Moje 5 lat wolności

2 lat temu

Gdy w grudniu 2010 roku opuszczałem Areszt Śledczy we Wrocławiu po ponad 3 latach, nie przypuszczałem nawet, iż moje życie potoczy się w tak dobrą stronę. Prawdę mówiąc, mając 2200zł w kieszeni byłem przerażony. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić i jak zacząć je odbudowywać. Miałem co prawda wyznaczone cele do osiągnięcia, oraz pewien zarys tego jak to zrobić, ale rozminął on się zupełnie z rzeczywistością.

2010/2011

Gdy wyszedłem, próbowałem kupić portfel w kiosku, uciekałem z centrum handlowego bo nie byłem w stanie znieść ludzi i muzyki, oraz narąbałem się stosunkowo niewielką ilością alkoholu. A, byłbym zapomniał. Zalogowałem się na założone w 2007 konto na Facebooku, późnym wieczorem miałem już 60 znajomych.

W tydzień po wyjściu zacząłem na IRCu (dla niewtajemniczonych: to taki czysto tekstowy czat w internecie) rozmawiać z Gosią, moją obecną żoną. To w sumie zabawne, bo poznaliśmy się w 2001 roku, ale wtedy mnie zablokowała i zaczęła się spotykać z moim kolegą z podwórka, z którym była 8 lat. Rozmowę zacząłem od „long time no see”, wiedząc iż kojarzę jej nicka, ale zupełnie nie pamiętając kim ona jest.

W miesiąc po wyjściu odezwał się do mnie kolega, który przeczytał mój pierwszy, skasowany już wpis o pobycie w więzieniu. Twierdzi iż mam lekkie pióro i proponuje mi zlecenie, które pozwoliłoby mi dorobić. Praca miała polegać na przetłumaczeniu 1/3 gry przygodowej (ok. 40 tysięcy kwestii), do czego też namówiłem Gosię. Co zabawne, nie było dostępu do kopii gry, więc często trzeba było wnioskować kontekst z sąsiednich linijek, aczkolwiek nie pomagało to przy niektórych wieloznacznych wyrazach. A potem okazało się, iż na youtubie jest pełny opis przejścia tej gry. Gdy w lutym zbliżał się deadline, do naszego małego teamu zaciągnąłem po cichu Segrittę. Kiedyś będzie trzeba zrobić imprezę na której przechodzimy tę grę wspólnie.

Gdy dostaję pierwszą ratę za tłumaczenie, inwestuję w nowy monitor. Zamiast 14 cali, mam 21 i to w Full HD. W międzyczasie facet mojej przyjaciółki pozbywa się używanego, czteroletniego MacBooka Pro. Umawiamy się, iż wezmę go od niego na raty, mimo iż zna moją przeszłość. Takie oznaki zaufania podbudowują nieco moją samoocenę.

W kwietniu udało mi się znaleźć potencjalnego klienta, który miał płacić 800zł za administrację serwerami. Mimo, iż klient był z Warszawy, to liczyłem na to, iż wszystkie formalności uda mi się załatwić zdalnie. Nie chciałem jechać do niego, bo moje buty się rozpadały, a mnie akurat nie było stać na nowe, które wyglądałyby jakoś sensownie. Przepadło.

