Publicyści TVP, czyli komentatorzy bieżących wydarzeń, mieli otrzymywać pieniądze za występy na antenach. Czy to jest oburzające? Z pewnością dla tych, którzy występowali w tych samych programach za darmo. Czy publicystom TVP pieniądze się należały? Zdecydowanie tak!
W mediach społecznościowych trwa lincz na publicystach TVP. Poseł Koalicji Obywatelskiej, Krzysztof Brejza zwrócił się do Telewizji Polskiej z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej na temat wynagrodzeń komentatorów TVP. W odpowiedzi wskazano, iż do 20 grudnia ubiegłego roku w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej „istniał system wynagradzania komentatorów udzielających wypowiedzi do audycji informacyjnych i publicystycznych, zarówno w studiu, jak i poza nim”.
„System ten dopuszczał możliwość jednorazowych świadczeń, a także regulował współpracę w ramach szerszego spektrum umów” – czytamy w dokumencie.
Z imienia i nazwiska wymieniono kilkanaście osób. Na liście znaleźli się m.in.: Jacek Karnowski, Michał Karnowski, Adrian Stankowski, Jerzy Jachowicz, Elżbieta Królikowska-Avis, Piotr Grzybowski, Paweł Piekarczyk, Miłosz Manasterski, Marek Formela, Karol Gac, Jacek Wrona, Maciej Gnatowski znany jako Wujek Samo Zło, Anna Derewienko, Marian Kowalski, Jan Pietrzak i Piotr Nisztor.
Jak zaznaczono w piśmie, „jednorazowo świadczenie wyceniane było na 500 zł. W przypadku umów ryczałtowych najwyższy pułap wynagrodzenia zapisanego w umowie, której przedmiotem był autorski komentarz do audycji publicystycznych, wynosił 298 890 zł brutto (umowa miała obowiązywać cały 2023 rok)”.
Publicyści TVP. Występy przed kamerą powinny być płatne
To, iż wspomniani komentatorzy i publicyści zarabiali pieniądze w ogóle mnie nie dziwi. Wspomniane osoby nie tylko poświęcały swój wolny czas na swoje występy w mediach. W szczególności był to czas:
- występu na antenie,
- na dojazd do studia (który też pewnie coś kosztował),
- na sprawdzanie bieżących wydarzeń,
- na pozostawanie w gotowości stacji,
- na zapoznanie się z opiniami innych osób.
Ponadto komentatorzy i publicyści przenosili na TVP swoje autorskie wypowiedzi, z których TVP mogło korzystać. Do tego dochodzą też prawa do wykorzystania wizerunku. To nie są tanie rzeczy. Stąd wspomniane 500 zł za jednorazowy występ w ogólnopolskiej stacji nie jest jakąś wygórowaną kwotą.
Kto się powinien oburzać?
Ujawnione stawki powinny oburzać tych komentatorów, czy tych publicystów, którzy pojawiali się w Telewizji Polskiej za darmo, czyli nie pobierali przy tym żadnych pieniędzy od stacji. Wśród nich jest kilku moich kolegów.
Dlaczego z ich strony nie słychać dzisiaj oburzenia? Komentatorzy pojawiąjący się na antenie TVP regularnie i za darmo zyskiwali w pewnym zakresie rozpoznawalność, a szczególnie ich redakcje, dla których pracowali. Widownia programów publicystycznych w TVP mogła przecież liczyć choćby 3 mln osób. Wzmianka zapewniała większą oglądalność danej redakcji, a więc przekładała się na odsłony reklam i etc.
Na co na pewno powinniśmy się oburzać?
Wszystkich nas powinny oburzać nie zarobki, a ewentualne zakrzywione spektrum doboru komentatorów w TVP. Szkopuł w tym, iż nie dowiedzieliśmy się z zapytania posła Brejzy ilu komentatorów było bezstronnych, czy o poglądach lewicowych, prawicowych lub liberalnych. Tego typu informacji niestety nikt nam nie udzieli. Gromadzenie informacji o poglądach politycznych jest zwyczajnie zabronione przepisami RODO.
Ktoś powie, iż jednak gołym okiem widać, iż „komentatorzy w TVP mieli korzenie prawicowe”. W tej sytuacji zalecam poczekać, gdy do telewizji publicznej po zmianach zaczną przychodzić publicyści o lewicowo-liberalnych poglądach. Czy będą chcieli wynagrodzenia za komentowanie sytuacji politycznej, czy też bieżących wydarzeń? Z pewnością. Nie spodziewałbym się, iż garze za występy będą mniejsze.
Maciej Naskręt