Agnieszka Niedziałek zbudowała włosingowe imperium. „Doświadczenie, które ludzie zdobywają w 30 lat, ja zdobyłam w 5”.

fashionbiznes.pl 1 rok temu

To ona stworzyła pojęcia „włosing” i zgromadziła wokół pielęgnacji włosów ogromną społeczność. Jak wyglądała droga Agnieszki Niedziałek, która w tej chwili jest właścicielką dwóch marek: Napieknewlosy.pl i Hairy Tale oraz influencerką beauty?

Od zawsze wsłuchiwała się w potrzeby swoich obserwatorów, ale też słuchała intuicji. Jest idealistką, wierzy, iż każdy ma dobre intencje, a gdy coś ją zainteresuje, angażuje się w to na 100%. Z wykształcenia nauczycielka, Agnieszka Niedziałek zapoczątkowała boom na domową pielęgnację włosów, czyli „włosing”. Zaczęła od fanpage’a na Facebooku, a następnie rozwijała kolejne kanały, takie jak blog i kanał na platformie YouTube. w tej chwili jest założycielką sklepu internetowego Napieknewlosy.pl oraz marki beauty Hairy Tale, produkującej kosmetyki do włosów.

Aleksandra Jóźwiak, Fashionbiznes.pl: Skąd u Ciebie pasja do pielęgnacji i dbania o włosy?

Agnieszka Niedziałek: Zaczęło się od tego, iż spaliłam swoje włosy. W ogóle u wielu osób się tak zaczyna. W zasadzie nigdy nie przywiązywałam większej wagi do tego, ale wtedy uznałam, iż skorzystam z domowych sposobów na poprawę kondycji włosów. Wtedy królowały różne wcierki, olejowanie, więc stwierdziłam, iż sprawdzę, czy działają. Niektóre z nich faktycznie pozytywnie mnie zaskoczyły, więc zaczęłam je zgłębiać. Metodą prób i błędów doszłam do tego, co poprawia stan włosów. Nie tylko ja zauważyłam, iż wyglądają lepiej, ale ludzie wokół zaczęli dopytywać, co się stało, iż z bardzo zniszczonych włosów, są nagle bardzo zdrowe, miękkie i błyszczące. W związku z tym, iż miałam dość powtarzania swoich patentów, stwierdziłam, iż założę fanpage na Facebooku „Sposoby na piękne włosy, o których nie miałaś pojęcia”. Oprócz podsyłania postów moim znajomym, te treści organicznie zaczęły trafiać do osób, zainteresowanych tematem domowej, naturalnej pielęgnacji włosów.

Zaczęły pojawiać się komentarze i wiadomości, iż te patenty sprawdzają się wielu osobom. Z wykształcenia jestem nauczycielką, zgłębiać różne zagadnienia i przekazywać wiedzę w przystępny sposób, dlatego dawało mi to naprawdę dużą satysfakcję. To jest moja siła napędowa. Wszystko tak naprawdę zbudowałam właśnie na tym: blog, sklep czy książki. Książki są ciekawym przykładem, bo nigdy nie myślałam o nich jako o produkcie. Dla mnie to jest kolejny świetny sposób na przekazanie wiedzy. o ile ktoś jest kompletnie „zielony” w temacie, to mogę go odesłać do swojego kompendium wiedzy („Robię włosing” – przypis red.). Wiem, iż jest doceniana przez specjalistów i dermatologów, bo zawiera merytoryczną wiedzę, np. na temat składów. Moją misją jest to, żeby ludzie stawali się coraz bardziej świadomymi konsumentami.

Czyli wychodzi na to, iż Twoim celem od zawsze jest edukowanie, zarówno odbiorców Twoich treści, jak i klientów sklepu Na Piękne Włosy czy Twojej autorskiej marki Hairy Tale. Na tym zbudowałaś swoją markę, zarówno osobistą, jak i kosmetyczną.

