Po 20 latach wrócił z USA. Dziś mocno tego żałuje. „Niemcy mają poważny problem z mentalnością”

news.5v.pl 16 godzin temu

Katja Mitic, „Die Welt”: Pudełka do przeprowadzki już spakowane?

Thomas Gorgas: Jeszcze nie. To, czy wyjedziemy z kraju, zależy od sytuacji finansowej, biurokracji i zamówień. Szanse na to, iż zostaniemy, oceniam na 60:40. W międzyczasie myślę jednak o drugiej lokalizacji — prawdopodobnie będzie to w Kalifornii, by pomóc jej w odbudowie po pożarach. W grę wchodzi również region północno-zachodniego Pacyfiku lub Argentyna.

Czym dokładnie zajmuje się twój start-up?

Nasza technologia opiera się na znanej z medycyny metodzie rezonansu magnetycznego (MRI). Może być wykorzystywana do wizualizacji nasycenia gleby i rozprzestrzeniania się w niej cieczy, takich jak woda lub zanieczyszczenia organiczne, na przykład ropa naftowa lub smoła. Metoda ta nadaje się jednak również do prowadzenia wstępnych badań podczas budowy morskich turbin wiatrowych na dnie morskim, rurociągów w wiecznej zmarzlinie i innych projektów infrastrukturalnych. Metoda ta jest stosowana w przemyśle naftowym i gazowym na całym świecie od dziesięcioleci, ale prawie nigdy w Europie — głównie ze względu na koszty.

Kiedy wpadłeś na pomysł założenia własnej firmy?

Pomysł wprowadzenia tej technologii do Niemiec pojawił się podczas pandemii. Używałem jej jednak już wcześniej w kopalniach złota w USA i w Peru. Pomagałem również w oczyszczaniu pozostałości uranu i wierceniu studni wód gruntowych. Teraz technologia ta ma być wykorzystywana w regionalnych projektach ochrony klimatu, na przykład w zarządzaniu miejskimi wodami gruntowymi lub w rolnictwie i leśnictwie.

Przykładowo w tym roku rozpoczynamy współpracę z organizacją zajmującą się ochroną krajobrazu w celu określenia wilgotności gleby i nasycenia wodą młodej plantacji drzew. W Niemczech pracuję nad projektem pilotażowym w pobliżu Rosenheim — pro bono, bo miasto nie ma pieniędzy. W dłuższej perspektywie mógłby jednak powstać tam ponadregionalny ośrodek szkoleniowy dla klientów lub specjalistów — pod warunkiem iż zostaniemy w Niemczech.

Wyemigrowałeś do USA jako młody człowiek. Jak do tego doszło?

Kiedy miałem 19 lat, cudem przeżyłem poważny wypadek w górach. To wzmocniło moją wolę przetrwania i na zawsze zmieniło moje spojrzenie na życie. Po ukończeniu szkoły przeniosłem się do Kilonii, by studiować oceanografię fizyczną. W 1993 r. otrzymałem stypendium do renomowanego laboratorium na Hawajach. Czułem, iż w krótkim czasie nauczyłem się tam więcej niż podczas całych studiów w Kilonii — było to przełomowe doświadczenie.

Ale do USA pojechałeś dopiero później?

Tak. Po powrocie zmodernizowałem laboratorium w Kilonii i w końcu udało mi się ukończyć pracę dyplomową. Jesienią 1994 r. zdecydowałem się na wyjazd do USA. Zamknięcie i sztywność Niemców stały się dla mnie nie do zniesienia. Miałem wrażenie, iż tam naprawdę zacznie się moje życie — i tak się stało. Zrobiłem karierę, pracowałem dla międzynarodowych firm na całym świecie i wykonywałem ekscytujące zadania, zwłaszcza na pełnym morzu.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

I zostałeś obywatelem USA?

Tak, w 2008 r. przez cały czas dobrze mówię po niemiecku, ale myślę i czuję się jak Amerykanin. Zdaję sobie z tego sprawę zwłaszcza wtedy, gdy kłócę się z moją drugą żoną, która jest Argentynką. Nie jest ona wielką fanką USA i oskarża mnie o ciągłą obronę mojego „adoptowanego kraju”. To był jeden z powodów, dla których prawie dziesięć lat temu dałem Niemcom kolejną szansę.

Jaką różnicę widzisz, mieszkając w Niemczech?

W USA nauczyłem się brać stuprocentową odpowiedzialność za swoje działania. Tutaj brakuje mi otwartości w przyznawaniu się do błędów. Komunikacja w USA jest dla mnie bardziej przejrzysta. W Niemczech dużo się dyskutuje, ale często bez rezultatów. W USA częściej niż w Niemczech doświadczałem też hojności ludzi. Kiedyś powiedziałem mojej rodzinie: „jeśli miałbym być bezdomny, wolałbym mieszkać w USA”. To oczywiście zszokowało wszystkich, ale tak uważam.

Dlaczego wróciłeś do Niemiec?

