W zeszłym roku czytałem jak szalony, w tempie ponad jednej książki na tydzień. Łykałem jedną pozycję za drugą. Czytałem, bo chciałem dowiedzieć się co o produktywności, organizacji, finansach, nawykach wiedzą inni. Rok skończyłem z wynikiem 56 przeczytanych pozycji.
Wiele z tych książek zawierało masę bezcennych wskazówek. Kilka z nich uderzyło mnie nowatorską ideą. W paru znalazłem interesujące pomysły.
Popełniłem tylko jeden błąd.
Nie robiłem notatek.
Nie stworzyłem żadnego archiwum, do którego mógłbym „zwrócić się o pomoc” w konkretnej sprawie. Nie dbałem o stworzenie własnej, osobistej bazy wiedzy do której mógłbym wracać.
Dziś wiem, iż czytanie bez notowania to strata czasu. Sam akt czytania książki nie poszerza wiedzy w żaden sposób. No, może na chwilę. Po kilku tygodniach jednak kilka pamiętam z tego co przeczytałem.
Uświadomiłem sobie, iż spędziłem setki godzin chłonąc wiedzę, z której kilka mi zostało. Większości z tych książek mógłbym równie dobrze w ogóle nie dotknąć.
Pod koniec 2019 zacząłem więc notować. Wciąż jednak popełniając masę błędów w samym procesie notowania.
Przełom przyszedł na początku 2020, kiedy w moje ręce trafiła książka „How to take smart notes”. Autor – Sonke Ahrens – opisuje tam metodę sporządzania notatek wymyśloną przez Niklasa Luhmanna.
Zettelkasten – bo tak nazywa się wspomniana metoda – pomogła Luhmannowi napisać ponad 70 książek i opublikować 400 artykułów czyniąc z niego tym samym jednego z najbardziej produktywnych pracowników naukowych.
Zanim jednak opowiem ci jak wdrożyć Zettelkasten i jak wygląda mój obecny proces notowania, zerknijmy najpierw na tradycyjne sposoby sporządzania notatek i co jest z nimi nie tak.
Co jest nie tak z tradycyjnymi notatkami?
W skrócie? Mamy za dużo notatek porozrzucanych w różnych miejscach i w żaden sposób ze sobą nie połączonych (zanim powiesz „ale przecież ja swoje notatki taguję” przeczytaj dalej). Notatek, których tak naprawdę nie rozumiemy. Notatek, do których nigdy nie wrócimy, bo nie ma ku temu powodów.
Zakreślanie to najgorsza forma sporządzania notatek
Zastanów się jak wygląda Twój proces notowania. W jaki sposób najczęściej robisz notatki z przeczytanych materiałów?
W papierowym notatniku? W aplikacji typu Evernote? Na karteczkach samoprzylepnych? A może podkreślasz interesujące fragmenty w książce czy na Kindle? Robisz notatki na marginesach? Tworzysz konspekty?
Mój genialny pomysł na „gromadzenie” wiedzy na początku polegał na zaginaniu rogów stron na których znalazłem interesujący fragment. Nigdy! Ani razu choćby nie wróciłem do choćby jednej tak „oznaczonej” strony.
Brawo ja.
Zacząłem więc podkreślać najważniejsze fragmenty, albo przepisywać najistotniejsze zdania z pozaginanych kartek. kilka to zmieniło.
Wszystko jedno czy tak sporządzone zapiski zostają na zawsze w Kindle highlights, trafiają do komputera, notesu czy w formie ksero do jakiegoś potężnego segregatora. Taka forma notowania jest prawie tak efektywna jak nierobienie notatek zupełnie.
Szafa pełna notatek
Wydawać by się mogło, iż im więcej cytatów, im więcej skopiowanych treści, im więcej podkreślonych zdań tym lepiej. To przecież wiedza w najczystszej postaci. A im więcej wiedzy tym jesteśmy mądrzejsi?
To iluzja.
