Amerykański producent samolotów Boeing nie może dotrzymać harmonogramu certyfikacji swojego nowego szerokokadłubowego odrzutowca 777-9. W związku z tym, jak poinformował w czwartek prezes Boeinga Kelly Ortberg (65), pierwszy samolot tego typu może zostać dostarczony dopiero w przyszłym roku. Byłoby to sześć lat później niż zakładano w momencie uruchomienia programu w 2013 roku.
Przed przyznaniem certyfikatu wciąż trzeba pokonać „górę pracy”. Chociaż ostatnio nie pojawiły się żadne nowe problemy techniczne, choćby drobne opóźnienia mają poważne konsekwencje finansowe dla Boeinga, który stracił już kilka miliardów dolarów na tym programie, powiedział Ortberg. Ponadto łańcuch dostaw wszystkich programów jest pod presją wzrastających cen.
Opóźnienie kosztuje miliardy
Boeingowi udało się jednak poczynić postępy w sporze z pracownikami. Po ponad miesiącu strajków firma osiągnęła porozumienie ze związkiem zawodowym w sprawie nowego porozumienia dla pracowników działu obronnego, które ma zostać poddane pod głosowanie w piątek, jak poinformował związek IAM. Ma ono obowiązywać przez pięć lat i obejmować podwyżki płac oraz ryczałt.
Około 3200 pracowników sektora obronnego strajkuje od początku sierpnia. Budują oni myśliwce, takie jak F-15, oraz systemy rakietowe w stanach Missouri i Illinois. W ostatnich tygodniach Boeing zatrudnił kilku nowych pracowników, aby zapewnić kontynuację prac.
Jesienią ubiegłego roku strajk dziesiątek tysięcy pracowników sparaliżował produkcję bestsellerowego modelu Boeinga 737 oraz odrzutowca dalekiego zasięgu 777 na około dwa miesiące. Na początku listopada pracownicy przyjęli ofertę producenta samolotów, zakładającą 38-procentową podwyżkę płac w ciągu czterech lat.
Boeing od lat pogrążony jest w kryzysie po serii niefortunnych zdarzeń. Dział obronny walczy z opóźnieniami i miliardowymi przekroczeniami kosztów kilku projektów. Dotyczy to między innymi przebudowy dwóch Boeingów 747 na nowe samoloty prezydenckie.