Kobieta całą sytuację opisała na forum Reddit i poprosiła, by internauci przedstawili jej swój punkt widzenia. - W moim budynku jest osoba, która przynosi ze sobą do pracy niemowlę, a ono płacze, krzyczy i się wierci, jak to robią niemowlęta - wyjaśnia autorka wpisu. Dodaje także, iż w ich firmie panuje zwyczaj pracy przy otwartych drzwiach. - Zamykanie moich drzwi trochę pomaga, ale mamy kulturę zostawiania drzwi otwartych, aby zasygnalizować, iż jesteśmy dostępni na improwizowane spotkanie - tłumaczy i zastanawia się, jak ma wykonywać swoje obowiązki, gdy bardzo przeszkadza jej obecność małego dziecka. - Niesamowicie trudno jest się skupić na czymkolwiek, mając płaczące dziecko w uchu.
REKLAMA
Zobacz wideo 800 plus na dziecko - dużo czy mało?
To już donos? "Tu jest wiele wrażliwych osobowości"
Pracownica, której przeszkadza hałas, chciała załatwić sprawę polubownie, ale obawiała się reakcji matki niemowlęcia. - Nie znam jej i nie pracujemy w tym samym dziale. Pracuję w biurze, w którym jest wiele wrażliwych osobowości i ego, i nie byłam pewna, czy mogę po prostu poprosić ją o zamknięcie drzwi, nie wywołując III wojny światowej, ani z nią indywidualnie, ani między naszymi działami - wyjaśnia. Zamiast na osobistą rozmowę, zdecydowała się więc poprosić o pomoc dział HR.
- Wysłałam bardzo ładnie sformułowanego maila do HR z prośbą, aby ktoś mógł ją poprosić, by uprzejmie trzymała drzwi zamknięte, gdy ma przy sobie dziecko - napisała autorka posta, która mimo wszystko ma wyrzuty sumienia z powodu swojej reakcji i zastanawia się, czy w ten sposób doniosła na koleżankę.
Elastyczność kontra potrzeby innych. HR: To nasza sprawa
Choć autorka wpisu źle czuje się ze swoją decyzją, dział kadr pochwalił jej zachowanie. Popierają ją także internauci. "To nie jest donosicielstwo. To... procedura. To dosłownie to, za co im płacą", "Przestrzeganie adekwatnych kanałów jest najważniejsze w miejscu pracy. Działałeś odpowiedzialnie i profesjonalnie", "Zajęłaś się tym profesjonalnie. HR potwierdziło, iż to ich domena, a ciągłe płaczące dziecko wpływa na pracę każdego. Priorytetem była dla Ciebie produktywność i szukałaś dyskretnego rozwiązania".
Dziecko w miejscu pracy. "Poprosiłam synka koleżanki, by narysował ilustrację"
Zapytaliśmy, czy pracownikom przeszkadzałaby sytuacja, w której współpracownik przyprowadza dziecko do pracy. Zdania były podzielone. - Nie przepadam za dziećmi, więc zdecydowanie przeszkadzałoby mi płaczące albo marudzące dziecko przy biurku - mówi Ola.
- Koleżanka kiedyś przyprowadziła synka, bo miała jakąś podbramkową sytuację w domu. Nikt się nie czepiał, staraliśmy się pomóc i zagadać małego, żeby się nie nudził. Poprosiłam go, żeby narysował mi ilustrację do tekstu - dodaje Ilona.
- Czułabym dyskomfort, ale nie stawiałabym sprawy na ostrzu noża, są w życiu różne sytuacje i trzeba być elastycznym - mówi Karolina.
Firmy mają problem. Stawiają na różne rozwiązania
Opisana na forum sytuacja to wcale nie rzadkość. W czasach, gdy elastyczność i inkluzywność stały się kluczowymi wartościami na rynku pracy, wiele firm otwiera się na potrzeby pracowników-rodziców. Możliwość przyprowadzenia dziecka do biura, choć przez cały czas nieczęsta, mieści się w ramach tzw. rozsądnych dostosowań. - Pracuję w biurze, w którym jest dużo młodych rodziców. Mamy bardzo zgrany zespół, dlatego razem z szefostwem ustaliliśmy, iż w sytuacjach kryzysowych możemy wziąć ze sobą dziecko do pracy. Zdarzało się, iż była z nami choćby czwórka maluchów. Nikomu to nie przeszkadzało, a robota była zrobiona - mówi Ewa.
- Pracujemy głównie zadaniowo, więc kierownikowi nie robi różnicy, gdzie, z kim i skąd pracujemy. Ważne, iż projekty są wykonane dobrze i na czas. To super podejście - dodaje Urszula, która zajmuje się marketingiem.
Czy zdarzyło wam się zabrać ze sobą dziecko do pracy? A może znaleźliście się w sytuacji podobnej do tej z artykułu? Czy przeszkadzałoby wam dziecko współpracownika w miejscu pracy? Podzielcie się swoimi historiami, pisząc: [email protected]