Umberto Eco twierdził, iż taki sposób notowania (a raczej gromadzenia notatek) może wręcz stać się wymówką dla adekwatnego przyswajania wiedzy. Praca włożona w sporządzenie notatek, skopiowanie treści, zrobienie ksero daje złudzenie iż zrobiłem już wystarczająco dużo. Fakt posiadania tych notatek wydaje się wystarczający. Nie muszę do nich wracać, ani tym bardziej czytać.
Brzmi jak flashback z czasów studiów. Pamiętasz? Godzina w kolejce do ksero, wydane kilkanaście złotych na kopie, targanie tego wszystkiego do akademika – czyż to nie wystarczające zaangażowanie w naukę?
Taki nieogarnięty stos notatek to odpowiednik pudła z chaotycznie splątanymi kablami i przejściówkami, które przecież „kiedyś się przydadzą”.
Szafa pełna notatek niczego cię nie nauczy.
Cytaty zamiast faktycznych notatek
Oto kolejny poważny problem z kopiowaniem cytatów i fragmentów książek. Wydaje ci się iż rozumiesz to co czytasz… do momentu w którym masz to zapisać własnymi słowami.
Nie wierzysz? Weź pierwszą lepszą książkę, otwórz na losowej stronie (najlepiej na jednej z tych z zagiętym rogiem) i spróbuj zapisać dowolny fragment swoimi słowami. Gwarantuje, iż zajmie ci to więcej czasu niż się spodziewasz.
Pisanie zmusza do jaśniejszego formułowania myśli. Kopiując natomiast, nie myślisz zupełnie. A jeżeli nie musisz myśleć, to kilka też zapamiętasz.
Brak połączeń między notatkami
Do tej pory moje ograniczały się do skopiowanych fragmentów książek czy artykułów, których nie do końca rozumiem. Więc tak naprawdę nie wiem co wiem.
Nowe notatki w żaden sposób nie odnoszą się do starych. Nie są ze sobą połączone. Nie nadają się do ponownego użycia w projektach innych niż ten na potrzeby którego je sporządzałem.
Nie ma więc żadnego powodu by do nich wracać. Raz zapisane odchodzą w zapomnienie.
Notowanie liniowe
Jeśli zapiski sporządzasz w papierowym notatniku, to każda z tych notatek dostała swoje konkretne miejsce, którego nigdy już nie opuści. Zapiski ze strony 26 notatnika zostaną tam na zawsze.
Nawet jeżeli na stronie 91 zapiszesz coś co mocno łączy się z notatką ze strony 26, nie zobaczysz tego połączenia.
Notatnik jest pewną formą książki, a książki narzucają bardzo konkretny sposób przyswajania informacji. Z założenia powinno się je czytać od początku do końca, od lewej do prawej.
Kartkowanie notatnika za każdym razem gdy potrzebujesz dotrzeć do konkretnej notatki nie brzmi jak dobry pomysł, prawda?
Nadmierna kategoryzacja
Na drugim biegunie mamy aplikacje do sporządzania i archiwizowania notatek. I jeżeli tak jak ja jesteś perfekcjonistą, który uwielbia dobrze zorganizowane systemy… współczuję.
Nie dlatego, iż stworzenie systemu kategoryzacji jest niemożliwe. Wręcz przeciwnie. To pułapka, bo sam system stworzyć jest stosunkowo łatwo, a aplikacje do prowadzenia notatek wręcz do tego zachęcają.
Natomiast stworzenie dobrego systemu wcale już takie proste nie jest. To wyzwanie wymagające planowania, bez gwarancji powodzenia. A jeżeli nie mogę zrobić tego idealnie – to choćby nie będę zaczynał.
Ale choćby jeżeli perfekcjonistą nie jesteś – kategoryzowanie, organizowanie i archiwizowanie notatek może wywołać spory ból głowy.
Konieczność zdecydowania czy dana notatka powinna trafić do tej czy innej kategorii, dobieranie odpowiednich tagów do każdego z zapisków powoduje zmęczenie decyzyjne.
W książce Design Your Work, Tiago Forte słusznie zauważa, iż część z tych notatek nie jest choćby istotna. Spędzanie znacznej ilości czasu i zasobów nad decydowaniem gdzie ma trafić niespecjalnie ważna notatka to absurdalne zachowanie.
Gdzie tak naprawdę leży problem?
