Raport Cwanego Mikołaja 2024

12 godzin temu

Mimo dziury hojność” nie maleje

Wierzycie w Świętego Mikołaja? Choć wiarę w niego porzuciliście w dzieciństwie, to przynajmniej niektórzy z Was zamienili ją w dorosłości na wiarę w Cwanego Mikołaja, czyli w rząd. Co roku rozdaje Wam on rozmaite podarunki, z których się cieszycie, ale za które – na tym polega jego spryt! – to Wy płacicie. W 2024 r. rządowy Cwany Mikołaj rozdał prezenty o wartości 6351 zł na głowę pracującego Polaka. Oznacza to, iż jego hojność zbliżyła się do rekordowego poziomu z czasów pandemii.

(zobacz raport)

Różnie z tym bywało w przeszłości, ale dziś już wiemy – wiemy, iż płacimy podatki. Z tegorocznych badań Warsaw Enterprise Institute wynika, iż aż 80 proc. Polaków spontanicznie wymienia je jako główne źródło finansowania wydatków państwa. Czy Polacy są jednak w pełni świadomi, iż podatki to także jedyne źródło finansowania prezentów, które rozdaje im – wszystkim naraz bądź tylko tym wybranym – rząd?

Tutaj pewności nie ma. A jako iż rząd rozdaje takie „prezenty” regularnie, to już od 2020 r. i my regularnie przygotowujemy raport z tej hojności, który nazwaliśmy, wybaczcie złośliwość, Raportem Cwanego Mikołaja. Celem jest zwiększenie świadomości podatników w zakresie funkcjonowania polityki gospodarczej i finansów publicznych. Mamy nadzieję, iż pokazując, jak kosztowne są rządowe podarki, zwiększymy poparcie dla racjonalnego gospodarowania groszem publicznym. Nawiasem mówiąc, nie jest to jedyny nasz projekt w tym zakresie. Od zeszłego roku publikujemy także „Czarną Księgę”, która dokumentuje najbardziej marnotrawne wydatki państwa. Premiera kolejnego wydania odbędzie się w styczniu 2025 r.

Oficjalne powody rządowego rozdawnictwa bywają różne. Oficjalnie zwykle chodzi o pomaganie: a to biednym dzieciom, a to biednym kredytobiorcom, a to biednym emerytom. W istocie najczęściej chodzi po prostu o kupowanie. Głos wyborczy kosztuje, a walutą, za którą się go kupuje, jest kolejne świadczenie, które ma wywołać wrażenie, iż rząd się o nas troszczy. Jednak chociaż w wyborczym 2023 r. na głowę pracującego Polaka wysypały się prezenty o łącznej wartości 4750 zł, to wyborczy cel nie został osiągnięty i obóz PiS wybory przegrał. Zdołał jednak nadać tak silny pęd polityce rozdawnictwa, iż Koalicja Obywatelska 15 października nie tylko go nie zatrzymała, ale postanowiła wzmocnić własnymi pomysłami. Efekt? Wynik 6351 zł na głowę pracującego Polaka, co daje w sumie kwotę 110 mld zł.

Ktoś mógłby powiedzieć, iż rozdanie niektórych z 13 wyliczonych przez nas w tej edycji Raportu prezentów było po prostu konieczne. Przykładowo, pomoc dla powodzian w wysokości 2,1 mld zł – czy chcielibyśmy jej ich pozbawić? To z perspektywy „tu i teraz” słuszne zastrzeżenie. Jednak sam fakt, iż powódź spowodowała olbrzymie szkody w cywilnej infrastrukturze i zabudowie, jest w dużej mierze zawiniony przez rządzących – byłych i obecnych. Chodzi o zaniedbania w dbałości i rozbudowie systemów przeciwpowodziowych. Gdyby nie te zaniedbania, pomoc w takiej skali nie byłaby konieczna. Można powiedzieć, iż niemal każdy z prezentów Cwanego Mikołaja związany jest z dziedziną charakteryzującą się wieloletnimi zaniedbaniami. 13. i 14. emerytury wypłacane są po to, by zrównoważyć rosnące koszty życia emerytów. Świetnie. Tylko dlaczego nikt nie bierze się za poważną reformę systemu emerytalnego, a wszyscy poprzestają na kosmetyce? Szczytem wynikającego z zaniedbań absurdu jest natomiast zamrożenie cen energii. Ceny rachunków się mrozi, ale w zamian dotuje się dystrybutorów i producentów, a wszystko dlatego, iż przez dekady ulegano lobby górniczemu, nie rozbudowywano sieci przesyłowych i ociągano się z inwestycjami w energię nuklearną, co poskutkowało niedorozwojem rynku energii. To zaniedbanie związane jest także z nieustannym subsydiowaniem górników, a więc kolejnym kosztowym prezentem, który rząd zamierza rozdawać przed kolejne 25 lat.

Osobną kategorią są prezenty demograficzne – od waloryzacji programu 500+ po wprowadzenie trzech dodatkowych świadczeń w ramach programu „Aktywny rodzic”. To prawda, iż Polska znajduje się w bezprecedensowym kryzysie dzietności, ale kryzys ten nie wynika z faktu, iż jesteśmy krajem zbyt mało socjalnym. Przeciwnie, poziom wydatków socjalnych w Polsce to niemal 23 proc. PKB, czyli o 2 p.p. więcej niż średnia dla państw OECD. Oprócz Izraela żadne z nich, bez względu na to, jakie polityki pronatalistyczne stosuje, nie utrzymuje wskaźnika dzietności na poziomie zastępowalności pokoleń. Ponadto bardzo trudno udowodnić w sposób rzetelny, iż wspomniane polityki mają jakikolwiek istotny efekt poza tym, iż drenują budżety państw ze środków, które mogłyby być zainwestowane z większym pożytkiem w oświatę czy edukację. Niestety, nasz Wskaźnik Bogactwa Narodów pokazuje, iż Polska w tych akurat dziedzinach bardzo mocno ustępuje innym rozwiniętym państwom.