Z powodów osobistych. Moi rodzice się starzeli, ojciec był chory. Również żona zmagała się z problemami zdrowotnymi i miałem nadzieję, iż zmiana lokalizacji jej pomoże — ale to był błąd. Patrząc z perspektywy czasu, powrót do Niemiec był błędem. Integracja wymaga czasu, wiedziałem to z mojego pobytu w USA i pokazało mi to też doświadczenie w Niemczech. Zawsze trzeba się podwójnie starać.

Co najbardziej cię tu zniechęciło?

Po powrocie do Niemiec pracowałem na różnych stanowiskach kierowniczych w nauce i przemyśle, ale straciłem pracę podczas pandemii COVID-19 — podobnie jak wielu wysoko wykwalifikowanych kolegów. Założyłem start-up, ale czasami musiałem choćby ubiegać się o prace dorywcze, aby się utrzymać. W 2023 r. otrzymałem pierwsze duże zamówienie — dla Peru i USA. Umowa z amerykańską firmą została podpisana w 15 minut i wszystko poszło gładko. W Niemczech czekałem sześć miesięcy. Niedobór wykwalifikowanej siły roboczej? Dla mnie to mit.

Problem dotyczy wszystkich poziomów. W 2022 r. ukończyłem dwa dodatkowe kierunki techniczne z najwyższymi ocenami. Zaoferowałem swoją wiedzę i doświadczenie na przykład Bundeswehrze, ale moja rozmowa z nimi dotyczyła głównie mojego wieku — mówili, iż nie mogę już zostać urzędnikiem państwowym. A ja wcale nie miałem takiego zamiaru. Wiele innych aplikacji zostało odrzuconych. Z drugiej strony, z pracy w monachijskiej firmie logistycznej miałem pozytywne doświadczenia. Ludzie z 40 państw pracują tam bardzo ciężko każdego dnia i z wielką motywacją. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem: „mogę to zrobić!”.

Co odróżnia USA od Niemiec w kontekście rynku pracy?

W USA najważniejsze są konkurencja i szybkość. Motywująca komunikacja i duch zespołowy, a jednocześnie dobre zarobki — tak można to scharakteryzować. Jako zagraniczny specjalista masz tam rozwinięty czerwony dywan. jeżeli dobrze wykonasz swoją pracę, szef osobiście ci podziękuje. W Niemczech często rzucają ci kłody pod nogi — albo koledzy, albo, w najgorszym przypadku, sami przełożeni. Na każdym kroku czuć zazdrość. Moim zdaniem taka mentalność sprzyja również ksenofobii. W USA cenią przede wszystkim ambicję, niezależnie od pochodzenia.

Masz jakiś konkretny przykład?

Moja żona jest wykwalifikowanym weterynarzem z Argentyny, od lat walczy o to, by ktoś docenił jej wykształcenie — jak dotąd bezskutecznie. Liczne wizyty w urzędach kosztowały nas czas i pieniądze. W USA od czasu mojej imigracji tam w 1994 r. do czasu nadania mi obywatelstwa w 2008 r. odwiedziłem urząd tylko pięć razy. Tutaj nie ma miesiąca bez biurokratycznego maratonu.

Ale USA mają również ogromne problemy gospodarcze i społeczne. Niegdyś tak obiecujący amerykański sen stał się dla wielu nieosiągalny.

To prawda. Fakt, iż milioner i jego przyjaciele miliarderzy przejmują władzę, a wiele osób o niskich dochodach to popiera, jest niepokojący. Moja żona miała inne doświadczenia jako Latynoska w USA niż ja jako biały Niemiec — nie chcę tego umniejszać. Wybranie Kamali Harris na urząd prezydenta byłoby silnym sygnałem, szczególnie dla kobiet.

Czy chciałabyś zobaczyć „niemiecki sen”?

Niemcy mogliby stworzyć strategię będącą antytezą ideologii „MAGA” — Make Germany Great Again”! w tej chwili buduję nowoczesną firmę, która łączy innowacyjną technologię, zdrowie, ochronę środowiska i dobrobyt. Chciałbym zobaczyć więcej wsparcia i otwartości w tym zakresie. Wątpię jednak, czy nadchodzące wybory będą adekwatnym sygnałem dla takich przedsiębiorczych ambicji.

Co musiałoby się zmienić, żebyś został w Niemczech?

Niemcy mają poważny problem z mentalnością. Praca jest tu często postrzegana jako ciężar, a nie szansa — zarówno przez pracowników, jak i pracodawców. Potrzebujemy więcej osobistej odpowiedzialności i chęci do zmian.

Ciężka praca nie może być mniej opłacalna niż wsparcie państwa. Dochód obywatelski nie rozwiązuje żadnych problemów — wręcz przeciwnie: niszczy u wielu ludzi motywację — zarówno tych, którzy go otrzymują, jak i tych, którzy go nie otrzymują, ale ciężko pracują na swoje pieniądze. Migracja i integracja, a choćby innowacje, wymagają zrozumienia, szacunku i cierpliwości z obu stron — i dużo miłości, niezależnie od jej formy.

Idź do oryginalnego materiału