Krótszy tydzień lub dzień pracy to już tylko kwestia czasu? Ostatnie zapowiedzi rządu budzą skrajne emocje w społeczeństwie i środowisku biznesowym. Eksperci rynku pracy podchodzą jednak do tematu z dystansem. Uważają, iż tak rewolucyjne zmiany nie mogą zostać wprowadzone z dnia na dzień, bo nasza gospodarka jeszcze do nich nie dojrzała. Jednocześnie przestrzegają przed rozwojem szarej strefy i potencjalnym lawinowym wzrostem cen produktów oraz usług.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zadeklarowało, iż jeszcze w trakcie trwania obecnej kadencji rządu wprowadzi rewolucyjne zmiany w wymiarze czasu pracy. Rozważane są dwa scenariusze: ustanowienie czterodniowego tygodnia pracy lub skrócenie dniówek o godzinę. Jak argumentuje szefowa resortu, Polacy są jednym z najbardziej przepracowanych narodów w Europie, a przemęczenie i wypalenie zawodowe obniżają naszą produktywność. Jednak zdaniem ekspertów tak radykalne zmiany w Kodeksie Pracy wymagają licznych analiz i oceny skutków wprowadzenia nowych regulacji, a zwłaszcza nieprzeprowadzonych dotąd konsultacji z przedstawicielami organizacji zrzeszających pracowników i pracodawców. Ci ostatni podchodzą do tematu sceptycznie, obawiając się przede wszystkim wzrostu kosztów zatrudnienia. Wątpliwości jest jednak znacznie więcej.
– Zmiany są potrzebne, bo napędzają gospodarkę i przyspieszają innowacje. Jednak wszystkie zmiany, a zwłaszcza tak rewolucyjne, muszą być dobrze policzone i poprzedzone dogłębną analizą. Nie powinny być wprowadzane z dnia na dzień, jedną ustawą – mówi Andżelika Majewska, wiceprezes agencji zatrudnienia LeasingTeam Group. – Obawiam się, iż możemy nie być jeszcze gotowi na tak odważne posunięcia. Nie zapominajmy, iż żyjemy w czasach, w których to praca stała się „towarem” deficytowym. Już od dłuższego czasu brakuje pracowników blue collars, niezbędnych do zapewnienia ciągłości produkcji czy dostaw. Wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy dla wszystkich mocno uderzyłoby więc chociażby w branżę przemysłową czy TSL, ale też pozostałe sektory gospodarki, gdzie praca musi być wykonywana przez siedem dni w tygodniu – wylicza Andżelika Majewska.
Nie da się ukryć, iż zapowiadane zmiany w Kodeksie Pracy dla wielu branż wiążą się z koniecznością zatrudnienia nowych pracowników lub wypłaty nadgodzin, a tym samym z większymi kosztami zatrudnienia. Naturalną konsekwencją tego będzie wzrost cen produktów oraz usług, czyli zapłacimy za to wszyscy. Zdaniem ekspertów krótszy czas pracy spowoduje też perturbacje kadrowe w tak ważnych dla nas obszarach, jak służba zdrowia, edukacja, czy transport publiczny.
Czy w ogóle potrafimy pracować mniej?
Krótszy tydzień pracy nie jest pomysłem nowym. Różne modele zmiany wymiaru czasu pracy zastosowane zostały już np. w Belgii, Norwegii, Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Niekoniecznie mają jednak szansę sprawdzić się w naszym kraju. Polska gospodarka wciąż goni zachodnich sąsiadów, jednak przedsiębiorcy, szczególnie w małych i średnich firmach, już od kilku lat muszą mierzyć się z licznymi przeciwnościami takimi jak pandemia, wojna w Ukrainie, czy stale rosnące koszty energii i utrzymania pracowników. Szansą na złagodzenie gospodarczych skutków skrócenia czasu pracy jest rozwój nowych technologii czy inwestycje w automatyzację procesów, co ma pozwolić na całkowite lub częściowe zastąpienie czynnika ludzkiego. Jednak nie są to rozwiązania odpowiednie dla wszystkich sektora gospodarki. Nie mniej ważne będzie więc utrzymanie u dotychczasowych pracowników odpowiedniej produktywności i niedopuszczenie do sytuacji, kiedy ich jakość pracy spada, ponieważ mają mniej czasu w wykonanie tych samych obowiązków.
– Dbanie o work-life balance i dobrostan pracowników powinno być priorytetem, a skrócenie czasu pracy z pewnością mogłoby się do tego przyczynić. Jednak czy taka zmiana faktycznie spowoduje, iż Polacy będą mniej przepracowani? W pierwszej kolejności powinniśmy wypracować metody i narzędzia do mierzenia efektywności pracy oraz rozwiązania prawne, które pozwolą uniknąć nadużyć. W obliczu cały czas rosnących kosztów życia nie trudno wyobrazić sobie sytuację, w której pracownik zyskany czas wolny wypełnia pracą w innym miejscu. Niewykluczone, iż „na czarno”, bo coraz więcej firm nie będzie w stanie udźwignąć jeszcze wyższych kosztów zatrudnienia – zastanawia się Andżelika Majewska.
Jak podało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w tej chwili prowadzone są analizy, który system skrócenia czasu pracy byłby najkorzystniejszy zarówno dla pracowników, jak i pracodawców. Prace nad zmianą przepisów mają zostać poprzedzone rozmowami z partnerami społecznymi, w tym przedstawicielami grup pracodawców.