Wiadomo powszechnie jest czym jest i czym ma być poprawność polityczna. Jej celem ma być unikania w dyskursie publicznym pojęć niosącym negatywne, obraźliwe, stygmatyzujące treści, kontekstów niosących koniunkturalizm. Zakres tego terminu i jego zastosowanie określa granice jakie winne być przestrzegane w dyskursie publicznym. Definicja jest nieostra, więc jest wykorzystywana przez określone środowiska medialne i intelektualne do narzucania własnej, często sprzecznej z wolnością słowa, praktyki w tej materii. Materializuje się taka praktyka podwójnymi standardami, hipokryzją, rodząc przekonanie iż rację miał Georg Orwell pisząc w „Folwarku Zwierzęcym”, iż wszystkie zwierzęta są równe, ale są między nimi równiejsze.
Do takich terminów powszechnie niosących pejoratywne skojarzenia i oceny należy terroryzm. Obojętnie, jakie za nim stoją pobudki. Zwłaszcza, gdy w jego wyniku giną niewinni ludzie. Oczywiście rozumienie przyczyn takich aktów nie jest równoznaczne z ich akceptacją. W ostatnich dniach miała miejsce spora kontrowersja, która z jednej strony po raz kolejny podważyła prawdziwość intencji środowisk opowiadających się i promujących polityczną poprawność, a z drugiej pokazała po raz kolejny wybiórczość i hipokryzję, jakie trawią mentalność tych gremiów, kreujących się na krynicę wartości i zasad mających być jakimś uniwersum. W taki sposób zabija się demokrację, wulgaryzując jej zasadnicze kanony i wartości: wolności obywatelskie, swobodę wypowiedzi, a przede wszystkim jej humanistyczny wymiar.
7.10. minęło 2 lata od ataku Hamasu na przygraniczne osiedla państwa żydowskiego i śmierci ponad 1200 osób oraz uprowadzenie jako zakładników 251 Izraelczyków. Z tej okazji w sieciach anty-społecznościowych pojawiły się liczne selfiki ozdobione gwiazdą Dawida, bądź świeczką mające świadczyć o traumie, solidarności, żalu z owymi ofiarami. Są to najczęściej osoby, które w sposób obrzydliwy, podły, uwłaczający człowieczeństwu, nie tylko politycznej poprawności, ale przede wszystkim jakiejkolwiek przyzwoitości, wypisywały oszczerstwa, upodlały i dehumanizowały w goebbelsowski sposób, Palestyńczyków en bloc, jako zbiorowość, jako naród. Bez względu na płeć, wiek, pozycje społeczną czy wykonywaną profesję.
W tym miejscu warto przywołać ową poprawność polityczną do tablicy, która, jak pamiętam, osobom z tych środowisk nie pozwalała wyrazić analogicznej traumy i żalu, przekazywać wyrazów solidarności z ludźmi pokrzywdzonymi podobnym aktem terroru po 01.09.2004. Nie zagłębiając się w przyczyny i źródła obu tych wydarzeń przypomnę, iż tego dni terroryści czeczeńscy pod wodzą Szamila Basajewa dokonali ataku na szkołę w Biesłanie (Osetia Północna) i wzięli ponad 1100 zakładników, głównie dzieci uczestniczących w rozpoczęciu roku szkolnego. W wyniku akcji likwidowania terrorystów i odbicia uwięzionych dzieci zginęły 334 osoby (w tym 176 dzieci), a ponad 700 trafiło do szpitala. Terroryści przez trzy dni, kiedy toczyły się negocjacje odcięli uwięzionym dostęp do wody, żywności i korzystania z WC. Przypomina to absolutnie w wielu elementach praktykę armii izraelskiej podczas jej działań w Gazie. Basajew był admirowany w naszym kraju „jako bojownik” o wolną Iczkerię, kreując go jako nośnik demokratycznych, zachodnich wartości wobec autorytarnej i paskudnej Rosji.
Wybuchy zadowolenia i aplauz w części komentariatu wystawiającego w dn. 7.10. obok wspomnianych selfików izraelską flagę lub świeczkę na takie praktyki IDF-u, są tym bardziej obrzydliwe, podłe i absolutnie sprzeczne z głoszoną przez nie polityczną poprawnością iż wtedy, po Biesłanie i tamtej tragedii nie było słychać słów wsparcia, solidarności z ludźmi dotkniętymi traumą śmierci i cierpień dzieci. Dało się wyczuć takie zawoalowane schadenfreude, iż to akurat przytrafiło się „ruskim”. Nie jestem tu gołosłownym. Wystarczy przywołać co pisali wówczas tacy topowi dziennikarze i publicyści jak Wacław Radziwinowicz, Krystyna Kurczab-Redlich i im podobni. kilka ich ówczesne teksty różniły się od tego, co odnośnie Gazy pisali i piszą Tomasz Lis, Szczepan Twardoch, Piotr Ibrahim Kalwas czy Jan Hartman. O politykach w rodzaju Teofila Bartoszewskiego czy Radosława Sikorskiego nie wspomnę. Clou klimatu po ataku w Biesłanie stanowiła absolutnie skandaliczna wypowiedź ówczesnego ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza. I to są osoby publicznie, które aspirują do tytułu moralno-etycznych drogowskazów, jako mityczny ogród Hesperyd wartości i zachowań czy estetyczno-etyczny metr z Sevres, dekretujące nam odpowiedź na egzystencjalny dylemat: „jak żyć”.
Polityczna poprawność propagowana przez środowiska określające się jako demokratyczno-liberalne, salon czy elita poprzez m.in. takie zachowania i przekazy wysyłane do społeczeństwa zdeprecjonowała to, co się zwie demokracją. I nie dziwi, iż wszystko co jest z tymi środowiskami kojarzone, co może być w jakimś sensie z nimi utożsamiane, jest powszechnie kontestowane. Zwłaszcza, iż owe gremia zawsze podkreślały i podkreślają znaczenie prawdy, transparentności czy uczciwości w życiu publicznym. A na tych przykładach widać, iż choćby w tak jednoznacznych i klarownych sytuacjach nie potrafią się zachowywać w sposób jaki sami zalecają.