – przewodnikiem po świecie finansów.
„Warren Buffett reprezentuje wszystko, co dobre w amerykańskim kapitalizmie i samej Ameryce” – stwierdził Jamie Dimon, dyrektor generalny JPMorgan Chase.
„Warren Buffett zmienił sposób myślenia inwestorów o inwestowaniu” – napisał „The New York Times” i przypomniał jego słowa, które kiedyś skierował do akcjonariuszy Berkshire Hathaway. „Lepiej kupić znakomitą firmę po przyzwoitej cenie, niż przyzwoitą firmę po znakomitej cenie”.
Takie opinie nie dziwią, skoro – jak podaje „Forbes” – od 1965 r. jego Berkshire Hathaway przyniosło 19,8 proc. rocznej stopy zwrotu w porównaniu z 10,2 proc. dla indeksu S&P 500, co daje wartość 140 razy większą niż trzymanie się indeksu dużych spółek przez 59 lat. „Parkiet” wylicza, iż od 1964 r. do końca 2024 r. wartość akcji Berkshire Hathaway wzrosła o 5 502 284 proc., podczas gdy indeks S&P 500 zyskał 39 054 proc. Stała się ona ósmą pod względem kapitalizacji spółką giełdową na świecie (największą niebędącą firmą technologiczną ani koncernem naftowym).
Taki sukces był możliwy dzięki temu, iż Warren Buffett adekwatnie od początku swojej działalności giełdowej w praktyce realizuje to, czego w teorii nauczył się od swojego guru Benjamina Grahama jeszcze na studiach i dzięki pracy w jego firmie. – Jego głównymi zasadami były: traktować akcje jak biznesy, wykorzystywać fluktuacje rynkowe na swoją korzyść i utrzymywać margines bezpieczeństwa. Tego uczył nas Graham – wspominał Buffett.
Warren Buffett, tak samo jak Benjamin Graham, uważa, iż krótkotrwałe ruchy na giełdzie często są nieprzewidywalne i przypadkowe. Ważne, by skupić się na dokładnej analizie wartości firmy i planować inwestycje w dłuższym horyzoncie czasowym. najważniejsze jest zdefiniowanie rzeczywistej wartości spółki. jeżeli aktualna cena jest niższa niż szacowana wartość rzeczywista, mamy do czynienia z dobrą okazją do zakupu akcji.
Nadrzędne zasady są dwie. 1. Nigdy nie trać pieniędzy. 2. Nigdy nie zapominaj o zasadzie nr 1. Brzmi banalnie, ale banalne nie jest.
Pierwszym pytaniem, jakie stawia sobie Buffett przed zakupem akcji, jest to, czy model biznesowy firmy jest zrozumiały, bo im prościej tym lepiej. Inwestor powiedział kiedyś, iż biznes musi być bardzo prosty, ponieważ kiedyś nadejdzie taki dzień, iż na fotelu prezesa zasiądzie idiota, a wtedy, im prostsze będzie miał przed sobą zadanie, tym lepiej.
Poza tym zarząd musi być godny zaufania. Liczby mogą się zgadzać, w sprawozdaniach nieustające jest pasmo sukcesów, ale jeżeli ludzie są nie w porządku, nie ma o czym rozmawiać. Wycena – ta nie może być wygórowana. Wyniki finansowe muszą pozostawać w trendzie wzrostowym od wielu lat. Nie mogą być też poszarpane i cykliczne – osiągnięcie w jednym roku zysku, w drugim straty, a w trzecim ponownie zysku, wyklucza potencjalną zdobycz z radaru Buffetta.
Firma powinna mieć tzw. fosę, czyli ochronę przed obecną i potencjalną konkurencją. Może to być pozycja monopolisty, silna marka czy ochrona patentowa, dzięki czemu pozycja firmy nie będzie zagrożona przez wiele lat.
Na koniec zaś – cierpliwość i dyscyplina. Nie należy kupować nic pod wpływem emocji, spekulacji, a już broń Boże czyichkolwiek namów.
Efekt? Imponujące liczby odnoszące się zarówno do spółki, jak i samego Buffetta. Wg Stock Analysis kapitalizacja rynkowa Berkshire Hathaway wzrosła z 84,09 mld dol. w 1998 r. do nieco ponad 1 mld dol. w czerwcu 2025 r., co daje roczną stopę wzrostu na poziomie 9,95 proc.
Inwestor dokonał zaś spektakularnego przeskoku ze statusu multimilionera do miliardera. Jeszcze w 1982 r. „Forbes” wyceniał go w rankingu najbogatszych Amerykanów na 250 mln dol., ale już w 1985 r. Buffett wart był 1 mld dol. Miał wówczas 55 lat. W 2008 r. był numerem jeden na liście najbogatszych „Forbesa”. Jego majątek wynosił wówczas jednak „tylko” 62 mld dol. W 2020 r. spadł z podium rankingu najbogatszych. W pierwszym tygodniu maja 2025 r. 160,5 mld dol., co dawało mu szóste miejsce w zestawieniu miliarderów Bloomberga, w czerwcu spadł na ósme. Od 35 lat wypłaca sobie pensję w wysokości 100 tys. dol.