Natomiast w maju, 5 miesięcy po wyjściu z więzienia postanowiłem pojechać na infoShare. Robiłem wtedy jakieś niewielkie zlecenia dla zagranicznych zleceniodawców z Freelancer.com, co wystarczyło na mieszkanie, jedzenie i w zasadzie nic ponadto. Gosia mi wtedy dała 150zł, żebym mógł pojechać na bezpłatną konferencję do Gdańska, gdzie być może nauczę się nowych rzeczy. Te 150zł miało mi wystarczyć na dojazd, powrót, jakiś nocleg i wyżywienie. Gdy w drodze przeczytałem wpis, iż szukają wolontariuszy do pomocy, uznałem iż warto spróbować – w końcu i tak nie miałem nic do roboty przez kolejne 6 godzin po przyjeździe. Pakowałem sety, siedziałem na rejestracji, poznawałem ludzi. Gdy drugiego dnia podniósł się rwetes, bo okazało się iż Artur Kurasiński się spóźni, ja drapałem się po głowie i zastanawiałem się „Kim do jasnej cholery jest ten Kurasiński?”. Po wygooglaniu uświadomiłem sobie, jak mało wiem o branży wśród której chcę się obracać i szukać klientów. Muszę przyznać, iż infoShare 2011 to był dość mocny punkt zwrotny w moim myśleniu i postrzeganiu rzeczywistości.

W czerwcu przypomniałem sobie, iż od końca 2006 roku mam konto na Twitterze. To wróciłem. Nigdy jednak nie spodziewałem się następstw tego kroku.

W lipcu przeprowadziliśmy się z Gosią do wspólnego mieszkania. Z jednej strony pozwoliło nam to na sporą oszczędność i połączenie budżetów, z drugiej wywołało najcięższy kryzys jaki przeszliśmy dotychczas. Ja jeszcze byłem nieokrzesany i nieco dziki, Gosia podchodziła do tego bardzo emocjonalnie, a ja sobie z tym nie radziłem. Jak widać jednak, udało nam się wszystko poogarniać.

W sierpniu rozpoczynam stałą współpracę z pierwszym klientem, która daje mi kilkaset złotych stałej, pewnej kasy co miesiąc. To dla mnie duży krok naprzód w stosunku do utrzymywania się z niepewnych zleceń.

Do grudnia, kiedy jadę do rodziców Gosi do Koszalina w zasadzie nie dzieje się nic wartego większej uwagi. Gdzieś w międzyczasie kasuję wpis o więzieniu, bo ktoś się odgraża, iż zrobi z niego użytek.

2012

Rozpoczynam rok współpracując z trzema klientami, wciąż regularnie też robię zlecenia na Freelancer.com. W styczniu uczestniczę w debacie w Kancelarii Premiera na temat ACTA. Angażuję się też w wykopowy projekt „Who votes for ACTA” udostępniając miejsce na swoich serwerach i optymalizując wordpressa tak, iż ogromne zainteresowanie nie jest w stanie nam zaszkodzić. Moje zdjęcie człowieka w sandałach zrobione na gwałtownie obiega cały internet. Jacek Kotarbiński dostaje ode mnie opieprz za to, iż wrzucił je bez podpisu. Teraz się lubimy z Jackiem. 🙂

W marcu przypadkiem wysyłam odpowiedź na ofertę pracy. Przypadkiem, bo nie planowałem iść na etat, a zrobiłem to raczej z czystej ciekawości. Gdy 2 godziny później dostaję telefon z propozycją spotkania, jestem mocno zaskoczony. Jeszcze tego samego dnia jadę na rozmowę kwalifikacyjną, a dzień później dowiaduję się, iż chcą mnie zatrudnić. Do tego udało mi się wynegocjować możliwość pozostawienia obecnych klientów. Z jednej strony poziom życia nam się drastycznie poprawia, ale z drugiej przestaję czerpać satysfakcję ze swojej pracy. Niestety, trafiłem do firmy z której jeden administrator uciekł, a ja wpadłem na jego miejsce. W ciągu kilku miesięcy mojego zatrudnienia zaobserwowałem taką rotację stanowisk, jakiej nie widziałem nigdzie indziej. Ale tak bywa, gdy ma się szefa, który nie ogarnia branży IT, a próbuje na niej zarobić duże pieniądze, z projektem którego nie jest w stanie popilotować. Natomiast nie uważam, by to był stracony czas – to czego się nauczyłem w ciągu tych kilku miesięcy o tym jak nie prowadzić firmy to bardzo cenna wiedza.

