— Spirala wojny celnej to gigantyczny wzrost cen i kryzys w skali globalnej. Absolutnie nie ma żadnego pozytywu wprowadzenia ceł, a cała ta gadka o przywracaniu USA na pozycję imperium nie ma poparcia w historii. Jest wręcz przeciwnie, to samobójstwo na poziomie politycznym. Oby tu się zatrzymało, ale jeżeli wejdzie na poziom gospodarczy, to mamy przekichane – mówi Onetowi Sebastian Stodolak, ekonomista, wiceprezes Warsaw Enterprise Institute, publicysta „Dziennika Gazety Prawnej”.
Ekspert mówi wprost: być zwolennikiem ceł, to jak być zwolennikiem leczenia raka trawą
„Powstrzymajmy ludzki odruch, by się odwinąć Stanom cłami odwetowymi. Bo to nam bardzo zaszkodzi”
— W pełni rozumiem tę ludzką reakcję świata, w tym UE, by na atak Trumpa odpowiedzieć kontrą i wprowadzić własne cła odwetowe. Ale to nie jest dobra strategia. I rację ma amerykański sekretarz skarbu Scott Bessent, gdy apeluje, by inne kraje powstrzymały się ze swoim odwetem celnym. Owszem, to nas uwiera, kiedy amerykański urzędnik mówi nam, byśmy nie robili tego, co Stany właśnie same robią w najlepsze, ale tak być musi – podkreśla ekonomista.
— Wojna celna na skalę globalną sprawi, iż sytuacja – i tak zła – jeszcze się pogorszy i to w rekordowym tempie. I jeżeli Unia, czyli wspólnota licząca niemal pół miliarda mieszkańców, odpowie na te cła jako całość, to ja współczuję Trumpowi oraz samym mieszkańcom Unii – zaznacza.
— Stany są dziś jak nożownik w ciemnej uliczce. Jak się takiego spotyka, to lepiej uciekać i poczekać, aż się zmęczy, niż na jego atak odpowiadać swoim. Bo Stany tą wojną celną sobie zaszkodzą w pierwszej kolejności – mówi wiceprezes WEI.
(…)
Cały artykuł dostępny jest TUTAJ.