Tak. Bardzo istotną wizją przy tworzeniu szczególnie moich własnych kosmetyków Hairy Tale jest to, żeby każdy uzyskał taki efekt, jakiego pragnie. My dostarczamy naszym Klientom gotowe rozwiązania, dajemy wskazówki, ale jednocześnie zaznaczamy, iż genetyka jest turbo istotna. Nie każdy zapuści włosy do ziemi lub uzyska mieniącą się taflę, ponieważ nie wszystko da się uzyskać dzięki produktów. W to wpisany jest również ten aspekt edukacji, bo wszystko staram się tłumaczyć i wyjaśniać, dlaczego jest tak, a nie inaczej. W mojej nowej książce „Jak zapuścić długie włosy” podkreślam w każdym rozdziale, iż nie każdy uzyska taką długość jak moja. Tłumaczę tam, jak wykorzystać maksimum swoich własnych możliwości. Stawiam na szczerość i transparentność. Zarówno w komunikacji marketingowej, jak i składów oraz działania moich produktów.

Cofnijmy się na chwilę kilka lat. Najpierw ruszyłaś ze swoim fanpagem, następnie pojawił się blog i kanał na YouTubie, powstała też grupa WŁOSING, na której jest ponad 500 tysięcy osób. Chciałabym się na chwilę przy niej zatrzymać, bo jest ona pewnego rodzaju fenomenem. Mam wrażenie, iż na tej kanwie powstała również Twoja marka. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy?

Timeline jest faktycznie bardzo ciekawy. Z fanpage’a powstał blog i kanał YouTube z potrzeby rozwinięcia tych krótkich form, jakimi były infografiki na Facebooku. Blog WWWLOSY.PL służył wytłumaczeniu bardziej skomplikowanych treści i świetnie wypozycjonował się w Google’u (organicznie – przypis. red.). Pielęgnacja włosów jest niewyczerpanym tematem, ja uwielbiam pisać, co pokazują też moje książki, więc to jest idealne narzędzie, żeby podzielić się wiedzą. Od zawsze słuchałam moich obserwatorów, odpisywałam na komentarze i tworzyłam treści, których brakowało. Stąd też powstał pomysł na założenie kanału na YouTube. To pierwsze konto o pielęgnacji włosów, które przebiło się do mainstreamu i zyskało – organicznie – ogromne zasięgi. Do dzisiaj jednym z najpopularniejszych filmików jest „Jak myć włosy”, bo okazało się, iż ludzie nie wiedzą, jak to robić. Zaczęłam pokazywać, jak wygląda moja pielęgnacja i zgłębiałam, to, co opisywałam na blogu, czyli wszystkie przepisy na maski, olejowanie itd.

Następnie, można to określić efektem kuli śnieżnej, ludzie zaczęli dopytywać o rekomendowane produkty. Te kilka lat temu, gdy rynek kosmetyków do włosów nie był jeszcze tak rozwinięty, praktycznie każdą rzecz trzeba było kupić w innej drogerii czy sklepie internetowym, co było dość uciążliwe. Na kanwie tej potrzeby powstał mój sklep Napieknewlosy.pl, 2 lata po powstaniu fanpage’a na Facebooku, czyli w 2017 roku. Równolegle moja znajoma założyła grupę WŁOSING w celu pogłębienia dyskusji, które miały miejsce na moim kanale na platformie YouTube. WŁOSING to moje autorskie określenie na kompleksową, świadomą pielęgnację włosów.

Ze względu na moje wykształcenie każdy temat zgłębiam też pod kątem naukowym. Słynna domowa maska na bazie jajka jest fenomenalnym sposobem na pielęgnację, to są rzeczy, które ludzie stosowali od tysięcy lat. Z czasem pojawił się w mojej głowie pomysł, iż te wszystkie mikstury DIY mogą być świetną podstawą gotowych produktów, bo przecież nie każdy ma czas i ochotę na mieszanie jajek czy zalewania siemienia lnianego. Hairy Tale Cosmetics powstał na tej kanwie, ale z dodatkiem warstwy technologiczno-naukowej, czyli np. upgrade’owania działania niektórych naturalnych składników, ale też wyszukiwania zupełnie nowych składników. W 2020 roku spełniłam swoje marzenie o własnej marce, czyli właśnie Hairy Tale Cosmetics.

Jak wyglądał proces zakładania firm?