W czerwcu po raz pierwszy odbywa się warszawski tweetup – zorganizowany z okazji wizyty Wittaminy w Warszawie. Koncepcja na tyle nam się podoba, iż decydujemy się organizować Warsaw Tweetup przez kolejne 3 lata.

W lipcu zaczynam pisać dla IT Tech Blog. Dzięki temu w październiku udaje mi się po raz pierwszy pojechać na Blog Forum Gdańsk. W trakcie meczu blogerów na Stadonie PGE Arena gram w drużynie z Arturem Kurasińskim. To dość istotny moment w naszych relacjach, wtedy poznajemy się osobiście. 2 tygodnie później Artur pisze, iż poszukuje admina do serwerów Auli Polska, a ja oferuję pomoc. W międzyczasie ówczesny hostingodawca Artura wypowiada mu nagle i niespodziewanie umowę. Przygarniam Aulę do siebie. I jest u mnie do dzisiaj. Mimo, iż umawialiśmy się, iż nie chcę kasy za opiekę nad Aulą, Artur chce mi zapłacić. Nie przyjmuję pieniędzy, natomiast proszę go o nagranie krótkiego filmu w którym rekomenduje mnie jako administratora. W firmie w której pracuję są coraz gorsze nastroje, szef ewidentnie chce mnie się pozbyć, co zabawniejsze – nie potrafi powiedzieć tego wprost, tylko zwala winę na współpracownika. Film publikuję u siebie, kilkanaście osób podaje go dalej. Dostaję 3 propozycje pracy, oraz 3 propozycje współpracy przy zleceniach. To moment, w którym decyduję się złożyć wypowiedzenie i założyć własną firmę.

W grudniu oddaję za darmo tablet. Próbowałem go sprzedać kilkukrotnie na Allegro, ale bez rezultatu. Z prośbą o tablet pisze do mnie Karol – chłopak, który został ze starą Nokią. Z początku myślę, by poszukać mu jakiegoś netbooka, ale zrodził się potem pomysł, by zrobić zrzutkę na komputer dla Karola. Tak zrodziła się #DrużynaT – inicjatywa, by polską społeczność Twittera angażować w działania charytatywne.

2013

Na początku roku rozstaję się z pracą na etacie i zakładam firmę. Nie jestem zbyt kreatywnym człowiekiem, więc wyszedłem z założenia iż Angry Bytes będzie fajną nazwą. Do czasu aż nie zacząłem chodzić po urzędach i załatwiać papierków. Wtedy musiałem głośno i wyraźnie mówić: „Angry BYTES, nie Angry BIRDS”. Za którymś razem się udawało, najczęściej po przeliterowaniu. Jeszcze przed oficjalnym startem mam 6 klientów. To chyba dobry wynik.

W maju kolejne infoShare. To już trzeci rok, kiedy pomagam, tym razem obserwując wszystko znacznie baczniej – Warsaw Tweetup się rozwinął na tyle dobrze, iż zdecydowaliśmy się w czerwcu zrobić pierwszy Tweetup Polska – konferencję dla osób zainteresowanych Twitterem, oraz imprezę integracyjną dla całej reszty. Przyszło 180 osób, co jak na 3 użytkowników Twittera w Polsce jest całkiem spoko. A 2 tygodnie później, 15.07 zaręczamy się z Gosią na kolejnym warszawskim tweetupie. Do samego końca myślała iż trollowałem.

Pod koniec sierpnia przeprowadzamy się do większego mieszkania. Mamy osobny pokój przeznaczony na sypialnię, osobny na gabinet do mojej pracy, a osobny na salon. Wreszcie Gosia nie budzi się w nocy, bo pracuję w tym samym pokoju.

