Dramatyczną sytuację pracowników zakładu firmy Albatros z Wałcza przedstawiła "Interwencja". Choć większość z kilkudziesięciu poszkodowanych osób pracowała tam przez kilkanaście lat, to teraz ledwo wiąże koniec z końcem.
Nie dostali wynagrodzeń. Potem wręczono im wypowiedzenia
Pracownica firmy przyznała w rozmowie z "Interwencją", iż choć pewne problemy zaczęły się pojawiać już na początku 2024 r., to zarząd spółki zapewniał, iż nie ma powodów do zmartwień. "W lipcu pojawiły się pierwsze wypowiedzenia, ale w sierpniu zostały cofnięte" - powiedziała. "W połowie lipca kadrowa mówiła, iż zwolnień nie będzie. Dwa tygodnie później przyszłam do pracy i dostałam wypowiedzenie. Oszukiwali nas" - dodała. Reklama
Mając na uwadze to, iż niektórzy pracownicy od kilku miesięcy nie otrzymywali wynagrodzeń, sami podejmowali decyzję o odejściu z zakładu. Na tym jednak nie koniec.
"Ubezpieczenie grupowe mieliśmy w PZU. Na początku składki były odprowadzane, potem z kwitów widać, iż PZU tych pieniędzy nie dostało, ale nam odciągali z pensji" - zdradziła w rozmowie z "Interwencją" inna kobieta.
Były pracownik zakładu przyznał, iż z uwagi na brak wypłaty po prostu przestał przychodzić do pracy. "Ci co zostali, to czekają nie wiadomo na co. Było nas ponad 400, a w tej chwili zostało około 60 osób" - dodał.
Nie mają środków na rachunki i leki. Walczą o odzyskanie pieniędzy
Z relacji pani Elżbiety, byłej pracownicy zakładu, wynika, iż w zakładzie pracowały małżeństwa, które teraz zostały bez żadnego źródła dochodu. Oberwało się również samotnym rodzicom. "Jest bardzo dużo samotnych matek czy ojców, którzy zostali z niczym, zostali bez środków do życia, niektórzy tracą mieszkania" - wyjaśniła.
Inna kobieta przyznała, iż jednym ze sposobów na przetrwanie jest pożyczanie pieniędzy m.in. od członków rodziny, którym również się nie powodzi. "Jest ciężko przespać jakąkolwiek noc, taka sytuacja stała się, iż nic nie ma na koncie" - podkreślił pan Maciej, który w kwietniu wraz z mamą dostał pracę w zakładzie. Jak podaje "Interwencja", byli pracownicy walczą o odzyskanie pieniędzy. "Chodzi nam o to, żebyśmy odzyskali pieniądze, na które ciężko pracowaliśmy" - przekonują pracownicy.
Zarząd spółki wydał oświadczenie
Dziennikarze próbowali się skontaktować z prezesem spółki, jednak udało im się tylko otrzymać oświadczenie od zarządu. "Planujemy przejść do sądowego postępowania sanacyjnego. Działania te pozwolą nam nie tylko na kontynuację produkcji, ale także umożliwią pracownikom zgłoszenie roszczeń z tytułu zaległych wynagrodzeń do Funduszu Świadczeń Pracowniczych" - przekonuje zarząd.
Adw. Eliza Kuna przyznała, iż "na dzień nagrywania naszej (z "Interwencją" - red.) rozmowy rejestrze sądowym nie ma wzmianki, żeby taki wniosek w ramach postępowania sanacyjnego został złożony".
Dodała, iż jej zdaniem sprawą powinien zająć się prokurator. Wśród potencjalnych nieprawidłowości wskazała możliwość m.in. celowego narażenia spółki na niewypłacalność, nieterminowego złożenia wniosku o upadłość czy brak wypłaty wynagrodzeń.