Startowałam praktycznie od zera, zarówno jeżeli chodzi o tworzenie treści, naukę, a także finansowanie. Nigdy nie wzięłam żadnego kredytu, nie miałam zewnętrznego inwestora. Pracowałam od początku studiów, na początku jako nauczycielka przez 6 dni w tygodniu. Następnie uczyłam języka angielskiego zarówno w szkole, a także w różnych firmach. Po założeniu sklepu Napieknewlosy.pl wszystko robiłam sama. Magazyn i siedziba firmy były w moim mieszkaniu na 6. piętrze ze starymi windami, które często się psuły. To nie były łatwe początki, ale byłam zdeterminowana. Było dużo dźwigania, dużo wysyłania paczek, z którymi chodziłam na pocztę.

W międzyczasie poznałam mojego partnera Mateusza, który bardzo zaangażował się w pomoc i w tej chwili jest prezesem obu firm. Wszystko zaczęło się rozwijać i od tamtej pory kilkakrotnie zmienialiśmy lokalizację. w tej chwili mamy dużą przestrzeń magazynową, zautomatyzowaliśmy procesy. Dużo osób pyta mnie, ile miałam pieniędzy na start. Tego nie było dużo. Natomiast każda złotówka, która w tej chwili jest w obiegu, zaczęła się właśnie od tych moich drobnych oszczędności.

Co dała Ci, jeżeli chodzi o prowadzenie biznesu, grupa WŁOSING, na której jest w tej chwili ponad 500 tys. użytkowników, których wciąż przybywa? Czy w ogóle miała jakikolwiek wpływ na kształtowanie Twoich firm?

To trudne pytanie, na które odpowiedziałabym: „to skomplikowane”. Grupa powstała organicznie z inicjatywy osób, które udzielały się na moim fanpage’u. Część z nich u mnie pracuje, więc w tym sensie grupa dała mi współpracowników, którzy są częścią firm. Na początku to była kameralna społeczność, większość kojarzyłam z imienia i nazwiska. Z czasem użytkowników zaczęło przybywać, a uwagę przykuwało to, iż grupa była gotową pigułką wiedzy na temat pielęgnacji włosów, ponieważ udostępnialiśmy i tworzyliśmy treści dedykowane dla użytkowników. Po jakimś czasie grupy na Facebooku stały się bardzo popularne i WŁOSING naturalnie zaczął żyć własnym życiem. Mamy moderatorki, które są wspaniałe, ale ciężko zapanować nad pół milionem osób. Facebook stał się dość specyficzną platformą, gdzie jest sporo hejtu, ludzie się nakręcają w dyskusjach. I to widać po statystykach, także w naszej grupie. Merytoryczne posty nie klikają się tak dobrze, jak treści o tym, iż fryzjer spalił komuś włosy. Staramy się to kontrolować, ale nie jest łatwo. Mimo wszystko, grupa wciąż jest istotną częścią naszej społeczności i inspiracją oraz miejscem, w którym mamy kontakt z odbiorcami i edukujemy ich.

Mam wrażenie, iż wiele osób zakłada, iż wszystkie osoby z grupy WŁOSING są moimi stałymi klientami, na których zarabiam. Tak nie jest, ponieważ to nigdy nie był i nie będzie mój kanał sprzedaży. Te osoby są tam głównie po to, żeby zyskać wiedzę i oni mają naprawdę ogromny wybór, podejmują sami decyzję, jakie produkty i skąd chcą kupić. Hairy Tale to wciąż mały biznes, o czym nie wszyscy wiedzą. Stąd pojawiają się błędne oceny mojej osoby. Moim nadrzędnym celem nigdy nie było zbudowanie wielkiego biznesu, a dostarczenie ludziom takich kosmetyków, które są fajne, przystępne i jakościowe. To dość idealistyczne podejście, z którego właśnie się rozliczam. Widzę, iż na dłuższą metę to jest bardzo obciążające. Wkładam ogrom pracy w swoją działalność. Sprawy biznesowe wymagają dużo siły psychicznej i fizycznej, co sprawia, iż na koniec dnia nie jestem w stanie zająć się tym, co najbardziej kocham, czyli edukowaniem moich odbiorców.

W tym roku w końcu zrobiłam coś dla siebie i zaczęłam kolejne studia na kierunku Trychologia Kliniczna. To pierwszy taki kierunek w Polsce, otwarty na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Chcę się rozwijać naukowo, to daje mi największą satysfakcję. Do tego momentu nie było takich możliwości. Jestem w branży pielęgnacji włosów od wielu lat i to są pierwsze studia, kierowane do osób z wykształceniem medycznym, które mocno bazują na naukowej wiedzy.

