Szczęście krajowe brutto
HPI to Światowy Indeks Szczęścia [a w zasadzie planety: Happy Planet Index]
opracowany w 2006 roku. Obliczany jest celem określenia nie tylko sukcesów w aktywności ekonomicznej społeczeństw oraz materialnego bogacenia się, ale przede wszystkim doświadczania zdrowia i szczęścia przez obywateli. Wskaźnik ten jest wyliczany również po to, by promować kraje o mniejszym negatywnym wpływie na środowisko oraz minimalnie przyczyniające się do rabunkowej eksploatacji zasobów naturalnych. Poprzez ten czynnik określa się również jakość środowiska naturalnego, jakie obecne pokolenie, mieszkające na danym terytorium, pozostawi swoim dzieciom i wnukom. HPI jest iloczynem: odczuwanego dobrostanu przez obywateli oraz oczekiwanej długości życia, dzielonym przez tak zwany ślad ekologiczny, czyli opisaną wyżej eksploatację środowiska naturalnego. W 2012 roku, ku zaskoczeniu wielu polityków i badaczy, pierwsze trzy miejsca zajęły bardzo biedne kraje o wybitnie niskim PKB [Produkcie Krajowym Brutto]. Kolejno były to: Kostaryka, Wietnam i Kolumbia, a co jeszcze dziwniejsze, na samym dole, jako ostatni, znalazł się niesłychanie bogaty Katar. Kraj, w którym mieszka największy procent milionerów w stosunku do całości populacji oraz w którym usługi socjalne fundowane obywatelom na koszt państwa rozrosły się do totalnych rozmiarów: od szkolnictwa, po opiekę medyczną, darmowe mieszkania a choćby refundowanie pomocy domowych. Jest to jednocześnie kraj niesłychanie religijnych muzułmanów. 11 na liście szczęścia był jeden z najbiedniejszych państw świata: Bangladesz. Co równie zaskakujące 12 była socjalistyczna Kuba, tak powszechnie krytykowana i piętnowana za totalitarne rządy rodziny Castro. Polska była 71. Również Bhutan, biedny kraj w centrum Himalajów, w którym dopiero kilka lat temu uruchomiono pierwszą sieć komórkową oraz Internet okazuje się, zdaniem mieszkańców, być krajem niesłychanie szczęśliwym, choć często pozbawionym dróg, elektryczności czy telewizji. Były król tego kraju, ojciec obecnego monarchy, Jigme Singye Wangchuck wprowadził w 1972 wskaźnik o nazwie: Szczęście Krajowe Brutto. gwałtownie stał się on metodą służącą do mierzenia jakości życia w sposób bardziej całościowy niż, powszechnie stosowany, wyłącznie ekonomiczny wskaźnik. Nieoczekiwanie zbliżyliśmy się do prawdy ukrytej w banalnym stwierdzeniu, iż pieniądze szczęścia nie dają. Byłem zarówno w Bhutanie jak i w wielu krajach Ameryki Łacińskiej, które są licznie reprezentowane w pierwszej 20 państw o najwyższym HPI. Bieda, w naszym rozumieniu, jest tam wszechobecna, a dostęp do tak zwanych zdobyczy cywilizacji bardzoutrudniony. Również inne testy i pomiary dobrostanu, poczucia satysfakcji potwierdzają ten nieoczekiwany a zarazem jakby oczywisty fakt. Blichtr, konsumpcjonizm, kreowanie mód i popytu na kolejne mody, zamożność a choćby masowa dystrybucja taniej, przemysłowej żywności, zjawiska tak charakterystyczne dla bogatych państw Zachodu, są odwrotnie proporcjonalne do doznawanego przez społeczeństwa dobrostanu. Wyniki, które okazały się jeszcze bardziej zaskakujące wskazują, iż podobnie jest z ortodoksyjną religijnością, zwłaszcza reglamentowaną przez państwo. Im silniejsza teokracja lub wpływ religii na życie codzienne obywateli, na przykład przez ścisłe podporządkowanie normom, jak choćby islamskie prawo szariatu, tym mniej szczęśliwe społeczeństwa. Zinstytucjonalizowana duchowość też szczęścia nie daje.
