Rosyjskie macki wychodzą poza Europę Wschodnią. „Austria to interesujący przypadek” Polakom może być trudno zrozumieć, skąd u Słowaków czy Węgrów taki sentyment do Rosji, który ten kraj dziś bezwzględnie wykorzystuje. Jak wyjaśnia ekspert, to często kwestia odległej historii. Macki Władimira Putina sięgają jednak poza Europę Wschodnią, czego dobrym przykładem jest Austria. — Liczni politycy prorosyjscy ulokowani w prawie wszystkich partiach austriackich do dzisiaj występują przeciwko sankcjom nakładanym na Rosję, wspieraniu Ukrainy itd. — mówi w rozmowie z Business Insiderem Łukasz Wojdyga z Warsaw Enterprise Institute.
Marta Roels, Business Insider: Na czym polega współczesna rosyjska aktywność w Europie Wschodniej? Czy możemy mówić o klasycznych wpływach politycznych i propagandowych, czy raczej o miękkich formach oddziaływania poprzez kulturę, media i biznes? A może przeceniamy Rosjan i ich wpływy nie są tak silne, jak się to opisuje?
Łukasz Wojdyga, WEI: Zacznę od tego, iż na pewno ona istnieje, bo każde państwo prowadzi swoją politykę zagraniczną, wykorzystując albo soft power, czyli wpływy kulturalne, społeczne, historyczne albo wpływy ekonomiczne czy w końcu po prostu agenturę. Robią to wszyscy – Amerykanie, Chińczycy, Hindusi, no i Rosjanie. Wynika to oczywiście z tradycji i historii Rosji, Związku Sowieckiego czy Rosji imperialnej, które miały swoje strefy wpływów. Cała polityka rosyjska i pochodzenie Putina z KGB pokazują, iż Rosja walczy o swoje interesy, chce odzyskiwać swoje wpływy, szczególnie w tych państwach, które kiedyś do Rosji należały albo były pod jej wpływem.
Do tego dochodzi jeszcze prowadzona przez Rosję i Chiny wojna informacyjna z Zachodem. Z jednej strony jest to propaganda, czyli pokazywanie, jaka Rosja jest wspaniała, konserwatywna, a Zachód jest zgniły, pełen LGBT, a z drugiej dezinformacja, czyli działania podprogowe, zastraszanie i tak dalej.
Oczywiście nie należy także popadać w drugą skrajność i każde działanie niezgodne z interesem Zachodu czy interesem liberalnych elit uznawać za rosyjską aktywność. Przykładowo ktokolwiek jest przeciwko bezwarunkowemu wspieraniu Ukrainy, jest ruską onucą, tak? Trzeba na to racjonalnie patrzeć. W wielu sytuacjach wynika to po prostu z sytuacji społecznej czy politycznej w krajach, o których mówimy.
Jakie są główne cele Moskwy w takich państwach europejskich jak Słowacja czy Rumunia w odróżnieniu od wpływów w Mołdawii? Czy chodzi przede wszystkim o osłabianie więzi pierwszych dwóch państw z UE i NATO, a w tym ostatnim uniemożliwienie nawiązania takich relacji?
Rosja ma na celu utrzymanie swojej strefy wpływów w krajach już będących częścią Unii Europejskiej bądź kandydujących do niej. W przypadku krajów, które dopiero aspirują do dołączenia do Wspólnoty, chodzi o zatrzymanie tego trendu, ale mamy również kraje, które są od dawna częścią wspólnoty zachodniej np. Austria, gdzie od lat już wpływy rosyjskie są bardzo silne, zarówno politycznie, jak i gospodarczo.
Przyczyn, dla których Rosja utrzymuje swoje wpływy w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, jest sporo, i mają one bardzo złożoną naturę. Na Słowacji, w Czechach czy w krajach bałkańskich mamy rosyjskie wpływy o charakterze kulturalnym i historycznym. Historycznie rzecz biorąc, kraje te były bardzo podatne na ideę słowianofilską, czyli wiarę we wspólnotę słowiańską, której najsilniejszym przedstawicielem jest Rosja. Daleko posunięte jest to na Słowacji, która tradycyjnie jest najbardziej prorosyjskim krajem w naszym regionie Europy. A czemu? Jeszcze w XIX w. za czasów Imperium Rosyjskiego w obliczu trwającej tam madziaryzacji wsparcie Rosji uznawano za naturalną obronę słowackiej świadomości narodowej.
Pewne sentymenty pozostały również paradoksalnie z czasów komunistycznych – duża część społeczeństwa słowackiego cały czas pamięta o wsparciu, jakie Armia Czerwona udzieliła powstaniu słowackiego przeciwko Niemcom w grudniu 1944 r.
Nikt już nie pamięta sowieckich wojsk w Czechosłowacji w 1968 r.?
Oczywiście jest to także element pamięci historycznej, ale te resentymenty z czasów komunistycznych pozostają. Przypominam, iż w Czechach istnieje bardzo wpływowa partia komunistyczna, która jeszcze do niedawna miała choćby kilkudziesięciu posłów w parlamencie. To, iż w ostatnich wyborach nie weszli do parlamentu, nie oznacza, iż nie wrócą podczas kolejnych wyborów. Na Słowacji po rozpadzie Czechosłowacji, z kilkuletnią przerwą na przełomie wieków rządzili w zasadzie politycy prorosyjscy, czyli Vladimir Meciar, a potem Rober Fico.
Pamiętajmy również, iż może najważniejszym, takim twardym elementem wpływów rosyjskich w większości państw Europy Środkowej i Wschodniej, czyli też w Bułgarii i Rumunii, jest zależność energetyczna od Rosji. W przypadku Słowacji jeszcze do momentu wybuchu wojny w Ukrainie 100 proc. ropy naftowej i 85 proc. gazu ziemnego pochodziło z Rosji. Na Słowacji mamy także dwie elektrownie jądrowe, biorące paliwo jądrowe z Rosji, a ich technologia również jest z czasów sowieckich. Poza tym Słowacja odnosiła bardzo duże korzyści finansowe z tranzytu gazu, który przechodził gazociągami z Ukrainy. W 2022 r. to było powyżej 300 mln dol. za same opłaty tranzytowe. Podobnie jak Węgry Słowacy mieli ceny gazu na bardzo niskim poziomie – nie płacili za rewers gazu czy za niewykorzystany wolumen.
Tymczasem sankcje związane z wojną w Ukrainie uderzyły w przemysł i przedsiębiorstwa słowackie – rosyjskie koleje zamawiały wagony na Słowacji, a w momencie wprowadzenia sankcji europejskich te zakłady przemysłowe musiały zwolnić większość pracowników. W naturalny sposób pojawia się zatem myślenie, iż dobrze jest mieć dobre relacje z Rosją, bo mamy wtedy dostęp do taniej energii, gazu, możemy odgrywać rolę pośrednika i zarabiać na tym. To jest również argument, który bardzo często pojawia się w dyskusjach w Mołdawii, iż w momencie, kiedy partia prozachodnia PAS (Partia Akcji i Solidarności — red.) objęła władzę w 2021 r., to dramatycznie podrożały ceny energii elektrycznej, więc wielu uważa, iż wysokie rachunki to zapłata za złe stosunki z Rosją.
(…)
Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.