Autor: FWG
Wolność jest specyficznym pojęciem. Mało kto powie wprost, iż jej nie ceni. Wręcz przeciwnie, każdy sławi ją, jako jedną z najważniejszych wartości i każdy, choćby deklaratywnie, chciałby ją chronić przed zagrożeniami. Dziwić więc może fakt, jak bardzo spolaryzowane bywają różne ugrupowania polityczne i ich sympatycy z wolnością na sztandarach, chociaż przyczyna tego stanu rzeczy nie jest wielką tajemnicą. Po prostu różni ludzie tę wolność rozumieją zupełnie inaczej. Dla jednego wolnością będzie płacenie jak najniższych podatków, dla drugiego dostęp do darmowej edukacji, a dla jeszcze innego wolność będzie jakimś stanem emocjonalnym – czy to związanym z religią, brakiem obowiązków, bezpieczeństwem finansowym, czy też z najogólniej rozumianym dystansem wobec świata.
Każdy z nas spotkał się z różnym użyciem słowa „wolność”, a mimo tego często ulegamy pokusie twierdzenia, iż nasze rozumienie tego wyrażenia jest jedynym słusznym. Często też sądzimy, iż nasze rozumienie tego wyrażenia jest jedynym słusznym, a sposób posługiwania się tym pojęciem przez innych jest gorszy. Warto w takiej sytuacji zastanowić się, w jakim stopniu nasze pretensje do poprawności (czy to pełnej, czy to jakiegoś jej wyższego stopnia) są w ogóle zasadne i umocowane w czymś więcej, niż w naszym „chciejstwie”, które najczęściej jest umotywowane preferencjami ideologicznymi.
Chciałbym zaprosić czytelnika do podróży poprzez historyczne rozumienia wolności i do wspólnego odkrycia, jakie rozumienie wolności najlepiej oddaje zachodniego ducha i najlepiej współgra z innymi, cennymi dla nas wartościami. Oczywiście z faktu, iż ktoś kiedyś używał danego słowa w określony sposób, nie wynika logicznie, iż my musimy używać tego słowa tak samo.
Podobnie działa to w przypadku większości myślicieli, którzy trzymali się jakiegoś poglądu, ale wcale nie oznaczało to, iż było to słuszne i iż racji nie ma jakaś mniejszość. Nie chciałbym nic takiego zasugerować. Po prostu, jeżeli coś generuje konflikty, a słowo „wolność” zdecydowanie je generuje, to warto przyjrzeć się bezpośrednim i pośrednim źródłom tych konfliktów – a nuż dzięki lepszemu zrozumieniu pojawi się jakieś lepsze rozwiązanie?
Bezpośrednią inspiracją dla rozpoczęcia tej serii jest trzytomowa antologia „Wolność człowieka i jej granice” pod redakcją Olgierda Góreckiego. Jej komplet znajduje się w Bibliotece Wolności tworzonej przez Fundację Wolności Gospodarczej, do której
zapraszamy.
Geneza
Rodowód pojęcia wolności sięga języka proto-indoeuropejskiego. Występowało w nim wyrażenie *h₁leudʰ, oznaczające „dojrzewanie” (tu do uczestnictwa we wspólnocie), od którego pochodzi nasze polskie słowo „ludzie” oraz jego odpowiedniki w innych językach: staro-wysoko-niemieckie liut, staroangielskie lēod, czy starocerkiewnosłowiańskie ljudije. Z tego samego źródłosłowu pochodzi łacińskie słowo liber, które znaczy „wolny” oraz liberi, czyli dzieci (w domyśle dzieci wolnych obywateli). Stąd też wywodzi się greckie eleutheros, oznaczające wolnego człowieka i na którym się skupimy.
Pierwsze znane nam użycia słowa „wolność” w Grecji pochodzą z V wieku przed Chr. z czasów wojen perskich. Na wyspie Samos i w Atenach ogłoszono kult Zeusa Eleutheriosa, opiekuna wolnych oraz wyzwolicieli. Ustanowiono wtedy też ogólnogreckie święto eleutherii, czyli wolności, w celu upamiętnienia poległych pod Platejami. Z tego okresu pochodzi również słowo eleutherostomos, oznaczające swobodę i otwartość wypowiedzi, które napotykamy u słynnego tragika Ajschylosa.
Wolność dla Greków
W ciągu jednego wieku słowo eleutheros zrobiło wielką karierę i doczekało się aż sześciu różnych znaczeń. Niektóre są od siebie dość odległe, ale wszystkie w jakiś sposób są ze sobą powiązane. Przyjrzyjmy się im.
Pierwsze znaczenie to wspomniany już dorosły, pełnoprawny i panujący sam nad sobą człowiek. Jego przeciwieństwem jest niewolnik. Dla nas przeciwieństwem dorosłego jest raczej dziecko, ale najwidoczniej w tamtym okresie, w przypadku dzieci kategoria wolności nie miała żadnego zastosowania, tak samo jak wobec kobiet. Wolna kobieta w takim rozumieniu byłaby nonsensem, jak „głośny błękit” albo „pachnący dźwięk”.
