Czy lewica musi być taka antypatyczna? O niedzielnej wizycie Klaudii Jachiry w Ikei

4 miesięcy temu

Kto nie ma żadnej rzeczy z Ikei, niech pierwszy rzuci kamieniem – powiedziałby prawdopodobnie pan Jezus, gdyby żył dziś. Osobiście, jako człowiek w kryzysie remontowym, bardzo doceniam sklep, gdzie fajne i eleganckie rzeczy można kupić w rozsądnych cenach. Korzystam głównie ze sprzedaży wysyłkowej, ale lubię przed zakupem obejrzeć daną rzecz, co niestety znacząco utrudnia mi zakaz handlu w niedzielę.

Mieszkam pod miastem, wieczorami chodzę na treningi, często w soboty. Po półtorej godziny MMA rzadko jestem na siłach, żeby iść na zakupy większe niż jedzenie. Jednak jakoś specjalnie mnie nie dziwi, iż lewica dyskryminuje mnie i setki tysięcy jeszcze bardziej zapracowanych osób, skoro popiera darmową pracę dzieci i wyzysk w małych sklepach osiedlowych. Jak przypomina Piotr Szumlewicz, to właśnie dzięki głosom Lewicy weszła poprawka, dzięki której przedsiębiorcy mogą korzystać z nieodpłatnej pracy dzieci własnych lub przysposobionych, a także wszystkich innych członków rodziny.

Rozumiem, iż trudno zadowolić wszystkich, ale zakazując pracy w niedzielę w hipermarketach, gdzie ceny są niższe, a zarobki pracowników wyższe, przyzwalamy jednocześnie na pracę w sklepach, gdzie ceny są wyższe, a los zatrudnionych gorszy.

Klaudia Jachira nie jest mi ani siostrą, ani swatką, ale w przypadku niedzielnego zakazu mogę się z nią zgodzić – moim zdaniem jest on przede wszystkim ukłonem wobec Kościoła. O czas wolny pracowników powinno dbać prawo pracy. Oczywiście pracownicy zatrudnieni w dzień ustawowo od pracy wolny powinni mieć wyższe wynagrodzenie. Nigdy nie zadowolimy wszystkich, ale większość pracowników handlu chciałaby pracować w dni wolne, gdyby miała za to lepiej płacone.

Trudno polemizować z hasłem Razem: „więzi społeczne, możliwość wspólnego spędzania czasu są ważniejsze niż zyski”. Sam się z tym zgadzam, ale najwyraźniej Polacy wolą więcej zarabiać, niż z rodziną leżeć w kościele przed krzyżem. Dlaczego Lewica chce ludziom zabronić zarobić 200 proc. stawki, a czas wolny z bliskimi, obcymi albo z nikim spędzać w inne dni? Dlaczego odbieramy ludziom prawo decydowania? Jednocześnie tych wszystkich, którzy w tygodniu nie mają czasu zrobić zakupów, zmuszamy, żeby płacili za nie więcej.

Czy tego chcemy, czy nie, rynek pracy zrobił się bardzo elastyczny, a Polacy są bardzo zapracowanym narodem. Mówienie, iż Klaudia Jachira chce zmusić ponad milion pracowników do pracy to irytujący populizm. Bez tego miliony ludzi są zmuszane do pracy i to w gorszych warunkach i za gorsze pieniądze.

Nie rozumiem tego, tak samo jak szamba, które się wylało na Jachirę, gdy wrzuciła na social media zdjęcie, iż poszła w niedzielę do Ikei, a w Sejmie realizowane są prace nad częściowym przywróceniem handlu w ten dzień. Post ma już 1,3 mln wyświetleń.

Zarzuty lewaków zaczynają się od tego, iż promuje zagraniczny kapitał. Może i zagraniczny, ale Polska jest największym dostawcą drewna dla firmy, która ma w Polsce kilkanaście zakładów produkcyjnych. Jakoś nie widziałem tyle oburzenia na Lasy Państwowe, którym prawie udało się je wypędzić za granicę po rezygnacji z certyfikatu FSC.

Internauci życzą też Jachirze zatrudnienia się na kasie. To również dosyć populistyczny argument, bo kto by im wtedy dostarczał niedzielnej rozrywki i możliwości wyżycia się w internecie? Jachira zostaje nazwana lampucerą, która każe „parobom zapierdalać w niedzielę od świtu do nocy”. Tak jakby teraz nikt nie musiał od rana do nocy pracować w gastronomii, różnych sklepach, które obchodzą zakaz, „punktach pocztowych” czy na produkcji. Z tym od rana do nocy to też oczywiście nieprawda, bo projekt przewiduje ograniczenia godzin funkcjonowania.

Z nielewicowej strony padają też inne pytania. Na przykład „dlaczego Sejm nie pracuje w niedziele”. prawdopodobnie są tacy, którzy zamiast spędzać czas z bliskimi, woleliby oglądać transmisję z obrad. W sumie nie zdziwiłbym się, iż gdyby posłom za pracę w dni wolne płacono dwa razy więcej, to chętnie by zwoływali obrady choćby w święta. A może choćby nie musieliby tak dbać o dorabianie w różnych spółkach i synekurach.

Większość komentarzy jest jednak absurdalna i niemiła. Zarzucanie komuś konsumpcjonizmu, bo poszedł w niedzielę do sklepu, jest równie sensowne co proponowanie – bądź co bądź – stosunkowo bardzo aktywnej, pracowitej i medialnej posłance pracy na produkcji w Wielbarku, jak robi to niesławny Stanisław Michalkiewicz.

