Ekspert kreśli niepokojący scenariusz. Mówi o tym, co nas czeka po ruchu Donalda Trumpa

1 tydzień temu

— Spirala wojny celnej to gigantyczny wzrost cen i kryzys w skali globalnej. Absolutnie nie ma żadnego pozytywu wprowadzenia ceł, a cała ta gadka o przywracaniu USA na pozycję imperium nie ma poparcia w historii. Jest wręcz przeciwnie, to samobójstwo na poziomie politycznym. Oby tu się zatrzymało, ale jeżeli wejdzie na poziom gospodarczy, to mamy przekichane – mówi Onetowi Sebastian Stodolak, ekonomista, wiceprezes Warsaw Enterprise Institute, publicysta „Dziennika Gazety Prawnej”.

Ekspert mówi wprost: być zwolennikiem ceł, to jak być zwolennikiem leczenia raka trawą

– Co do zasady, jeżeli istnieje jakiś instrument polityki gospodarczej, który nie działa i szkodzi głównie tym, którzy go używają, to takim elementem są cła – mówi Onetowi Sebastian Stodolak, ekonomista, wiceprezes, Warsaw Enterprise Institute, publicysta Dziennika Gazety Prawnej.
– To wiadomo od XIX w., od dwustu lat, czyli od czasu stworzenia teorii przewag komparatywnych. Powiem tak: być zwolennikiem ceł, to jak być zwolennikiem leczenia raka trawą. To jest antynaukowe, to kompletna głupota, która w handlu nijak się nie tłumaczy – zaznacza Stodolak.
– Ruch Trumpa skończy się jednym – kryzysem na skalę globalną. Bo jeżeli oprócz ceł amerykańskich, inne kraje zaczęłyby nakładać cła odwetowe, to mamy sytuację taką: rosną ceny, bo konkurencja jest mniejsza, spadają rentowności firm i spadają zarobki. W efekcie mamy kryzys. Bezrobocia raczej nie będzie, bo mamy dziś nie nadmiar, ale deficyt rąk do pracy, ale te nasze miejsca pracy nie będą przynosić nam wyższych pensji – wyjaśnia. – Wzrostu cen nie będzie z czego kompensować, czekają nas też bankructwa niektórych biznesów – mówi.
Ekonomista wskazuje, iż Trump nie uczy się na błędach, popełnianych przez jego naród.
— W 1930 r. USA wprowadziły niesławną ustawę Smoota-Hawleya, która do rekordowych poziomów podniosła cła na towary importowe. Skutek był taki, iż doszło do pogłębienia wielkiego kryzysu, bo pozostałe państwa ruszyły z cłami odwetowymi. Skutki w gospodarce i polityce globalnej znamy wszyscy, to tragiczne tsunami ruszyło dziewięć lat później – zaznacza ekspert. – Musimy pamiętać, iż jeżeli sytuacja gospodarcza staje się dramatycznie zła, to szalone idee łatwiej znajdują dojście do umysłów – mówi Stodolak.

Powstrzymajmy ludzki odruch, by się odwinąć Stanom cłami odwetowymi. Bo to nam bardzo zaszkodzi

— W pełni rozumiem tę ludzką reakcję świata, w tym UE, by na atak Trumpa odpowiedzieć kontrą i wprowadzić własne cła odwetowe. Ale to nie jest dobra strategia. I rację ma amerykański sekretarz skarbu Scott Bessent, gdy apeluje, by inne kraje powstrzymały się ze swoim odwetem celnym. Owszem, to nas uwiera, kiedy amerykański urzędnik mówi nam, byśmy nie robili tego, co Stany właśnie same robią w najlepsze, ale tak być musi – podkreśla ekonomista.

— Wojna celna na skalę globalną sprawi, iż sytuacja – i tak zła – jeszcze się pogorszy i to w rekordowym tempie. I jeżeli Unia, czyli wspólnota licząca niemal pół miliarda mieszkańców, odpowie na te cła jako całość, to ja współczuję Trumpowi oraz samym mieszkańcom Unii – zaznacza.

— Stany są dziś jak nożownik w ciemnej uliczce. Jak się takiego spotyka, to lepiej uciekać i poczekać, aż się zmęczy, niż na jego atak odpowiadać swoim. Bo Stany tą wojną celną sobie zaszkodzą w pierwszej kolejności – mówi wiceprezes WEI.

(…)

Cały artykuł dostępny jest TUTAJ.

Idź do oryginalnego materiału