Dostaję propozycję ze strony Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego, by wziąć udział jako profesjonalista w inicjatywie Link do Przyszłości. Od października do marca odwiedzam 33 szkoły w całej Polsce, by opowiedzieć jak to się stało, iż chłopak bez matury ma swoją własną firmę, pracuje w domu i zarabia dwukrotność średniej krajowej. Na 32 spotkaniach nie poruszałem tematu więzienia, ale jedno z nich było wyjątkowe. Trafiłem do Środowiskowego Hufca Pracy we Włodawie, który jest swoistą placówką opiekuńczo-wychowawczą dla trudnej młodzieży – w zasadzie ostatnim krokiem przed ośrodkiem szkolno-wychowawczym, lub poprawczakiem. Tam przez 3 godziny opowiadałem o tym jak trafiłem do więzienia, jak z niego wyszedłem i jak układałem sobie życie. Chyba największym zaskoczeniem wówczas dla mnie był komentarz tamtejszego wychowawcy, iż po raz pierwszy widział, by kogoś aż tak słuchali. A rozmaitych spotkań mieli za sobą dziesiątki. I tak liczę na to, iż moja opowieść wówczas zmieniła życie chociaż jednego z tych dzieciaków na lepsze.

2014

Gdy przygotowywałem się do tego wpisu, wydawało mi się, iż w 2014 kilka się wydarzyło. Okazało się jednak, iż pod wieloma względami ten rok był dla mnie przełomowy.

Pierwsza część była bardzo męcząca – częste wyjazdy do małych miejscowości sprawiły, iż mniej czasu poświęcałem na pracę. W międzyczasie moje rachunki bankowe zajął mi komornik i zaczął ściągać pieniądze w związku ze starymi zadłużeniami. Do tego niefortunna współpracą z nieogarniętym klientem, który postanowił mi w pewnym momencie nie zapłacić za 3 miesiące mojej pracy, ogólne przemęczenie i brak wizji na rozwój firmy sprawił, iż zacząłem się poważnie zastanawiać, czy przez cały czas chcę wiązać karierę z zawodem administratora serwerów.

W długi weekend majowy ze wsparciem Pawła i Magdy organizujemy pierwszy Tweetup w Bieszczadach. Na przyjazd do Wetliny namawiamy niemal 30 osób z całej Polski. To też czas kiedy kończę wspomnianą wyżej współpracę i próbuję naładować chociaż trochę baterie.

W międzyczasie odzywa się do mnie Artur Kurasiński, u którego zarządzam już nie tylko serwerami Auli, ale też Fokusa. Spotykamy się przy okazji Auli, gdzie Artur mówi, iż odezwał się do niego mój potencjalny klient, z pytaniem o mnie, bo słyszał, iż kiedyś siedziałem w więzieniu. Artur słyszał już wcześniej, więc nie zrobiło to na nim większego wrażenia, ale chciał żebym wiedział, iż ludzie o tym mówią. To sprawiło, iż zacząłem zastanawiać się nad tym, ile ludzi o tym naprawdę wie.

Na początku czerwca odzywa się do mnie dawny znajomy, z pytaniem czy nie chciałbym przejąć jego obowiązków w amerykańskim startupie. Po kilku dniach wahania i obaw o to, czy nie wezmę na siebie zbyt dużo, decyduję się nawiązanie współpracy z Ginzametrics. To w sumie dość zabawny zbieg okoliczności, bo są jednym z największych konkurentów Positionly, do którego aplikowałem 2 lata wcześniej. Z Ginzą współpracujemy do dzisiaj, to mój najlepszy klient, za pomocą którego odzyskałem wiarę w użyteczność mojej pracy.

W czerwcu organizujemy kolejny Tweetup Polska – tym razem uczestniczy niemal 300 osób. Kilka godzin prelekcji w Akademii Leona Koźmińskiego, a potem impreza w klubokawiarni Chwila. Wracamy nad ranem, zmęczeni ale usatysfakcjonowani. W kilka dni po tweetupie grubo opłacone zdjęcia lądują na blogu wykonawcy, z instrukcją dotyczącą udostępniania (pod warunkiem oznaczenia autora) a dopiero kilka godzin później trafiają do mnie. To zdarzenie pozwala mi zweryfikować lojalność niektórych przyjaciół, na czym wyszedłem bardzo korzystnie.