Ludzie od zawsze marzyli o szczęściu. O podróży do Eldorado, krainy zamożności, o wyprawie Argonautów po Złote Runo, lub na wyspę Avalon, na którą odpłynął król Artur, gdzie zaznaje spokoju i nieśmiertelności, albo na wyspy Elfów, na które odpłynęli Bilbo i Frodo Bagginsowie. Marzyli o podbijaniu Troi, Konstantynopola, albo Babilonu, szukali drogi do bajecznych Indii oraz zaginionej Atlantydy. Czym jest szczęście i czym nie jest, zdaniem różnych ludzi z różnych krajów? Czego my, Polacy możemy się dowiedzieć o szczęściu od przedstawicieli innych kultur? Co jest nam bliskie, a jakie podejście zupełnie obce? W jaki sposób podróż staje się coachingiem, a coaching podróżą? Moim zdaniem każdy coaching jest w istocie próbą udzielenia sobie odpowiedzi na tego rodzaju pytania, jest poszukiwaniem szczęścia. Bo czyż nie o tym właśnie rozmawiamy choćby w bardzo wynikowym coachingu biznesowym – mówiąc o wzroście sprzedaży, zintensyfikowaniu działań marketingowych, sprawniejszym zarządzaniu? Pod każdym z tych celów kryją się pragnienia, których źródłem jest w istocie poszukiwanie szczęścia. Po co menedżerowi efektywność, marketing lub wynik gdyby nie spodziewał się w istocie zrealizowania poprzez te wyniki ukrytych tęsknot dotyczących spełnienia, docenienia, sukcesu, choćby to były choćby erzace szczęścia. Jak zatem do prawdy o szczęściu się zbliżać? Oto jedna z sugestii, pochodząca z odmiennych kultur i tradycji.
Thich Nhat Hanh pisze: Podczas zmywania naczyń powinniśmy być tylko zmywaniem naczyń, co oznacza, iż zmywając, powinniśmy być w pełni świadomi faktu, iż zmywamy naczynia. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać trochę głupie: dlaczego przywiązywać tak wielką wagę do tak prostej czynności? Ale o to właśnie chodzi. Fakt, iż jestem tu i zmywam naczynia, jest cudowną rzeczywistością. Jestem całkowicie sobą, podążając za oddechem, świadomy swej obecności i świadomy swoich myśli i czynności. Niemożliwe jest wtedy, bym miotał się nieprzytomnie tam i z powrotem, jak butelka unoszona przez fale oceanu.
Kim jest Thich Nhat Hanh? To buddyjski mnich, Wietnamczyk osiedlony we Francji. Przyjaciel Thomasa Mertona, katolickiego zakonnika, myśliciela i mistyka, a także Martina Luthera Kinga. Działacz pokojowy, autor książek, wykładowca, twórca pojęcia buddyzm zaangażowany.
W ślad za Nhat Hanhem mówię czasem na wykładach, iż kiedy nie lubisz kroić cebuli, nie rób tego, szkoda twoich palców, łzawiących oczu i cennego czasu. Łatwo powiedzieć, ale jeżeli ma się przekonanie, iż życie jest ciężkie, pełne poświęceń, nic nie przychodzi łatwo, a obowiązki należy spełniać, co więcej brakuje pieniędzy, a przecież z nieba nie spadają; to wówczas choćby światełko w tunelu to światła nadjeżdżającego pociągu.
Jednym z najbardziej marnotrawionych przez ludzi zasobów jest czas. Jutro się tym zajmę, pojutrze porozmawiam z szefem, na wiosnę zrobimy porządki. Robiliśmy w firmie, w połowie dekady, na dużej próbie – badania dotyczące wymarzonej pracy. Zdaniem prawie 70% respondentów powinna być to praca: korporacyjna, raczej na niskim szczeblu zarządzania, gdyż respondenci nie chcą brać odpowiedzialności, w związku z tym akceptują, iż będzie nisko lub średnio płatna, za to koniecznie ma być stabilna, jednak bez dyspozycyjności czasowej i konieczności wyjazdów, oparta na przewidywalnych, rutynowych zadaniach, których łatwo się można nauczyć.
Niekiedy odpowiadam słowami Nhat Hanha mając nadzieję, iż w swoim osobistym pojęciu szczęścia czasami zbliżam się do ich sensu: Co rano, kiedy się budzimy, czekają na nas dwadzieścia cztery nowiutkie, jeszcze nie napoczęte godziny. To bardzo cenny dar! Mamy szansę przeżyć je w taki sposób, by przyniosły nam i naszym bliźnim pokój, szczęście i radość.