Nawet najlepiej zorganizowane notatki będą zapomniane jeżeli nie będzie powodu by do nich wracać. A takiego powodu nie będzie jeżeli nowe notatki nie będą „linkować” do starych. Brak połączeń między nimi utrudnia odkrywanie nowych pomysłów, a na tym przecież polega kreatywność.
Kreatywność to łączenie ze sobą informacji, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego. Sonke Ahrens pisze, iż „prawdziwie mądry człowiek to nie ten który zna mnóstwo faktów i wie wszystko, ale ten który potrafi te fakty interpretować i w tych interpretacjach znaleźć sens.”
Z niepołączonych ze sobą fragmentów książek ciężko będzie wykrzesać choćby iskrę kreatywności. choćby jeżeli tych fragmentów będą tysiące.
Generalnie nieciekawie. Dupa zbita z tymi notatkami, powiedziałbym.
I wtedy na białym koniu wjeżdża Zettelkasten
Nazwa metody pochodzi z niemieckiego. Zettel oznacza kawałek papieru (notatkę). Kasten to pudełko. Zettelkasten to nic innego jak pudełko z notatkami. Nie zeszyt, notes czy segregator. Pudełko.
Niklas Luhmann, twórca metody „trochę” się zagalopował. Jego Zettelkasten przybrał formę nie pudełka, a wielkiej szafy z szufladami. Pudełko mogło by nie sprostać kreatywności Luhmanna, bo ten w swojej karierze zebrał ponad 90.000 notatek.
Wyobraź sobie, iż musisz skategoryzować 90.000 notatek w… Evernote? Powodzenia. Luhmann choćby nie próbował używać komputera. Zettelkasten nie polega na kategoryzowaniu.
Sedno i siła tej metody polega na łączeniu notatek ze sobą. Organizują się same.
Zettelkasten Niklasa Luhmanna
Luhmann podczas zbierania materiałów do swoich prac zapisywał każdy nowy pomysł, każdą ideę na pojedynczej kartce papieru. Każdej takiej karcie nadawał unikalny identyfikator. System Luhmanna sprawiał, iż „spokrewnione” notatki były zawsze blisko siebie.
Każda nowa notatka oprócz własnego identyfikatora zawierała również identyfikatory notatek, z którymi w jakiś sposób była połączona.
Dlaczego to takie ważne?
Za każdym razem kiedy dodaję notatkę do Zettelkasten, metoda niejako zmusza mnie do poszukania połączeń. Muszę znaleźć notatkę pokrewną do tej którą właśnie tworzę. To poszerza moje horyzonty, pozwala odkryć zależności między pomysłami, o których nie miałem pojęcia. Tak rodzi się kreatywność.
Po kilku tygodniach notowania metodą Zettelkasten moja sieć notatek wygląda następująco. I rośnie z każdym dniem.
Zasady metody Zettelkasten
Jedyną zasadą, bez której Zettelkasten nie ma sensu, jest to aby notatki były ze sobą połączone. Należy unikać notatek-sierot, bez odnośnika do innych. Do takich najprawdopodobniej nigdy nie wrócisz.
- Jedna notatka to jeden pomysł, jedna idea. Nie elaborat roztrząsający całą dziedzinę nauki.
- Notatka powinna być kompletna i przejawiać pełną wartość bez większego kontekstu.
- Notatka powinna być przy tym krótka, tzn. mieścić się na niewielkiej kartce, np. rozmiaru A6. jeżeli Zettelkasten prowadzisz na komputerze – przyjmij, iż cała notatka powinna być widoczna bez konieczności przewijania ekranu.
- Każdą nową notatkę łącz z tymi wcześniej zapisanymi.
- Notatki zapisuj własnymi słowami. Nie kopiuj i nie przepisuj.
- Każda notatka powinna zawierać źródło. Dopisz gdzie znalazłeś pomysł, skąd takie a nie inne przemyślenia.
- Łącz notatki ze sobą. Zawsze.
- Zettelkasten to dobre miejsce na własne przemyślenia. Dopisuj je dokładnie tak samo jakbyś tworzył notatkę z innego źródła.