Pod koniec sierpnia organizujemy pięćdziesiąty Warsaw Tweetup. Z tej okazji reaktywujemy #DrużynaT, by zebrać trochę pieniędzy dla niepełnosprawnego Andrzeja który ma perspektywy na odniesienie paraolimpijskiego sukcesu. Jedyne czego potrzebuje to lżejszy rower. W jeden wieczór zebraliśmy ponad 3200zł co stanowiło niemal 20% potrzebnej kwoty. Dobry wynik.

To też punkt zwrotny, bo przypominam sobie, iż kiedyś robiłem setki analogowych zdjęć. Po spłaceniu w sierpniu ostatnich udokumentowanych w KRD długów, decyduję się, by kupić pierwszą, cyfrową lustrzankę. Pomału wracam do robienia zdjęć, przypominając sobie podstawy. W międzyczasie Małgosia zaczyna dostawać swoich pierwszych ataków lękowych. Wyłącza nas to z normalnego funkcjonowania w zasadzie do końca roku.

Pomału wracam też do blogowania. Dość nieśmiało jeszcze, ale zaczynam pisać nieco więcej niż statusy na fejsie.

Na początku listopada decyduję się, by napisać wprost o tym, iż spędziłem kilka lat w więzieniu. Nie wiem jeszcze jak to zrobić, ale przypominam sobie o wpisie Konrada Kruczkowskiego o wykluczeniu społecznym więźniów. Piszę więc do niego na facebooku:

Widzisz, TL;DR jest takie, iż spędziłem 4 lata w więzieniu, co w polskiej blogosferze jest tajemnicą poliszynela. Część ludzi wie, część nie wie, czasem rozchodzi się to w formie plotek, niektórym o tym mówię sam. Teraz dojrzałem do publicznego coming outu. I mam problem, bo myśli w głowie głębi mi się całkiem dużo. Nie chciałbyś ze mną pogadać i opublikować tego w formie wywiadu?

No a Konrad się zgodził. Najpierw opowiedziałem mu wszystko na Facebooku, potem przegadaliśmy 3 godziny na Skypie. W międzyczasie wysyłaliśmy też do siebie maile. Na końcu spotkaliśmy się na kilka godzin w Warszawie, by przegadać temat do końca. Nie znałem ostatecznego kształtu wywiadu, nie wiedziałem co Konrad uzna za istotne z ogromu informacji, które mu przekazałem. Ale wiedziałem, iż na pewno zrobi to dobrze.

Pod koniec grudnia robię pierwsze zdjęcia na blogerskiej imprezie. W dwie godziny po skończeniu Blogowigilii na moim fanpage’u ląduje 150 zdjęć, z których jestem naprawdę zadowolony. A dwa dni później na Onecie pojawia się wywiad ze mną. Jest anonimowy, bo Konrad zdecydował, iż nie jest w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności by opublikować go z moimi danymi. Udostępniam go u siebie na Facebooku, ze stosownym komentarzem. Na początku tylko dla znajomych, potem publicznie. Spodziewam się dużej ilości negatywnych reakcji, a otrzymuję ogromną ilość wsparcia i ciepłych słów.

2015

Na początku roku uświadamiam sobie, iż zrealizowałem swój plan na najbliższe 5 lat, więc mam rok wolnego. Dlatego też pozwalamy sobie na nieco więcej.

W styczniu odwiedzamy Paryż, Lyon i Londyn. Wystawa Star Wars: Identities, Muzeum Filmu i Miniatur w Lyonie, Studia Warner Bros gdzie kręcono Harry’ego Pottera, wystawa pojazdów Jamesa Bonda w London Film Museum i Musical z Królem Lwem. Dziesięciodniowy popkulturowy trip. Bo możemy.

W lutym znowu jedziemy do Zakopanego, krótki weekendowy wypad na Walentynki. Bo możemy.

