Zarabiamy na lawecie

franchising.pl 1 tydzień temu

Zepsute i rozbite auta, ale też niewierni małżonkowie, którym podczas schadzki samochód utknął w lesie – z usług „laweciarzy” korzystają różni klienci. Jak się prowadzi firmę, zajmującą się holowaniem aut?

<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="355" src="//www.youtube.com/embed/1v4gNReNoRY?rel=0" width="630"></iframe>Jeśli chcielibyśmy określić jednym słowem pracę w branży holowniczej, to chyba najlepsze będzie – nieprzewidywalna. Trzeba być ciągle pod telefonem, dzień i noc. I nigdy nie wiadomo, ilu klientów będziemy mieć danego dnia, ani dokąd przyjdzie nam pojechać.

– Wyłączając telefon traci się klienta – podkreśla Mirosław Marczuk, właściciel firmy holowniczej. – Specyfika tej pracy polega na tym, iż jednego dnia mam powiedzmy 10-12 zleceń, a choćby czasami więcej i oddaję część kolegom z branży. Przekierowuję klientów do nich. A czasami jest tak, iż powiedzmy przez 2-3 dni nie wyjadę wcale. Bo owszem są telefony, ale to klientowi cena się nie podoba, albo nie jestem w stanie mu pomóc, bo ma za ciężkie auto.

Tajniki holowniczego biznesu

Aby holować samochody nie trzeba mieć specjalnych uprawnień.

– Na tzw. małą lawetę, do 3,5 tony wystarczające są prawo jazdy kategorii B, czyli to, co każdy z nas posiada – wyjaśnia Mirosław Marczuk.

Z rozmowy Mirosława Marczuka z Anna Smolińską dowiecie się też:

  • Jak zdobywać klientów w tym biznesie?
  • Czy „laweciarze” współpracują z firmami ubezpieczeniowymi?
  • Ile kosztuje laweta i jaką najlepiej wybrać?
  • Czy bardziej opłaca się jeździć na długich czy krótkich trasach?
  • Jak wycenia się usługę holowania?
  • Czy dla klienta taniej zawsze znaczy lepiej?

Więcej rozmów biznesowych i ciekawych pomysłów znajdziecie na naszym kanale Franchising-PL na YouTube. Zachęcamy do subskrypcji!

Idź do oryginalnego materiału