Geopolityczna wolta Cypru

9 miesięcy temu

Cypr jednym kojarzy się ze słonecznymi wakacjami i antycznymi zabytkami, innym z Rosjanami i praniem brudnych pieniędzy. To drugie skojarzenie jest już jednak nieaktualne. Niemniej jeszcze niedawno w polskich mediach można było przeczytać o tym, iż kraj ten wspiera Rosję i umożliwia tamtejszym oligarchom omijanie sankcji. W 2020 r. w Polsce grzmiano, iż rzekomo Cypr blokuje w UE nałożenie sankcji na Białoruś i iż jakoby jest to dowód na to, iż kraj ten jest rosyjską V kolumną w Europie. Piszącym umykało jednak to, iż Cypr jedynie chciał równego traktowania i jednoczesnego nałożenia sankcji na Turcję w związku z jej agresywnymi działaniami wobec niego. Chodzi zarówno o trwającą od 1974 r. okupację północnej części wyspy, jak i mające miejsce w 2020 r. tureckie prowokacje wobec cypryjskiej Wyłącznej Strefy Ekonomicznej na Morzu Śródziemnym, na której znajdują się złoża gazu. Turcja póki co skutecznie zablokowała ich eksploatację, co jest ewidentnie niekorzystne dla Europy. Analogia między turecką okupacją Cypru północnego i rosyjską okupacją Krymu i Donbasu jest dość oczywista, zatem trudno się dziwić, iż Cypr domaga się od reszty UE wsparcia w tej sprawie.

Dziwić może raczej niedostrzeganie gigantycznego zwrotu geopolitycznego, jakiego dokonał ten kraj w ciągu kilku ostatnich lat. Faktem jest bowiem, iż jeszcze niedawno na wyspie roiło się od Rosjan i rosyjskich pieniędzy. W szczytowym momencie aż 22 proc. wszystkich turystów odwiedzających wyspę przyjeżdżało z Rosji, tysiące rosyjskich spółek było tu zarejestrowanych, a w cypryjskich bankach roiło się od rosyjskich rachunków. Dzisiaj jednak Cypr już nie jest zaliczany przez Rosję do państw przyjaznych. Kilka lat temu, pod naciskiem USA, kraj ten zaczął wprowadzać przepisy zwalczające nielegalne operacje finansowe. W rezultacie zamknięto tysiące rosyjskich kont bankowych, zlikwidowano liczne wirtualne firmy rosyjskie, a po wprowadzeniu sankcji po rosyjskiej agresji na Ukrainę, zniknęli też rosyjscy turyści.

I tu możemy mieć wyjątkową satysfakcję, gdyż zastąpili ich Polacy, którzy stali się trzecią co do wielkości grupą turystów na wyspie. W 2023 r. wśród ogółu 3,7 mln turystów odpoczywających na Cyprze znalazło się ponad 300 tys. turystów z naszego kraju, a Rosjan przybyło zaledwie 60 tys. Po Rosjanach zostały napisy w ich języku, a choćby komunikaty w autobusach, ale dziś poza greckim i angielskim na wyspie rozbrzmiewa głównie polski, a w hotelach i restauracjach łatwo można natknąć się na obsługę znającą nasz język. Na Cypr jeżdżą przy tym głównie rodziny z dziećmi i jest to bardzo dobry znak świadczący o wzroście naszej zamożności. Pełne samoloty startują w tej chwili choćby parę razy w tygodniu z kilku polskich miast, mimo iż jest grubo poza sezonem.

Rosjanie jednak nie do końca zostali przepędzeni z wyspy, przenieśli się bowiem na jej północną część, okupowaną przez Turcję. Paradoks, który warto zacząć dostrzegać, polega na tym, iż oskarżany o prorosyjskość Cypr nałożył na Rosję sankcje (ponosząc przez to spore straty finansowe), a należąca do NATO Turcja – nie (zarabiając na tym). Można mieć jedynie nadzieję, iż wzrost popularności Cypru wśród polskich turystów przyczyni się do większego zrozumienia sytuacji tej wyspy wśród polskich polityków i dziennikarzy, a czarna sława rosyjskiej pralni brudnych pieniędzy ostatecznie odklei się od tej wyspy. Bo to nie Cypr, ale Turcja pomaga w tej chwili omijać rosyjskie sankcje i wciąż nie spotyka ją za to choćby ułamek tego potępienia, jakie często spadało na Cypr.

Ale Cypr to nie tylko turystyka i finanse. Od czasów prehistorycznych był on tyglem geopolitycznym i nic się w tym zakresie nie zmieniło. Położenie wyspy jest strategiczne i zawsze określało jej dzieje. Na dobre i na złe. Choć Cypr należy do Unii Europejskiej, to geograficznie leży w Azji, a odległość od anatolijskiego wybrzeża Turcji to 50 km, syryjskiej Latakii nieco ponad 100 km, Libanu – 200 km, a Egiptu – 350 km. To powoduje, iż był on również wielokrotnie celem dla najeźdźców oraz uciekinierów. Już dzisiaj ciągną na wyspę nielegalni imigranci z pogrążonego w kryzysie Libanu – są to zarówno Libańczycy, jak i Syryjczycy. niedługo jednak, za sprawą wojny w Strefie Gazy, Cypr może stać się celem istnego exodusu. Pierwsze symptomy tego zagrożenia już na wyspie widać. W uroczym Pafos, które w starożytności było stolicą wyspy, między centrum miasta a portem widać mocno zaawansowaną budowę. To renomowany American University of Beirut buduje tu swoją filię i nie jest to przypadek, iż dzieje się to akurat teraz. Ewentualny atak izraelski na Liban będzie gwoździem do trumny tego kraju, a kto tylko zdoła uciekać, z pewnością będzie kierować się na Cypr. Wyspa, ze swoją 800-tysięczną populacją tego nie udźwignie i będzie oczekiwać pomocy UE, a zatem również Polski. A Rosjanie będą zacierać ręce, bo każda destabilizacja Europy jest dla nich korzystna.

Idź do oryginalnego materiału