Na przełomie marca i kwietnia lecimy do Korei Południowej. Tam bierzemy z Małgosią ślub. Skromny – tylko my i czwórka naszych znajomych. Jestem tak zestresowany, iż śmieję się podczas składania przysięgi, nie potrafiąc zachować powagi. Ze ślubu do domu odwozi nas limuzyna ambasadora. Mała rzecz, a cieszy. Gdy znajomi pytają się, czemu ślub w Korei a nie w Polsce, odpowiadamy iż dlatego, iż mogliśmy.

W tym samym czasie w firmie zatrudniam pierwszego pracownika, który jest w stanie przejąć część moich obowiązków, gdy nie jestem dostępny. To znaczna ulga dla mnie, gdy mam świadomość, iż mam wsparcie.

W maju znowu Tweetup w Bieszczadach, tym razem wynajmujemy 4 domki i przyjeżdża ponad 60 osób, kilka tygodni później organizujemy ostatni Warsaw Tweetup. Przekazujemy go w dobre ręce, bo sami opuszczamy Warszawę.

Na początku czerwca przeprowadzamy się do Gdyni. Wynajmujemy trzypokojowe mieszkanie w apartamentowcu z widokiem na kawałek morza. Nie ma żadnego większego powodu do przeprowadzki, mieliśmy ochotę zamieszkać nad morzem, więc to zrobiliśmy. Bo możemy.

W czerwcu też po raz piąty z rzędu pomagam przy organizacji infoShare jako wolontariusz. Patrzę jak bardzo rozwinęła się ta konferencja, jak wiele mi dała i jakie ma perspektywy. Widzę jak bardzo się wszystko zmieniło przez ostatnie lata. I cieszy mnie, iż miałem w to swój niewielki wkład.

Na początku lipca jadę na Slot Art Festival. Od Zucha dostałem zaproszenie, by opowiedzieć trochę o Twitterze, a nieco więcej o tym jak wyglądała moja więzienna izolacja i jak mnie to zmieniło.

5 września organizujemy na Stadionie Narodowym trzeci Tweetup Polska. Tym razem ponad 700 osób i całkiem duża impreza integracyjna. Nigdy nie spodziewałem się, iż uda mi się zorganizować taką dużą imprezę. Niestety, tym razem w zasadzie nie byłem w stanie porozmawiać spokojnie ze znajomymi.

W październiku znowu jadę na Blog Forum Gdańsk (to już trzeci raz!). Tym razem nie tylko w roli uczestnika, ale także jako panelista. W Europejskim Centrum Solidarności mówię o wolności. To dla mnie dość trudne przeżycie – setki ludzi których znam i szanuję przede mną, mi łamie się głos i jestem przekonany iż opowiadam bzdury. Ponoć jednak tak nie było.

Wyjąłem ostatnio listę rzeczy, które spisałem jeszcze w więzieniu i które chciałem zrobić po wyjściu. Zaliczyłem wizytę w Centrum Nauki Kopernik, naprawiłem zniszczone po pobycie w więzieniu zęby (nie, wbrew obiegowej opinii wielu więzieniach naprawiają zęby niechętnie), ogarnąłem sobie długi, a do tego zarabiam na rękę kilkukrotność średniej krajowej i angażuję się w rozmaite inicjatywy.

2016

Natomiast patrzę na tę listę i wiem, iż w 2016 chciałbym nadrobić znaczną jej część:

  • Skoczyć na spadochronie
  • Polecieć na Islandię, Sri Lankę i do Monaco
  • Pojechać do Prypeci
  • Zająć się swoim funduszem emerytalnym
  • i prawem jazdy

To będzie dobry rok 🙂

PS
Historia mojego pobytu w zakładach karnych i resocjalizacji jest nieco dłuższa. jeżeli chcesz wiedzieć więcej, to zachęcam do przeczytania:

Idź do oryginalnego materiału