Nie poszedłem dzisiaj na Marsz Niepodległości, pomimo, iż ojczyznę moją kocham i szanuję. Nie poszedłem, bo nie chciałem swoją obecnością powiększać podziałów w narodzie. Wydawałoby się, iż skoro wszyscy jesteśmy Polakami i patriotami, to powinniśmy radośnie maszerować w jednym patriotycznym marszu. Otóż tak nie jest. W III RP dzieli choćby to, co powinno łączyć.
W moim mieście odbyły się aż trzy marsze. Wszystkie trzy organizowane oczywiście z okazji Dnia Niepodległości. Ponieważ fizycznie niemożliwe było wzięcie udziału we wszystkich trzech, biorąc udział w jednym z nich określiłbym swoją postawę polityczną. Nie chodzi bowiem o to, by okazać miłość do Polski, ale by pokazać, po której stronie jesteś. Polska ma bowiem kilka stron, a każda z nich „mojsza” jest od pozostałych.
Pierwszy marsz zorganizowały władze miasta, od lat rządzonego przez neolibków spod znaku Tuska. Uśmiechnięta Polska dla Uśmiechniętych Polaków. W kontrze drugi marsz zorganizowany został przez szeroko pojętą prawicę, czyli głównie PiS. I to dopiero był marsz patriotów, a nie jakichś zdrajców z Brukseli. Trzeci marsz oddolnie zorganizowali mieszkańcy jednej z dzielnic i ten jako jedyny nie miał kolorów politycznych. Po prostu zwykli ludzie świętowali odzyskanie niepodległości, a przy okazji święto swojej ulicy. I ten był prawdziwie patriotyczny. Nie chodziło w nim bowiem, aby pokazać, iż przeciwnicy polityczni są gorszymi Polakami, ale by cieszyć się z okazji odzyskania niepodległości w 1918 roku.
I tak to się toczy od lat. POPiS skutecznie podzielił społeczeństwo. Powstały dwa plemiona, które nawalają się słowem, a nierzadko pałą, zaś władza robi swoje. Obojętnie która z tych dwóch stron konfliktu akurat rządzi. Igrzyska zaś są po to, by przysłonić fakt, iż chleba jest coraz mniej, za to coraz droższy. Ludzie oglądają ten serial i nie widzą albo nie chcą widzieć, iż partie rządzące nie działają dla dobra Polski i jej obywateli. One przede wszystkim działają dla siebie. Co oczywiście prowadzi do ujawnienia co pewien czas przekrętów popełnianych przez kolejne rządy. I po to potrzebni są przeciwnicy, żeby pokazać na nich palcem i powiedzieć „Ale tamci to dopiero kradli”. I ciemny lud to kupuje. Divide et impera. A kiedy co cztery czy co osiem lat następuje kolejna zmiana władzy i stery przejmuje PiS albo PO, to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Tamci są potrzebni, bo wróg musi istnieć. Oczywiście doszedł do tego Putin. Każdy, kto nie chce dłuższego istnienia duopolu określany jest jako propagandzista Putina. Zarówno przez Kaczyńskiego, jak i przez Tuska. Wesołego święta!

2 dni temu