Skoro koszty prezentów od Cwanego Mikołaja w tym roku wzrosły, to czego spodziewać się po 2025 r.? Z jednej strony czeka nas kampania prezydencka i obóz władzy będzie chciał prawdopodobnie wesprzeć swojego kandydata, co może przełożyć się na wprowadzanie nowych świadczeń. Z drugiej strony Polska w tym roku weszła w unijną procedurę nadmiernego zadłużenia, czyli unijny mechanizm każący wprowadzić kontrolę wydatków i zbilansować budżet. Siły działają więc w obie strony. Według Warsaw Enterprise Institute byłoby znacznie lepiej, gdyby wygrał finansowy rozsądek, a przynajmniej gdyby przekierowano wydatki socjalne w stronę wydatków obronnych czy inwestycyjnych, takich, jak choćby rozbudowa infrastruktury transportowej.

Pamiętajmy jednak, iż ryzyko wydawania pieniędzy przez rząd w sposób marnotrawny nigdy do końca nie zniknie. Wystarczy przypomnieć słynną klasyfikację Miltona Friedmana, w której wyróżnił on 4 sposoby wydawania pieniędzy.

Możemy wydawać:

Własne pieniądze na własne potrzeby – to sposób najsprawiedliwszy i najskuteczniejszy.

Własne pieniądze na cudze potrzeby – to wciąż sprawiedliwy, ale mniej skuteczny sposób. Możemy np. „nie trafić” z prezentem w gust osoby obdarowywanej.

Cudze pieniądze na własne potrzeby – robisz to, płacąc za śniadanie z budżetu swojego pracodawcy albo jako minister, używając służbowego samochodu do robienia zakupów. To sposób nieefektywny z punktu widzenia właściciela pieniędzy. Twoi pracodawcy raczej na tym tracą.

Cudze pieniądze na cudze potrzeby – to istota działania państwa redystrybucyjnego. Mimo najlepszych chęci ani politycy, ani urzędnicy nie są w stanie odgadnąć tego, czego naprawdę chcemy. To najbardziej nieefektywny sposób wydawania pieniędzy.

Nasze wyliczenia są pewnym przybliżeniem, a nie precyzyjną wyceną. Stąd też publikacja niniejsza nie rości sobie żadnych pretensji do naukowości, a jej głównym przesłaniem jest uświadomienie współobywatelom, iż darmowych obiadów nie ma i iż to oni za nie płacą.

Niestety, polski rząd nie prowadzi zestawienia wszystkich wprowadzanych świadczeń i programów socjalnych, subsydiów i dotacji. Dlatego też identyfikacja działań państwa, które można opisać jako prezenty dla podatnika lub jakiejś określonej grupy beneficjentów, za które płacą podatnicy, odbywa się drogą żmudnego researchu.

W naszym zestawieniu wyliczamy koszt prezentów, które dostaliśmy od państwa w danym roku przypadającym na jednego pracującego podatnika. Wartość poszczególnych prezentów szacujemy w oparciu o wyliczenia przedstawione w ocenie skutków regulacji czy wiarygodnych publikacjach prasowych i analitycznych oraz w oparciu o wyliczenia własne.

Uwzględniamy:

  • Nowe, rozdane w danym roku prezenty, jak np. zapomoga dla Poczty Polskiej;
  • Prezenty rozdawane już wcześniej, jeżeli ich wartość wzrosła, jak np. świadczenia na dzieci;
  • Prezenty rozdawane już wcześniej o arbitralnym charakterze, jak np. 13. i 14. emerytury.

Jeśli chodzi o licznik naszych wyliczeń, czyli koszt budżetowy danego prezentu, to po pierwsze niektóre mikołajowe wydatki zależą od wskaźnika ich wykorzystania (nie wszyscy uprawnieni z nich skorzystają albo nie wszyscy skorzystają natychmiast), co przekłada się na opóźnienia w dostępie do informacji o finalnych wydatkach. W razie braku konkretnych danych zakładamy na potrzeby naszego ćwiczenia, iż wskaźnik wykorzystania równa się 100 proc. Po drugie, niektóre brane pod uwagę wydatki, choć rozpoczynają się w ciągu trwającego roku, to rozłożone są na kolejne lata. Mają określone z góry budżety, ale budżety te mogą w przyszłości ulegać zmianom. jeżeli wydatki te mają budżety roczne, kierujemy się tymi założeniami, biorąc pod uwagę kwoty przeznaczone na rok bieżący. Po trzecie, niektóre prezenty formalnie funkcjonują jako inwestycje, np. w infrastrukturę. W takim wypadku bierzemy pod uwagę koszt całkowity. Przyznajemy, iż w ocenie tego, czy dany wydatek jest inwestycją, czy prezentem, rościmy sobie prawa do arbitralności.

Jeśli chodzi o mianownik wyliczeń, sprawa jest prostsza. Wychodzimy mianowicie z założenia, iż koniec końców wszystkie wydatki budżetowe finansowane są z kieszeni pracującego podatnika. Liczbę pracujących pobieramy z danych GUS-u za III kw. 2024 r. – wynosi ona: 17 277 000 osób.

(kliknij zdjęcie, żeby otworzyć raport)

Idź do oryginalnego materiału