- To nie chodzi o jawną listę płac z imienia i nazwiska. Chociaż ja osobiście ujawniam co roku swój PIT, oczywiście podnosząc ciśnienie klasycznym "lewakom" (...) Tylko takie sytuacje są w stanie ludziom zobrazować, gdzie jest wynagrodzenie, gdzie się znajdujemy, o jakich stawkach mówimy. To jest dla mnie podstawa jawności wynagrodzeń. Mówimy o tym, iż młodzi ludzie mają się czymś inspirować, uczyć do jakiegoś zawodu, planować przyszłość - nie da się tego wszystkiego robić bez świadomości tego, ile w jakimś sektorze można zarabiać - tłumaczy Olga Legosz w rozmowie z Robertem Gwiazdowskim. W najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii" rozmówcy zastanawiali się także, co to znaczy - z perspektywy zarobków - być bogatym i biednym w dzisiejszych czasach. Reklama
Olga Legosz tłumaczy, iż operując pojęciami "bogaty" i "biedny", nie operujemy liczbami. Czyli de facto wciąż kilka wiemy. - Czy ten "bogol" to jest ten, który zarabia 15 tys. brutto miesięcznie? Ustalmy to - mówi. W odpowiedzi na to, Robert Gwiazdowski przypomina, iż jeden z ministrów z PiS-u mówił, iż klasa średnia to już jest 4 tys. plus.
- To jest właśnie o tym, iż jeżeli nie będziemy ujawniać wynagrodzeń na poziomie widełek, median, poziomów do stanowisk, to będziemy w "pieczarkarni" - stwierdza Olga Legosz, która publikuje swój roczny PIT, by - jak sama twierdzi - wywoływać dyskusję. - Ta kontrowersja czemuś służy. To nie jest tak, iż ja potrzebuję te wynagrodzenia do czegoś ujawnić, tylko trochę "podpalić" - dodaje.
Składka zdrowotna? "Co bym nie powiedziała, będzie źle"
W dalszej części rozmowy pojawia się także temat składki zdrowotnej. - Ja osobiście nie wypowiadałam się na temat tej obniżonej składki zdrowotnej, bo ja - w myśl tej ustawy - będę płacić dużo więcej. W związku z tym, co bym nie powiedziała, jest źle. Powiem, iż zła - nie chce płacić, powiem, iż dobra - znowu komuś podpadnę - mówi Olga Legosz.
Zwraca także uwagę na sytuację, w której przedsiębiorca który ma 8 mln zł przychodu i "pani do której noszę spodnie do skrócenia" są traktowane według tych samych zasad. - Rzeczywiście ta segmentacja tego przedsiębiorcy od zera do 8 mln przychodu jest - tu powinnam przekląć, ale tego nie zrobię - mówi Olga Legosz.
Gwiazdowski dodaje, iż taki sztywny podział jest "absolutnie szkodliwy dla tych, którzy są na początku i dla tych którzy są na końcu skali i dla tych, którzy są ciut-ciut powyżej tej skali, którzy z jakiegoś powodu wpadają w zupełnie inne regulacje". On sam jest za likwidacją składki zdrowotnej.
- Wtedy ta cała dyskusja, która była prowadzona o składce zdrowotnej w ogóle nie miałaby sensu. Przy czym likwidacja składki nie oznacza likwidacji państwowej ochrony zdrowia, bo ona może być finansowana z innych źródeł. Nie z opodatkowania pracy, czy opodatkowania JDG (...) My jesteśmy za tym, iż finansować wydatki państwa m.in. z opodatkowania przychodów korporacji, które mają przychody, ale mają koszty w związku z powyższym podatku dochodowego w ogóle nie płacą - mówi i dodaje, iż składek też nie płacą. Podaje przykład: jak przedsiębiorca założy spółkę z o.o. i weźmie wspólnika to też nie zapłaci składki zdrowotnej. Ale JDG będzie płacić. - To jest wariactwo, które różnicuje ludzi, powoduje napięcia, awantury, krzyki całkiem niepotrzebnie - dodaje Gwiazdowski.
Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii", w tym m.in. o asystencji osobistej i sposobie na jej finansowanie. Jakim? Olga Legosz proponuje, by było to 60 groszy od butelki piwa.
"Piwo to też alkohol"
- Olga wymyśliła, czego minister finansów nie był w stanie zrobić: skąd wziąć pieniądze na opiekę dla osób niepełnosprawnych? - mówi Gwiazdowski. I dodaje: - Są ludzie, którzy takiej opieki wymagają i ja absolutnie nie uważam, żeby nasze podatki miały być transferowane przez budżet do różnego rodzaju NGO-sów, których członkowie się albo przyklejają gdzieś na ulicy, albo w mediach społecznościowych pomstują na "libków" i "neo-libków", domagając się równości, sprawiedliwości itd.
- Natomiast w przypadku, w którym ktoś nie potrafi sam sobie pomóc, bo ma taką czy inną niepełnosprawność, to wtedy od tego są inni. Zgodnie z zasadą pomocniczości i solidarności. Pomagamy solidarnie, pomocniczo: najpierw rodzina, potem jakaś grupa a na końcu państwo. Pod tym względem państwo w ogóle nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Obowiązkiem państwa jest pomóc tym, którzy nie dają sobie rady, a nie tym, którzy będą krzyczeć w mediach społecznościowych - przypomina Gwiazdowski.
Do tematu asystencji osobistej odniosła się także Olga Legosz. - Temat wreszcie ruszył - podkreśla. - Od momentu, magicznie, kiedy zaczęliśmy wskazywać źródło finansowania, to po roku różnych rozmów właśnie z poziomu "12 lat temu Polska podpisała konwencję ws. osób z niepełnosprawnościami", prób przestawiania również modeli, bo trzeba powiedzieć, iż pomoc osobom z niepełnosprawnościami to nie jest tylko "lewacka empatia"; podobnie jak w dotacji dla osób ze spectrum autyzmu, podobnie jest też w asystencji osobistej - tam jest całkiem spora część case’u, który można opisać na liczbie (...) - dodaje.
Podczas rozmowy wyjaśniła także, iż w tej chwili osoby z niepełnosprawnością w dużym stopniu nie mogą podjąć pracy, ale jest - jak wskazała - spora część rynku, która tę pracę może podjąć. - Plus mamy opiekunów tych osób, czyli rodziców, którzy sprawiają iż dzisiaj z rynku są wyłączone dwie osoby - wylicza Olga Legosz.
- Mówimy zainwestujmy w niego (w osobę z niepełnosprawnościami - red.) i nie odcinajmy, nie zamykajmy go w domu, bo on w przyszłości będzie aktywną osobą na rynku pracy - wyjaśnia. Mówimy również: jego matka czy ojciec - również nie zamykajmy ich w domu (...) Mamy asystenta, który pracuje, mamy człowieka, który pracuje albo przygotowuje się do tego, żeby pójść do pracy i mamy rodzica, który pracuje. Mamy wiele sytuacji, w których trzy osoby pracują vs jedna osoba jest trwale wyłączona, druga osoba dostaje tylko świadczenie, trzeciego zawodu nie ma - mówi Olga.
Nowy odcinek "Gwiazdowski mówi Interii" tylko w Interii Biznes.