Kryzys na niemieckiej wyspie. Mieszkańcy uciekają do Polski

7 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


Mieszkańcy bałtyckiej wyspy Uznam skarżą się na turystów, korki i drogie mieszkania. Wysokie koszty utrzymania sprawiają, iż wielu migruje do Polski. Przedsiębiorcy z branży turystycznej narzekają z kolei na to, iż młodzi Niemcy nie chcą pracować w gastronomii. Dlatego właściciele lokali muszą szukać kadry w Polsce i Wietnamie.


Norddeutscher Rundfunk (NDR) - niemiecki regionalny publiczny nadawca radiowo-telewizyjny opisuje problemy mieszkańców bałtyckiej wyspy Uznam. Jak wskazano w artykule - tryb życia miejscowych jest dostosowany do turystów. w okresie sporym utrapieniem są korki oraz tłok na ulicach. Dlatego też, kiedy powiat Vorpommern-Greifswald przeżywa turystyczne oblężenie, mieszkańcy wstają wcześnie rano, aby załatwić sprawunki. Wykorzystują moment, gdy przyjezdni jeszcze śpią. "Opuszczają wyspę wraz z przybyciem wczasowiczów i odwrotnie, jeżeli to możliwe" - podaje NDR.Reklama


Z powodów kosztów życia mieszkańcy Uznam emigrują do Polski


Turystyka jest głównym źródłem dochodu na wyspie Uznam, ale stanowi również spore obciążenie dla lokalnej społeczności. Problemy te doskonale rozumieją w Zakopanem. Mieszkańcy stolicy Podhala w grudniowej rozmowie z "Gazetą Wyborczą" skarżyli się na podobne trudności. Niektórzy stwierdzili, iż w kurorcie "nie da się żyć", a popularność miasta wśród turystów wywindowała ceny nieruchomości.


Uznam także walczy z kryzysem mieszkaniowym, a życie na wyspie jest drogie. "Rosnąca liczba turystów napędza budowę nowych domów wakacyjnych, co pogarsza sytuację mieszkaniową mieszkańców. Pozwolenia na ich budowę wydaje powiat, choćby wbrew woli gmin. Mieszkań socjalnych jest niewiele, a czynsze stale rosną" - wskazuje NDR. To - jak twierdzi regionalny nadawca - "zachęca do migracji do sąsiedniej Polski, gdzie koszty utrzymania są niższe". Jak czytamy w artykule stacji, wynajem mieszkania w kurorcie Zinnowitz to koszt 1 tys. euro, czyli ponad 4,2 tys. zł.


W niemieckich kurortach skarżą się na brak pracowników


Na Uznam brakuje także rąk do pracy, na co skarży się branża gastronomiczna. "Zwykle zatrudniają praktykantów z zagranicy, takich jak Polska czy Wietnam, ponieważ zainteresowanie młodych ludzi w Niemczech jest niewielkie" - stwierdza NDR, podkreślając przy tym, iż wynagrodzenia w sektorze często opierają się na płacy minimalnej. Zdaniem rozmówcy stacji - Jörga Dahmsa ze Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Spożywczego, Napojów i Gastronomii (NGG) - dobre wynagrodzenie podziałałoby jak magnes na wykwalifikowanych pracowników.
Idź do oryginalnego materiału