W jego ustach to oczywiście nie dziwi. Nie od dziś wiadomo, iż jest to osoba kobieto- i judeosceptyczna oraz ogólnie mało sympatyczna. Jednak gdy czytam, iż Jan Oleszczuk-Zygmuntowski, człowiek poważny, publicznie dziwi się, czemu posłanka Jachira nie została jeszcze zawieszona albo wręcz wyrzucona z partii Zieloni, bo poszła w niedzielę do sklepu, to trochę mnie to jednak dziwi. Jest to odpowiedź na post partyjnego profilu na Z, iż tylko Zieloni są gwarantem walki z katastrofą klimatyczną, a Zygmuntowski ironizuje: „Podstawą tej walki jest niepohamowana konsumpcja w niedziele à la Jachira?”.

Może czegoś nie wiem i rzeczywiście posłanka całe swoje uposażenie roztrwoniła w niedzielę w Ikei. Może autor rzeczywiście wie więcej o przyczynach katastrofy klimatycznej niż naukowcy i tak naprawdę to indywidualne wybory konsumencki są ich główną przyczyną. Może mam też inne wyobrażenie na temat niepohamowanej konsumpcji, bo zakupy w Ikei wydają mi się normalnym zachowaniem zwyczajnych ludzi. W końcu nie kupisz tam jachtu ani rolexa. Być może Zygmuntowski jest lewakiem bogobojnym i każda konsumpcja w niedzielę jest zła, bo należy pamiętać, by dzień święty święcić. Jednak o ile się orientuję, to nie jest on członkiem Zielonych, więc nie rozumiem, dlaczego chce ludzi stamtąd zwalniać.

Przypomina mi to oczywiście, ile razy mnie już zwalniano z pracy i wyrzucano z lewicy. Całkiem niedawno czytałem takie komentarze na fanpejdżu Krytyki Politycznej: dlaczego ktokolwiek w ogóle pozwala mi cokolwiek pisać? Ja też nie wiem, czemu ktokolwiek mi jeszcze na cokolwiek pozwala, czemu mnie nie wyrzucili ani nie zakazali. Mam podejrzenia, iż może być tak dlatego, iż nigdy mi nie udowodniono łamania Kodeksu karnego, lewicowo pojętych zasad przyzwoitości ani granic demokratycznej debaty. Może też w KP jest większe poszanowanie dla ludzi niż wśród internautów.

Oczywiście nie jestem w internecie znany jako najbardziej sympatyczna osoba, a katolicy mają konkretne powody, żeby zarzucać mi blasfemię, ale osobiście nie podzielam tej ideologii. choćby jej zresztą nie lubię, a i tak uważam, iż staram się być dobrą osobą. Być może dlatego wciąż mnie oburza, iż tak łatwo przychodzi tak wielu osobom żądać: zwolnić, zakazać, zabronić, wyrzucić, zniszczyć, zaorać.

Czy naprawdę debata publiczna musi odbywać się na zasadach linczu? I dlaczego najbardziej dostaje się kobietom? Oraz oczywiście osobom niebiałym, niewierzącym i neuroróżnorodnym. Ludzie, dziewczyna poszła w niedzielę do sklepu i chciałaby, żeby inni też mogli. Czy naprawdę chcemy bronić darmowej pracy dzieci przedsiębiorców i wyzysku wśród płazów?

Dręczy mnie to już od wielu lat, co może kogoś dziwić, bo wszak występowałem na konferencjach MMA, które polegają głównie na wykłócaniu się z rywalami. Jednak to była część szoł i łudziłem się, iż przede wszystkim dostarczam ludziom rozrywki. Być może niewybrednej, ale jednak nieszkodliwej. Można wierzyć lub nie, ale starałem się robić coś pozytywnego. Generalnie od dłuższego czasu staram się robić raczej rzeczy pozytywne niż negatywne. Może też dlatego rzadziej piszę, bo najłatwiej się kogoś czepiać, choć czasami trzeba – na tym polega krytyczna dyskusja. Raz choćby rzeczywiście usunąłem osobę z przestrzeni publicznej, ale konsensualnie. Ziemowit Kossakowski wiedział, na co się pisze. choćby go namawiałem, żeby zaczął trenować. Wybrał inaczej.

Sam, będąc częścią problemu, nie mogę się nie zastanawiać – czy lewica musi być taka antypatyczna? Czy nie możemy być dla siebie milsi? Starać się budować, a nie likwidować? Wiem, iż to wołanie na puszczy z ust osoby, która sama nieraz pisała rzeczy impulsywnie i w gniewie. Ale życie polega na nieustającym rozwoju. Sam staram się myśleć dwa razy, zanim coś napiszę, i wszystkim tego życzę. W internecie łatwo o tym zapomnieć, ale po drugiej stronie przeważnie jest człowiek. Czy naprawdę tylko źle mu życzymy?

Jeśli nie macie niczego z Ikei, to rozważcie zakup – to praktyczne, ładne i niedrogie rzeczy, na dodatek sklep jest bojkotowany przez prawicę m.in. za sprzeciw wobec homofobii i dehumanizującego języka względem uchodźców. A praktykowanie wdzięczności na różnych płaszczyznach ma udowodnione naukowo korzyści. Pozytywnie wpływa na zdrowie, relacje, samoakceptację i ogólne samopoczucie. Polecam spróbować choćby wobec Klaudii Jachiry.

Idź do oryginalnego materiału