Pieniądze to nie wszystko
W sumie jednak dla samego Buffetta nie ma to większego znaczenia. Miliarder słynie bowiem ze swojej niezwykłej skromności.
Od 50 lat mieszka w pięciopokojowym domu w Omaha, który kupił za 31,5 tys. dol. Swoją drogą w wywiadach często śmiał się z tego, iż była to prawdopodobnie jego najgorsza inwestycja w historii. Wydanie prawie 32 tys. dol. na dom pozbawiło go miliardów kilkadziesiąt lat później.
Nie ma jachtów, luksusowy
domek letniskowy sprzedał, od lat jeździ też jednym z sedanów Cadillaca.
Z pewnością byłby bogatszy, gdyby nie przeznaczał tyle pieniędzy na cele charytatywne. Buffett zaczął rozdawać swój majątek w 2006 r. po śmierci swojej pierwszej żony. Przekazał wtedy ponad 12 mln akcji Berkshire Hathaway pięciu fundacjom charytatywnym. Wartość darowizny wynosiła ok. 37 mld dol., co stanowiło największą darowiznę w historii Stanów Zjednoczonych.
Do tej pory rozdał już ok. 60 mld dol., w maju 2025 r. 6 mld dol. w akcjach Berkshire Hathaway trafiło do czterech rodzinnych organizacji charytatywnych i Gates Foundation. Tę ostatnią Buffett wspiera często, głównie za sprawą tego, iż od lat przyjaźni się z Billem Gatesem. Kiedyś namawiano go nawet, żeby zainwestował w Microsoft. Nie zdecydował się, argumentując to tym, iż kompletnie nie wie, o co w działalności spółki chodzi, a skoro nie rozumie, nie zamierza się w to pakować.
Po jego śmierci majątek także ma trafić do potrzebujących. W zeszłym roku w testamencie jasno określił, iż pieniądze trafią do fundacji nadzorowanej przez jego dzieci. Susie Buffett ma 71 lat, Howard Buffett – 70 lat, a Peter Buffett 67 lat. Będą mieli około dekady na rozdysponowanie i muszą zdecydować jednomyślnie, gdzie je przeznaczyć.
Zanim to jednak nastąpi, z końcem roku Buffett ma przejść na emeryturę. Swoją decyzję ogłosił na konferencji w maju.
– Jutro mamy posiedzenie zarządu Berkshire, w którym zasiada 11 dyrektorów. Dwójka z nich – moje dzieci, Howie i Susie – wie, o czym zamierzam mówić. Dla reszty będzie to nowość, ale myślę, iż nadszedł czas, aby Greg został dyrektorem generalnym firmy z końcem roku – powiedział Buffett w ostatnich minutach corocznego spotkania inwestorów na początku maja.
Zaznaczył, iż przez cały czas będzie gdzieś w pobliżu, aby pomagać, ale ostateczne decyzje będą należały do Grega Abla, 62-letniego w tej chwili wiceprezesa odpowiedzialnego za działalność niezwiązaną z ubezpieczeniami w Berkshire. Ten został wyznaczony na jego następcę już w 2021 r., a Buffett ufa mu bezgranicznie. – Gdyby coś mi się stało jutro, Greg wie, co ma robić – mówił wtedy.
Buffett powiedział również, iż nie ma zamiaru sprzedawać żadnych swoich akcji Berkshire, z których prawie wszystkie zostaną przekazane na cele charytatywne po jego śmierci. – Chciałbym dodać, iż decyzja o zatrzymaniu wszystkich akcji jest decyzją ekonomiczną, ponieważ uważam, iż perspektywy Berkshire będą lepsze pod kierownictwem Grega niż moim – zapewniał podczas konferencji.
Co dokładnie będzie robił emerytowany miliarder? Trudno powiedzieć. Pewnie, jak do tej pory, czytać, grać w brydża, rozmyślać i spędzać czas z bliskimi ludźmi, których uważa za największe dobrodziejstwo. Pytany kiedyś o sekret swojego sukcesu, zdrowia i szczęścia, na konferencji w 2008 r., powiedział: – Cóż, zaczynasz od zbilansowanej diety – jedząc cukierki – śmiał się na corocznym spotkaniu w Berkshire. – Ale serio. Mamy wspaniałych partnerów, wspaniałych menedżerów, wspaniałe rodziny. Jak można być sfrustrowanym, jeżeli życie jest błogosławione na tyle sposobów?