Kolejne marki odzieżowe informują o wynikach finansowych z ostatnich tygodni. W opublikowanych komunikatach często pojawia się informacja o niekorzystnej sytuacji rynkowej wywołanej przez nadspodziewanie długo utrzymujące się letnie temperatury. Czy bieżący zastój w branży odzieżowej może doprowadzić do szerszego załamania?
Przeczytaj również: Konfrontacja z inflacją i niskim wzrostem
Polskie podwórko
Zanim przyjrzymy się temu co dzieje się w naszym kraju podkreślmy wielkość omawianego problemu. Z badania przeprowadzonego przez Schroders i Cornell University wynika, iż cztery azjatyckie kraje mogą stracić 65 mld USD przychodów z eksportu odzieży. Powód? Pracownicy z tamtejszych regionów borykają się z wysokimi temperaturami. Te są na tyle skrajne, iż tymczasowym zamknięciom poddawane są, niektóre fabryki.
Czy ciepły wrzesień jest, więc wyłącznie naszym problemem? Niekoniecznie. To co obserwowaliśmy w ostatnich tygodniach to temat globalny, którego nie sposób nie połączyć z problemem ocieplania klimatu. Co w tej chwili oznacza on dla naszego podwórka? To czego nie dało się nie zauważyć to brak spójności asortymentu z odczuwalną temperaturą. Podczas, gdy na sklepowych półkach królować zaczęły jesienne stylizacje, za oknami wciąż lśniło piękne, letnie słońce. Temperatury w naszym kraju potrafiły zbliżać się do 30 stopni Celsjusza.
– Mamy totalny zastój, nikt nie kupuje jesiennych ubrań i dodatków. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem, choć firma istnieje od ponad 30 lat. Podobnie mówią inne osoby z naszej branży. Od dwóch tygodni o niczym innym nie rozmawiamy. Wszystko przez pogodę. Jest ciepło niczym latem. Nie ma żadnego zainteresowania cieplejszymi ubraniami – tak jeszcze niedawno dla łódzkiego oddziału Wyborczej.pl wypowiadał się Paweł Pawlak, właściciel firmy odzieżowej Adika.
Przeczytaj również: Lynn Yaeger o modzie i nie tylko. „Lubię ideę zacierania się granic między płciami” [wywiad]
Możliwe konsekwencje zawirowań pogodowych
Warto przyjrzeć się temu, jak wygląda standardowy tryb produkcji ubrań w Polsce. Tradycyjnie w marcu ruszają prace nad stworzeniem kolekcji jesiennych oraz zimowych. Oczywiście na początkowym etapie koncentrują się one na projektowaniu, wybieraniu odpowiednich materiałów, dodatków. Początek letniego okresu, zwykle czerwiec, jest okresem intensywnego szycia. Wszystko po to, by od początku września klient mógł nabyć ubrania na sezon jesienny. Również po to, by wyprodukowana odzież została sprzedana przed 1 listopada. W tym sezonie wrześniowy popyt na cieplejsze propozycje był jednak zamrożony przez letnią aurę.
W Polsce zarejestrowanych jest ponad 2,5 tys. podmiotów działających w branży odzieżowej. Zatrudniają one przynajmniej 65 tys. pracowników. Czy grozi im bankructwo? – Potrzebna jest natychmiastowa pomoc doraźna, tak jak było to w czasie pandemii koronawirusa. Bez tego wiele firm nie utrzyma się na rynku – zauważył Pawlak. On na utrzymanie bieżącego poziomu zatrudnienia potrzebuje choćby miliona złotych, a niski popyt sprawia, iż niemal przestał on generować przychody ze sprzedaży. Jak policzył, wraz z innymi przedstawicielami branży, potrzebne jest jednorazowe dofinansowanie do każdego pracownika w wysokości około 25 tys. złotych.
Co wydarzy bez wsparcia firm? Część z nich może upaść. Inne ograniczą zatrudnienie oraz zmniejszą produkcje. Już od listopada powinny rozpocząć się przygotowania kolekcji wiosennej. Dla wielu przedsiębiorstw brak wygenerowania odpowiedniej wysokości przychodów ze sprzedaży kolekcji jesiennej będzie oznaczał wstrzymanie lub zmniejszenie dalszych prac…
Przeczytaj również: Sprawdzone sposoby na walkę z jesienną chandrą
Zdjęcie główne: Unsplash