USA nakładają cła na importowane samochody. Rykoszetem dostanie też Polska

2 dni temu


Od 3 kwietnia 2025 r. Stany Zjednoczone nałożą 25-procentowe cła na importowane samochody, w tym te z Europy, a od 3 maja – na części samochodowe. Decyzja administracji Donalda Trumpa, mająca na celu zwiększenie produkcji motoryzacyjnej w USA, może jednak znacząco wpłynąć na globalne łańcuchy dostaw i odbić się na europejskiej gospodarce – w tym także na Polsce. Pokazuje to najnowsze wyliczenie Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) ocenia, iż skutkiem ceł będzie spadek polskiego PKB o 0,12-0,15 proc. Wpływ ten będzie pośredni, ponieważ Polska nie eksportuje bezpośrednio dużych ilości samochodów do USA. Niemniej jednak, jako dostawca części dla niemieckich producentów sprzedających auta na rynek amerykański, Polska odczuje konsekwencje osłabienia europejskiego eksportu motoryzacyjnego.

Europejska odpowiedź na amerykańskie cła

Z perspektywy polityki handlowej Polska nie ma narzędzi, by samodzielnie przeciwdziałać nowym amerykańskim regulacjom. Główna reakcja – prawdopodobnie w postaci ceł odwetowych – zostanie podjęta na poziomie Unii Europejskiej.

„Polska nie ma znaczącego eksportu bezpośredniego do USA, wpływ będzie pośredni (firmy zlokalizowane w Polsce są poddostawcą producentów samochodów, głównie niemieckich, eksportujących do USA). Nie za bardzo mamy narzędzia do przeciwdziałania tego typu zmianom, zaś główna odpowiedź (prawdopodobnie cła wprowadzone na towary z USA) będzie z poziomu całej UE” – wyjaśnia w rozmowie z Biznes Alertem Marcin Mrowiec, ekonomista.

Cła USA mogą również skłonić europejskie firmy motoryzacyjne do przemyślenia strategii inwestycyjnej. Eksperci wskazują, iż koncerny posiadające fabryki w USA prawdopodobnie zwiększą tam produkcję, aby uniknąć dodatkowych opłat. Jednocześnie europejscy producenci mogą ograniczyć działalność na Starym Kontynencie, co negatywnie wpłynie na kraje dostarczające komponenty – w tym Polskę.

Koncerny podejmą decyzje o zmniejszeniu produkcji w Europie. Te, które dysponują mocami wytwórczymi w USA, prawdopodobnie będą podnosić zatrudnienie i inwestycje w tym kraju. Zmiana podejścia Europy byłaby pożądana – i mam nadzieję, iż pod naporem rzeczywistości taka zmiana będzie miała miejsce” – ocenia Mrowiec.

„Polityki europejskie powinny w większym stopniu niż dotychczas brać pod uwagę dostępność i koszt technologii związanych m.in. z kwestiami środowiskowymi. Zbyt mocne forsowanie zbyt restrykcyjnych norm podnosi koszty produkcji w UE i zmniejsza konkurencyjność samochodów z Europy na rynkach zewnętrznych. To szczególnie widoczne przy porównaniu cen samochodów elektrycznych (choć nie tylko) z Chin z ich odpowiednikami z UE – i kwestia dopłat rządu chińskiego do tamtejszej produkcji nie objaśnia całości różnic w cenach” – dodaje.

Długofalowe skutki

Amerykańska polityka celna może trwale zmienić strukturę światowego handlu. Wycofanie się USA z części międzynarodowego podziału produkcji oznacza wzrost cen dla amerykańskich konsumentów – krajowe fabryki nie będą w stanie gwałtownie zastąpić importu, a ich produkty mogą być droższe i gorszej jakości niż importowane odpowiedniki.

„Skoro USA wycofują się z pewnej części międzynarodowego podziału produkcji, to skutkiem dla wszystkich państw – w pierwszym rzędzie dla konsumenta amerykańskiego – będą wyższe ceny towarów importowanych. Po pierwsze, nie da się ich wszystkich zastąpić w krótkim czasie produkcją krajową, gdyż musi upłynąć czas na zwiększenie możliwości produkcji, kupno i uruchomienie nowych maszyn, zatrudnienie i przeszkolenie pracowników etc. Po drugie, choćby jeżeli to się uda, to najprawdopodobniej produkty wytwarzane lokalnie nie będą tak dobre ani tak tanie, jak pochodzące z państw czy obszarów, które mają dekady doświadczeń w ich projektowaniu i produkcji, a często mają także zauważalnie niższe koszty pracownicze” – tłumaczy Marcin Mrowiec.

„Reasumując, mamy tu do czynienia z sytuacją „strata/strata”, a nie „wygrana/wygrana” – skala tej straty, wyrażona wyższą ceną i/bądź niższą jakością, będzie różna, w zależności od branży i okoliczności ekonomicznych” – dodaje ekonomista.

Dla Polski i Europy oznacza to konieczność dostosowania się do nowych warunków. PIE przewiduje, iż polski eksport w sektorze motoryzacyjnym może spaść o ponad 1,5 proc.

„Oprócz sektora motoryzacyjnego amerykańskie cła odczują następujące sektory: maszyny i urządzenia przemysłowe, sprzęt elektryczny i elektroniczny, urządzenia medyczne i optyczne” – informuje Marcin Mrowiec.

Skupienie się na Europie

W krótkim terminie Polska powinna skupić się na wspólnej polityce handlowej UE, a jednocześnie wspierać działania wzmacniające konkurencyjność rodzimego przemysłu.

W dłuższej perspektywie konieczne może być poszukiwanie nowych rynków zbytu oraz dalsza dywersyfikacja kierunków eksportu.

„Dla naszego eksportu rynek europejski jest o rząd wielkości ważniejszy niż eksport do USA, dlatego wydaje się sensownym, aby Polska działała w tym względzie wspólnie z partnerami europejskimi” – podsumowuje Mrowiec.

Idź do oryginalnego materiału