Jak w tej chwili teraz wygląda struktura Hairy Tale?

Obecnie w całej mojej działalności, czyli w sklepie i marce, na stałe zatrudniamy około 15 osób. Mamy własną obsługę klienta, marketing oraz logistykę, ponieważ wolę mieć nadzór nad wszystkimi aspektami. Chcę mieć wpływ na kulturę i warunki pracy. Nie jestem już osobą zarządzającą, ponieważ po paru latach doszłam do wniosku, iż się w tym po prostu nie spełniam. Jestem o wiele lepsza w rozwijaniu branży, nadawaniu jej kierunku i edukowaniu odbiorców. Zdaję sobie sprawę z tego, iż wiele trendów, które pojawiły się na rynku, wyszły ode mnie. Słyszę to od wielu osób z branży, ekspertów i klientów. Wiem, iż inspiruję innych i bardzo mnie to cieszy, chcę dalej to robić.

Od tego roku prezesem firmy jest mój partner. Ja się w tym wypaliłam. Moje stanowisko to w tej chwili CVO, czyli Visionary Officer, nadaję wizję i kierunek naszym markom. Analizuję trendy rynkowe, kreuję nowe, a także dbam o własną edukację, żeby dodawać wartość firmie. Być może pójdę w kierunku naukowym, myślę o doktoracie, ale to są na razie tylko plany.

Czy zarządzanie było największym wyzwaniem, jeżeli chodzi o prowadzenie własnego biznesu?

Na pewno zarządzanie, ale również to, iż nasza marka Hairy Tale Cosmetics wystartowała tuż przed pandemią. To było ogromne wyzwanie. Pierwsze partie kosmetyków rozeszły się bardzo szybko, a w związku z pandemią nie mieliśmy jak doprodukować kolejnych tak szybko, jak były potrzebne. Mogłabym mieć mały żal do siebie, iż nie wykorzystałam tego początkowego „boom” na naszą markę, ale to był mój pierwszy raz z autorską marką. Wszystkiego uczyłam się na bieżąco, to było jak intensywny, przyśpieszony kurs. To wszystko, co inne firmy robią w 5 lat, my musieliśmy zrobić w 3 miesiące. W tym czasie powiększyliśmy również zespół, a specyfika zarządzania i uczenia się tego w tym specyficznym czasie pandemicznym również było bardzo trudne i wymagające. Uważam, iż błędy popełnione w tamtym czasie, rzutują do teraz na naszą działalność. Nie jestem dobra w zarządzaniu ludźmi, swoje obowiązki wypełniam doskonale, gorzej idzie mi już z delegowaniem zadań innym. Nie wiem, czy dużo osób się do tego przyznaje.

Myślę, iż to super ważne i świadczy o dużej mądrości i dojrzałości. Co jeszcze dało Ci budowanie własnego biznesu od podstaw?

Doświadczenie na wielu płaszczyznach, którego nie zdobyłabym nigdzie indziej i nie da się go porównać do niczego. Zdobyłam mnóstwo umiejętności, od tworzenia sklepu internetowego, kontaktów z dostawcami poprzez automatyzację procesów, marketing aż po kontakt z klientem. Kolejna rzecz to tworzenie kosmetyków od podstaw, dzięki czemu nauczyłam się dużo o produktach do pielęgnacji. To cenny know how, który ogromnie doceniam. Mam wrażenie, iż to zdobyłam wiedzę w przyśpieszonym tempie. To z jednej strony wspaniałe, iż stworzyłam sobie taką możliwość, ale z drugiej wyczerpujące. Dlatego warto zadbać o odpoczynek i swoje zdrowie psychiczne, co również przyszło do mnie z czasem. Wciąż mam z tym duży problem, ale wiem, iż organizm ma swoje limity. Uwielbiam pracować, ale od tego roku postanowiłam zadbać o siebie, żeby móc działać jak najdłużej, z poszanowaniem własnego zdrowia.

Zdjęcie główne: Archiwum prywatne

Idź do oryginalnego materiału