Maria Blikiewicz jest dyplomowaną projektantką mody z Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Kopenhadze. Przez lata pracowała dla renomowanych marek, takich jak Damir Doma w Mediolanie oraz Heliot Emil w Kopenhadze. w tej chwili żyje w Paryżu, gdzie wcześniej zdobywała doświadczenie zawodowe w Givenchy, a teraz pracuje dla Chloé. Oprócz mody, Maria robi tatuaże, projektuje akcesoria, a dla relaksu gotuje dla przyjaciół i manifestuje kreatywność przez jedzenie i food design.
Twoja droga zawodowa zaczęła się od …
Od decyzji. Wiedziałam, iż chcę zajmować się modą, dlatego dziesięć lat temu przeprowadziłam się z Gdyni do wymarzonej Skandynawii. Tam na VIA University College w Herning zaczęłam studiować na kierunku design i technology. W małym mieście na Jutlandii kilka się działo, wciągnęła mnie nauka. W warsztacie spędzałam dnie i noce, projektowałam ubrania i szyłam, poznałam tę sztukę od podstaw. Miałam czas wyciągnąć wnioski, uczyć się na własnych błędach. Poznałam inspirujące towarzystwo, otaczali mnie ludzie z którymi dzieliłam pasję do mody. Z wieloma do dziś jestem blisko, mimo dzielących nas kilometrów.
Najlepszy i najgorszy moment w Twojej karierze to …
Myślę, iż nie miałam jeszcze bardzo złego momentu w mojej karierze, która ciągle się przecież rozwija. Ale zawód projektanta sam w sobie jest ciężki. To praca wyjątkowo czasochłonna, do tego stopnia, iż przed premierą nowej kolekcji praktycznie mieszkam w biurze projektowym. Ale z tym też wiążą się właśnie te piękne chwile. Uwielbiam moment, gdy kolekcja zaczyna nabierać kształtu i charakteru, widać wtedy efekty pracy całego zespołu. Niesamowite są emocje na backstage, gdy po wyjściu modelek na wybieg przyglądamy się ubraniom w zupełnie innym świetle, z oprawą muzyczną, w pięknej lokalizacji. To niesamowicie satysfakcjonujące i pozytywnie nakręcające do dalszej pracy.
Czego o Twojej pracy nie wiedza inni?
Wiele ludzi mysli, iż praca projektanta polega głównie na byciu kreatywnym – wyszukiwaniu inspiracji, rysowaniu. W rzeczywistości moja praca wygląda inaczej, jest bardziej rzemieślnicza. Od projektanta wymaga się zaangażowania na każdym etapie powstawania kolekcji. Od powstania konceptu, przez konstrukcję, szycie. Muszę wiedzieć jak produkowane są ubrania, znać się na materiałach i ich charakterystyce. Część artystyczna, kreatywna to zaledwie procent codzienności w studio.
Co byłoby dla Ciebie zawodowym spełnieniem marzeń?
W Paryżu są dwa domy mody, w których każdy chciałby pracować – Chanel i Hermès. Jako iż zajmuję się outerwear i tailoring, ta druga jest firmą, do której mogłabym trafić pod koniec mojej kariery. Tryb pracy jest zupełnie inny – ze względu na jakość produktu, nie ma pośpiechu, wszystko tworzone jest z odpowiednim wyprzedzeniem ze wspaniałych materiałów. To chyba marzenie każdego projektanta.
Cechy, które powinna mieć osoba, która podążać będzie Twoją drogą …
Cierpliwość, odwaga, determinacja, ale też pokora. Świat mody jest specyficzny i wbrew pozorom bardzo mały, ciężko się tu dostać. Warto jednak pamiętać, iż sumienną pracą można wiele osiągnąć, ale trzeba być przygotowanym na poświęcenia i nierzadko przeprowadzki – moja droga zaczęła się w Danii, mieszkałam i pracowałam też przez pewien czas w Szwecji, zanim przeniosłam się do Włoch, a ostatecznie do Francji. Tak właśnie moja dedykacja doprowadziła mnie do Chloé, gdzie dziś projektuję.
Kim byś był, gdyby nie to, co robisz teraz?
Uwielbiam gotować. Gotowanie relaksuje mnie, a przygotowywanie kolacji dla większej grupy sprawia mi wielką przyjemność. Kiedyś pracowałam też w profesjonalnej kuchni, stres podobny jest jak w branży mody i też wymaga pracy od podstaw, na najlepszych produktach, żeby efekt końcowy zachwycił. Jest to też bardzo dobra okazja, aby zamienić gotowanie w wydarzenie artystyczne, w kuchni szaleję według własnej wizji, rzadko gotuję z przepisów. Myślę, iż wrócę do tego w przyszłości, nie wiem jeszcze w jakiej formie.