W Biedronce problem narasta. Już nie tylko klientom, ale i pracownikom puszczają nerwy

1 tydzień temu
Palety nierozpakowanych towarów tarasujące przejścia w sklepach Biedronki to problem nie do rozwiązania. Trwa od dłuższego czasu i nie zapowiada się, aby sytuacja uległa zmianie. Przekonałem się o tym osobiście. Konsumenci wylewają frustrację w sieci i na żywo, zaraz dołączą do nich pracownicy sklepów.


Nie dzieje się dobrze w sklepach Biedronki. Brakuje rąk do pracy, przez co tworzą długie kolejki, a nierozpakowywany towar zalega w przejściach. A do tego zbliża się majówka, kiedy prawdopodobnie godziny otwarcia znowu zostaną wydłużone. Jak wygląda sytuacja pracowników Biedronki? Nieciekawie.

Palety w Biedronce


Czasem wchodząc do Biedronki, mam wrażenie, iż trafiłem do jakiegoś labiryntu. Palety nierozpakowanych towarów stoją w różnych miejscach, blokując dostęp do towarów na sąsiednich półkach. Nie jest łatwo przecisnąć się z koszykiem, gdy dla człowieka pozostaje tylko wąskie przejście.

Nie mam problemów, aby sięgnąć po produkty schowane głębiej. Starsza osoba już jednak może mieć z tym kłopot, sam podczas ostatniego wyjścia pomagałem pewnej seniorce.

Nie jest też tak, iż pracownicy dyskontu zostawiają to samopas, cześć i pa. jeżeli ich poprosimy, pomogą odsunąć palety. Nie polecają robić tego samodzielnie, ze względu na bezpieczeństwo klienta, za to bowiem odpowiada sklep.

Ale z tym może być różnie. Jeden pracownik powiedział mi, iż mogę choćby brać towar prosto z palety, jeżeli jest na nim naklejona cena. Poprosił tylko, żebym uważał i niczego nie wywrócił. Uważałem. Głównie dlatego, iż nie chciałem im dodawać kolejnej roboty ze sprzątaniem, bo jeden pracownik Biedronki regularnie obstawia kilka stanowisk pracy naraz.

Brak rąk do pracy


Braki kadrowe widać gołym okiem i mogę śmiało założyć, iż tak jest w większości sklepów portugalskiej sieci.

– Powinnam być na piecu, a robię wszystko inne! – powiedziała mi pracowniczka sklepu, na moją prośbę usuwając paletę z miejsca blokującego przejście.

– Nie mamy wyboru, magazyny są przepełnione. Staramy się je stawiać tak, aby nie przeszkadzały klientom – tłumaczy mi w trakcie pracy. W alejce obok inny pracownik przepraszał konsumentkę za problemy z dostaniem się do warzyw.

Zajrzałem na zaplecze sklepu i mogę to potwierdzić – towarów pod kurek. A byłem w Biedronce zbudowanej od podstaw na otwartym terenie. Powiem szczerze, iż choćby nie wiem, gdzie oni mieliby to wszystko wypakować. Na półki pełne niesprzedanych produktów? Wyobrażam sobie, iż w sklepach dostosowanych do istniejącego budynku o powierzchnię magazynową może być tylko gorzej.

Zjawisko obserwuję regularnie przy kasach samoobsługowych. Oprócz tego, iż zdarza im się robić błędy wymagające interwencji pracownika, od 1 stycznia 2024 roku obowiązuje zakaz sprzedaży napojów energetycznych osobom nieletnim. Dlatego, gdy kupuję "bateryjkę", ktoś musi przyjść i mi ją zatwierdzić. A to oznacza tyle czekania, iż raz zdarzyło mi się wyciągnąć do czytania książkę. To niestety nie jest żart.

Jak więc osoba, latająca od normalnej kasy do komunikatów "poczekaj na pomoc", ma jeszcze znaleźć czas na palety? Na tej zmianie była garstka osób, także urobionych po pachy.

Część klientów wylewa swoją frustrację w sieci. Bez problemu znajdziemy filmy pokazujące, jak ludzie przeciskają się pomiędzy paletami. W komentarzach możemy za to przeczytać reakcje pracowników.

"Zapraszam do rozpakowywania"


Scenariusz powtarza się przy wielu nagraniach. Konsument narzeka. Pracownicy Biedronki zauważają, iż na zmianach jest za mało osób i sugerują, by autor nagrania przyszedł pomóc, zamiast filmować.

"Jak ja lubię takie filmiki. Zapraszam na dostawę. 40 palet do przyjęcia i chętnie zobaczę, jak Pan to rozkłada tak, żeby żadna paleta nie stała na sklepie" – komentuje internauta. Ja również dostałem takie zaproszenie.

Patrzyłem na palety zastawiające butelki z wodą. Obok pracował mężczyzna, próbujący poradzić sobie z sytuacją. Zapytał od razu, czy ja nie potrzebuję się do czegoś dostać. Nie potrzebowałem, co pracownika zdenerwowało.

– To na co pan tak patrzy?

– Na to… wszystko. Bałagan – powiedziałem.