W drugim znaczeniu wolny jest obywatel autonomicznej polis, który z własnej woli poddaje się prawu swojej wspólnoty. Jego przeciwieństwem jest poddany tyrana, sprawującego rządy wbrew woli poddanego. To rozumienie, jak wiemy dzięki Herodotowi, jest ściśle powiązane ze świadomością odmienności ustrojów greckich miast-państw od sposobu rządzenia we wrogiej Persji. I mowa tu choćby o oligarchicznych polis typu Sparta. Nie wszyscy byli wolni i nie wszyscy mieli udział we władzy, ale jeżeli akurat nie byli niewolnikami albo etnicznie obcymi, to uważali ten porządek za swój własny.
Trzecie znaczenie jest ściśle powiązane z drugim. Eleutheros to Grek, a przeciwieństwem Greka jest barbarzyńca, czyli każdy cudzoziemiec. Wiązano to z dość zabawnymi i lekko szowinistycznymi teoriami geograficznymi, zgodnie z którymi tylko Grecja, z racji swojego położenia, mogła zrodzić ludzi jednocześnie walecznych i inteligentnych w takim stopniu, iż sami mogą o sobie stanowić i rozwinąć się materialnie. Na północy ludzie też byli waleczni i wolni, ale niezbyt zdolni, więc byli od Greków biedniejsi. Z kolei na południu i na wschodzie ludzie byli dość inteligentni, więc byli bogatsi, ale zupełnie byli pozbawienie dzielności, więc żyli stłamszeni przez despotów. Ta teoria Arystotelesa może miałaby jakiś bardzo ograniczony i szczątkowy sens, gdyby nie to, iż jednocześnie twierdził on, iż niektórzy ludzie są niewolnikami z natury, bo brakuje im rozumu, by sobą rządzić. Stoi to w jawnej sprzeczności z tezą o braku inteligencji wolnych barbarzyńców z północy i z czymś tak powszechnym w Grecji, jak wysoko wykwalifikowani niewolnicy, wykonujący pracę umysłową.
W czwartym rozumieniu eleutheros to obywatel demokratycznej polis, którego wolność polega na naprzemiennym udziale w rządzeniu i byciu rządzonym. Tu również widzimy podobieństwo do trzeciego znaczenia, ale tym razem zakres tego pojęcia ogranicza się do określonego typu ustroju. Obywatelami byli oczywiście mężczyźni w określonym wieku, pochodzący z danego miasta i którzy nie byli niewolnikami. Tylko tacy mogli zabierać głos na zgromadzeniach publicznych i sprawować urzędy. I choćby nie tyle mogli, ile czasem musieli sprawować urzędy, gdy trafiali na nie w wyniku losowania. Widać tu znaczną różnicę względem współczesnych demokracji, w których większość obywateli nigdy nic z rządzeniem nie miało i nie będzie mieć wspólnego.
Piąte znaczenie najprawdopodobniej wywodzi się z pierwszego, mianowicie wolny jest ten, kto może robić, co chce i żyć, jak chce. Nie miano na myśli oczywiście anarchii i zakładano pewien stopień podporządkowania prawom polis, ale w sferze prywatnej dopuszczano swobodę wyboru stylu życia, o czym dobrze świadczy słynna przemowa Peryklesa w Wojnie peloponeskiej Tukidydesa.
Ostatnie rozumienie wolności dotyczy posiadania wolnego czasu. Wolny jest bogaty człowiek, który może zająć się, czym tylko ma ochotę, zaś jego przeciwieństwem jest rzemieślnik, który co prawda nie ma statusu niewolnika, ale jego niska pozycja materialna ogranicza mu możliwość wyboru zajęć i konsumpcji. To ujęcie, wraz z piątym, w różnych formach przetrwało do dziś i często się je łączy.
Można czasem usłyszeć takie zwroty, jak „wolność finansowa” (używana naprzemiennie z „bezpieczeństwem finansowym”, co dużo mówi o systemie wartości wypowiadającego takie słowa) albo spotkać się ze złośliwościami, iż jak ktoś może nazywać się liberałem i sympatykiem kapitalizmu, skoro nie prowadzi własnej firmy i nie jest bogaty. Tacy ludzie będą siłą rzeczy uważać redystrybucję dóbr materialnych za formę „redystrybucji wolności”. Taka wolność jest policzalna i podzielna – im więcej czasu wolnego i środków do realizacji swoich zachcianek, tym więcej wolności, która przestaje się przenikać tylko z bezpieczeństwem i staje się również synonimem równości. Może to brzmieć absurdalnie dla liberałów, ale postulaty czterogodzinnego dnia pracy, czy bezwarunkowego dochodu podstawowego mogą wydawać się komuś „wolnościowe”.
W następnym tekście przedmiotem naszych rozważań będzie konkretna interpretacja piątego rozumienia eleutherii, czyli wolności jako robienia tego, co się chce. Przejdziemy już wtedy z poziomu języka potocznego starożytnych Greków do bardziej uporządkowanego namysłu filozoficznego, także zapraszam do lektury.
Autorem cyklu jest Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów w Fundacj Wolności Gospodarczej.