- Olej strukturę i organizację. O ile każda z notatek będzie wskazywać kolejną – znajdziesz drogę do każdej z nich.
- Dlatego… łącz notataki.
- Nie usuwaj notatek z Zettelkasten. jeżeli któraś przestała być istotna – napisz po prostu dlaczego.
- Nie ograniczaj się w dodawaniu notatek. Luhmann miał ich ponad 90.000. Wartość Zettelkasten zależy od liczby notatek w środku.
- Aha… łącz notatki ze sobą.
Skąd będziesz wiedział co nadaje się do twojego Zettelkasten? Kiedy w trakcie konsumowania dowolnej informacji pomyślisz „hmm… ciekawe” albo „to do mnie przemawia” – to jest dobry znak, iż warto taki pomysł czy ideę zapisać.
Jak Zettelkasten zmienił sposób w jaki czytam książki
Dziś, kiedy siadam do czytania zawsze mam ze sobą notatnik. Wszystko jedno czy czytam artykuły z Instapaper, tradycyjną książkę czy ebooka na Kindle.
Czytam z dużo większym skupieniem. Zacząłem polować na nowe pomysły. Nie tylko konsumuję treść książki ale skupiam się dużo bardziej na tym co rzeczywiście mogę z niej wyciągnąć. Co po przeczytaniu danej pozycji zostanie w moim archiwum. Mam wrażenie, iż gdzieś podświadomie staram się nakarmić Zettelkasten jak najlepiej.
Nie zaginam rogów (; Przestałem też zakreślać fragmenty. Notuję w trakcie czytania. Nie przepisuję cytatów z książki, a każdą notatkę zapisuję własnymi słowami. Tylko taki sposób daje gwarancję, iż zrozumiałem to co czytam i tylko wtedy faktycznie będę się uczył.
Z dobrej książki zostaje mi 10-15 stron manualnie spisanych notatek. Raz w tygodniu kopiuję zapiski z notesu do aplikacji na komputerze (o tym niżej), a następnie spędzam kilka chwil łącząc notatki z tymi, które wprowadziłem wcześniej.
Tak, taki tryb czytania zajmuje więcej czasu. Ale – jak wspomniałem na początku tekstu – w zeszłym roku spędziłem setki godzin czytając i (prawie) nic nie pamiętam. Niektóre pozycje przeczytałem ponownie już z zastosowaniem Zettelkasten i różnica w ilości przyswojonej wiedzy jest ogromna.
Czego potrzebujesz by zacząć?
Kilku kartek papieru i długopisu. Kiedy następnym razem natkniesz się na pomysł, który do ciebie przemawia – zapisz go własnymi słowami na kartce. Oto twoja pierwsza notatka.
Aplikacje do Zettelkasten
Kiedy po raz pierwszy natknąłem się na opis metody, naturalnie zacząłem szperać w Sieci w poszukiwaniu systemu do Zettelkasten.
Nie ma.
To znaczy, nie znajdziesz nic sensownego. Jest Zettlr, jest 1Writer, pluginy do Sublime. Na Mac OS jest The Archive stworzony specjalnie z myślą o metodzie. Obsługa jednak jest tak toporna, iż szybciej radziłbym sobie z notatkami papierowymi. Jest też nowe SuperNotes, które wizualnie przypomina Zettelkasten, ale obawiam się, iż całość idzie w kierunku przerostu formy nad treścią.
No dobra… jest jedna sensowna aplikacja.
To Roam Research. Misją twórców jest umożliwienie każdemu stworzenia sieci połączonych ze sobą myśli i notatek i tym samym swojej własnej, osobistej bazy wiedzy. Zettelkasten jak nic.
Roam jest w tej chwili darmowy (docelowo ma kosztować $15-20/msc). Nie ma aplikacji mobilnej i dostępny jest jedynie z poziomu przeglądarki. A mimo to, jest najlepszym aktualnie dostępnym rozwiązaniem.
Zdaję sobie sprawę, iż Roam na pierwszy rzut oka może przerażać swoją surowością i tak naprawdę brakiem „klikalnego” interfejsu. Ale naprawdę warto spróbować.