– Tak? To zapraszam do rozpakowywania!

Zapytałem, jak bardzo brakuje im rąk do pracy. Odpowiedział, iż cały czas. Nie mam żalu o opryskliwe traktowanie – przychodzi jakiś gość z kozią bródką, rozpytuje się, fotki robi... samego siebie też bym zdenerwował. Frustrację widziałem na twarzach wszystkich pracowników.

Czy będzie strajk pracowników Biedronki?


W marcu gruchnęła informacja o petycji 4 tys. pracowników wysłanej do Jeronimo Martins. Pojawiła się choćby groźba strajku po okresie dwóch tygodni. Czas upłynął i sytuacja się nie zmieniła.

Przypominamy postulaty pracowników:


Po pierwsze – zwiększenie obsady sklepów. Pracownicy Biedronki skarżą się, iż w ciągu dnia nie mogą realizować zlecanych zadań, bo zwyczajnie brakuje rąk do pracy. Jest to zjawisko widoczne gołym okiem dla konsumentów, robiących zakupy w tym dyskoncie.

Po drugie – premia dla pracowników lady mięsnej. Istnieje w ponad 1000 z 3600 placówek sieci.

Po trzecie – wprowadzenie zbiorowej podwyżki wynagrodzeń. Jak informują związki zawodowe, pracownicy zarabiają kilka powyżej płacy minimalnej.


9 kwietnia 2024 roku na portalu Wiadomości Handlowe opublikowano oficjalną odpowiedź na petycję pracowników.

"Odnosząc się do jednego z poruszanych w piśmie zagadnień, podkreślamy, iż zatrudnienie w sklepach Biedronka, w przeliczeniu na jedną placówkę handlową, wzrosło z 18,58 w 2023 roku do 18,77 etatów w roku 2024 i wzrost ten był kontynuowany w roku bieżącym, gdzie tylko w lutym zatrudnienie przyrosło średnio o 0,12 etatu per sklep. Przypominamy też, iż sieć Biedronka jako pierwsza podniosła w tym roku, już od stycznia, wynagrodzenia swoim pracownikom, średnio o ok. 17 proc., podczas gdy podwyżki żadnego z rynkowych konkurentów nie przekroczyły poziomu 10 proc." – czytamy komunikat od Katarzyny Strugalskiej, dyrektor ds. relacji pracowniczych w sieci Biedronka.

Zarząd uważa, iż zatrudnienie i zarobki wzrosły, a kadry mają być jeszcze obsypywane nagrodami i premiami. Pracownicy Biedronki mówią: kłamstwo.

Alfred Bujara, przewodniczącym sekcji handlu NSZZ Solidarność, w wywiadzie dla Gazety Wyborczej stwierdził, iż problem dotyka szerzej sieci sklepów.

– W mniejszych placówkach pracownik był od wszystkiego: sprzątał, obsługiwał klienta, wykładał towar. W dużych sklepach robi się tak samo, chociaż kiedyś pracownik odpowiadał tylko za swój odcinek, swoje zadania – zauważa szef handlowej Solidarności. Jednak jego zdaniem strajk jest mało prawdopodobny, chociaż powodów nie brakuje.

– Problemy w dużych sieciach nabrzmiały, sytuacja jest wręcz krytyczna, jednak żeby w Polsce doszło do strajku, trzeba przeprowadzić całą procedurę. Nie dojdzie do tego tak szybko, polskie przepisy wymagają wszczęcia sporu zbiorowego, przeprowadzenia referendum, jest to długa droga. Na Zachodzie tak się nie dzieje, w niektórych krajach decydują o tym sądy – tłumaczył w wywiadzie. Alfred Bujara podkreślił jednocześnie, iż pogarszające się warunki pracy w sklepach w dużych sieciach są powodem do strajku.

Jak jego zdaniem problemy powinny zostać rozwiązane? Sugeruje zwiększyć zatrudnienie o 100 proc., a wynagrodzenie przynajmniej o 1000-1500 zł. Ciężka praca i niskie płace nie zachęcają nikogo do wejścia i rozpakowywania palet, na które narzekają internauci. Wręcz przeciwnie.

Wysłaliśmy prośby o komentarz do Biedronki oraz przedstawicieli NSZZ Solidarność, na które jeszcze nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Pracownica zdradza kulisy


Palety to objaw poważnych syndromów, trawiących Biedronkę. Widzieliśmy to także w czasie największego natężenia walki dyskontu z Lidlem, przez co zamiast czytelnych cen trzeba było bawić się w zgadywanki.

– To nie jest tak, iż same sobie możemy wybrać, jak tę cenę ustawimy i wsuniemy pod półkę. To wszystko jest przemyślane dokładnie przez samą górę. Ja to się zdziwiłam, iż dopiero teraz się tym ktoś zajął i to opisał, bo działamy tak od co najmniej 3 miesięcy. Gdyby nie fakt, iż mam tutaj rabat pracowniczy, to nie robiłabym tu zakupów z prostego powodu: bo nie wiem, ile zapłacę – zdradziła wtedy naszemu reporterowi pracownica sklepu. Więcej w tekście poniżej:

Idź do oryginalnego materiału