Pracownicy marki podstawowej Grupy Volkswagen na żadnym z kilku spotkań z kadrą kierowniczą nie doszli do porozumienia. W obliczy kryzysu napięcie pomiędzy radą zakładową VW a producentem samochodów wzrosło na tyle, iż w grudniu zapowiedziano strajki ostrzegawcze.
Pracownicy są zdeterminowani, a Volkswagen mimo tego nie zamierza zmienić zdania
Nie jest tajemnicą, iż pracownicy marki podstawowej Grupy Volkswagen zaciekle bronią miejsc pracy w Niemczech. Kryzys finansowy spowodował, iż cięcia finansowe są konieczne, a w związku z tym marka ogłosiła nowy plan oszczędnościowy. Zakłada on zamknięcie kilku fabryk w Niemczech i redukcję zatrudnienia. Rada zakładowa VW i związki zawodowe IG Metall przez cały czas nie doszły do porozumienia w kwestii restrukturyzacji z kadrą kierowniczą Volkswagena. Co gorsza, konflikt dotyczący rokowań zbiorowych zmierza do eskalacji. Tymczasem choćby groźba strajków nie zmieniła stanowiska szefa marki.
Thomas Schäfer podtrzymuje swoje stanowisko i przez cały czas twierdzi, iż „zamykanie fabryk i redukcja miejsc pracy w Niemczech są konieczne, aby wyprowadzić producenta z kryzysu. W wywiadzie udzielonym dla Welt am Sonntag Schäfer zapytano o to, czy obejdzie się bez zamykania fabryk, odpowiedział:
„ W tej chwili nie widzimy takiej możliwości. Zbadane zostaną zarówno fabryki pojazdów, jak i komponentów. Musimy zmniejszyć nasze moce produkcyjne i dostosować je do nowych realiów”.
Wiązany do niedawna z dieselgate producent mocno się zaangażował w elektryfikację swojej oferty. Niestety kiedy przychodzi spojrzeć na słupki sprzedaży, okazuje się, iż możliwości Volkswagena są za duże a rynek zbyt mały.
„Zaplanowano na rynek około 16 milionów pojazdów rocznie” – wyjaśnił Schäfer: „Teraz rynek samochodowy w Europie skurczył się do 14 milionów”.
Strajki ostrzegawcze w fabrykach Volkswagena mogą ruszyć z początkiem grudnia
Ze strony pracowników i reprezentujących ich interesy rady zakładowej VW oraz związków IG Metall widać wyraźny opór przed zamykaniem fabryk. Taka sytuacja trwa już od września. Tymczasem złe planowanie wydajności fabryk wymaga natychmiastowego podjęcia działań.
„Nie ma sensu restrukturyzacja do 2035 r. Do tego czasu konkurencja dawno by nas zostawiła w tyle”. Mamy tylko trzy lub cztery lata.”- podkreślił Thomas Schäfer.
Szef marki nie wyklucza także, iż zredukuje zatrudnienie. Znajduje to uzasadnienie w tym, iż redukcja miejsc pracy „w poprzek krzywej demograficznej i przy obecnych instrumentach, takich jak częściowe emerytury i oferty rozwiązania stosunku pracy, nie wystarczą. To by po prostu trwało zbyt długo”– stwierdził w wypowiedzi dla Welt am Sonntag
IG Metall żąda, aby zarząd również poszedł na kompromis w ramach restrukturyzacji. Schäfer zasadniczo się z tym zgadzał i w efekcie od stycznia wynagrodzenia zarządu będą niższe o 5%. Jednak po zeszłotygodniowych obradach komisji rokowań zbiorowych IG Metall jednogłośnie opowiedziało się za wprowadzeniem strajków ostrzegawczych od początku grudnia. To akcja prostestacyjna po tym jak trzy rundy negocjacji nie przyczyniły się do osiągnięcia porozumienia.
To bez wątpienia wywarłoby ogromną presję na kadrę kierowniczą Volkswagena. Z drugiej strony Rada zakładowa musi pójść na kompromis, chociażby dlatego, iż Volkswagen nie ma już grubego portfela. Strajki tylko pogorszą i tak już trudną sytuację finansową marki.
źródło: Automobilwoche, Welt