„Strajki” Kobiet pokazały, jak wiele z nas potrzebuje i domaga się wolnego dostępu do aborcji. Jesteśmy prawie cztery lata po masowej mobilizacji ulicznej w całym kraju, jednak sytuacja kobiet – szczególnie tych najmniej uprzywilejowanych – nie zmieniła się w ogóle.
Odzyskanie kontroli nad naszymi ciałami, ciałami codziennie wyzyskiwanymi i zużywanymi przez pracę pod kapitalistycznym rygorem, to priorytet. Odzyskiwanie to musi się dziać przede wszystkim poprzez zdobywanie kontroli, bezpieczeństwa i dostępu do (samo)opieki. Praca opiekuńcza i praca reprodukcyjna stanowią fundament funkcjonowania i rozwoju społeczeństwa. Silnie sfeminizowane zawody opiekuńcze są spychane na margines i mocno niedofinansowane, a skutki tego zjawiska, odczuwają wszystkie wykonujące je kobiety.
Jak pisały działaczki Inicjatywy Pracowniczej już w 2020 roku: „Aborcja jest nieodłącznym elementem naszej walki i naszych działań podejmowanych w związku zawodowym. Podobnie jak walczymy o urlopy rodzicielskie czy zwiększenie środków w zakładowych funduszach świadczeń socjalnych, tak również walczymy o dostęp do aborcji. Walka w ramach związku zawodowego jest walką o odzyskanie kontroli nad naszym życiem, a aborcja jest częścią naszego życia i dostęp do niej wyznacza to, ile kontroli i wolności mamy”.
Musimy odzyskać nasze ciała, to kwestia naszego zdrowia i bezpieczeństwa. Dostęp do aborcji to dopiero początek.
Kobiety pracujące – zaniedbane przez system
Mimo obecnego stanu prawnego aborcje są wykonywane w Polsce na masową skalę, tylko iż samodzielnie, nielegalnie bądź legalnie za granicą. We wszystkich tych przypadkach dostępność ograniczana jest kapitałem. Społecznym – w sytuacji, kiedy potrzebujemy wiedzy o tym, jak zdobyć tabletki aborcyjne, a także siatki wsparcia, która będzie w tym stresującym momencie dla nas obecna, ale też ekonomicznym. Oznacza to, iż tym z nas, które pieniędzy nie mają lub żyją z niewielkich wynagrodzeń, kobietom wykonującym prace fizyczne, zatrudnionym w sektorze zdrowia lub opieki albo jako „pomoc domowa”, młodym dziewczynom w sprekaryzowanej gastronomii, ale także tym finansowo zależnym od mężów, w przemocowych związkach lub zajmującym się domem i wychowaniem dzieci czy sprawującym opiekę nad członkami rodziny z niepełnosprawnościami – najtrudniej przeprowadzić bezpieczną aborcję.
Aborcja w Polsce istnieje, ale jest regulowana głównie zasobnością portfela. Brak dostępu to jednak wierzchołek góry lodowej. Brak jakościowej opieki prenatalnej, brak dostępu do antykoncepcji, brak edukacji seksualnej, brak możliwości podwiązania jajowodów, brak urlopu menstruacyjnego, brak szerokich i wystarczających świadczeń chorobowych i wypoczynkowych – to wszystko pozbawia kobiety kontroli nad własnym ciałem i płodnością. Zakaz aborcji nie jest kwestią światopoglądu, a – jak twierdzą związkowczynie – celowym ograniczaniem zabezpieczeń społecznych. To kwestia bezpieczeństwa, zdrowia i życia milionów z nas.
Feminizm pracujący to feminizm strajkujący
Dla dobra wszystkich kobiet musimy przełamać narrację, w której aborcja jest jedynie kwestią wolnego wyboru i własnego sumienia. Liberalizm wymaga od nas myślenia w kategoriach zindywidualizowanych decyzji. A w aborcji nie jest istotny wybór, tylko dostęp. Jak wolny jest wybór tych z nas, które nie mają środków, by za jego podjęcie zapłacić? Obciążone dwoma etatami – pracą najemną i reprodukcyjną – zarabiamy wciąż mniej od mężczyzn. Ponadto tam, gdzie decyduje się o naszym życiu, stanowimy mniejszość. Nie zmienia tego choćby rosnąca liczba parlamentarzystek w Sejmie czy liczba kobiet na kolejnych stanowiskach kierowniczych dużych firm. Nas, kobiet pracujących, nie reprezentuje nikt poza nami samymi.
Nasza walka, by była skuteczna, musi być ugruntowana w naszej sytuacji materialnej. Potrzebujemy niezależności ekonomicznej, by móc domagać się całego życia. Socjalne żądania feministek muszą iść stanowczo dalej. Musimy mówić o egzekwowaniu i o wysokości alimentów, o ubezpieczeniu emerytalnym pracy domowej, o realnym zabezpieczeniu społecznym dla rodzin osób z niepełnosprawnościami (w szczególności dla ich opiekunek), o wyeliminowaniu śmieciowego zatrudnienia, o skróceniu czasu pracy i o większej kontroli pracownic nad swoimi zakładami.
Związkowczynie i kobiety z klasy pracującej już wiedzą, iż aby zdobyć nasze prawa, musimy o nie walczyć, musimy zastrajkować. Wydawałoby się, iż wiele feministek kierowało się tą samą logiką, tworząc Ogólnopolski „Strajk” Kobiet. Używany tutaj cudzysłów może być początkiem do namysłu nad ową mobilizacją. Bo choć idee czarnych protestów – jeszcze w 2016 roku – zaczęły się od odmawiania pracy i wychodzenia w geście sprzeciwu na ulice, to gwałtownie forma ta została zaniechana. Co zawiniło?
Słuchaj podcastu „Wychowanie płci żeńskiej”:
Na pewno kluczową rolę ma tu ułomne i antypracownicze polskie prawo, które znacząco ogranicza przesłanki, na kanwie których może dojść do strajku w danym zakładzie pracy. Zgodnie z Ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych pracownicy i pracownice mogą zbiorowo odmówić pracy, tylko o ile w ich zakładzie związek zawodowy wszedł w spór zbiorowy z pracodawcą i spełnił szereg wymagań, m.in. odbył rokowania i mediacje z pracodawcą, zorganizował referendum, w którym wzięła udział co najmniej połowa wszystkich pracowników i pracownic oraz ogłosił strajk na pięć dni przed jego rozpoczęciem. Nie mamy także możliwości podjęcia strajku z powodów „politycznych”. Wierzymy, iż żaden strajk nie jest nielegalny – ale formalne ograniczenia sprawiają, iż trudniej dokonać masowej mobilizacji pracowniczej destabilizującej produkcję i w ten sposób wywrzeć presję na rządzących (na przykład w sprawie aborcji).
Na pewno nie pomogła polska kultura pracy i protestu. Dla osób, których większość doświadczenia zawodowego przypadła na okres trzeciej RP – formuła strajku jest czymś obcym, ciekawostką ograniczoną do zawodów górnika, ewentualnie pielęgniarki. Choć trudno się domyślać intencji organizatorek największych protestów, to faktem jest, iż z czasem sama idea „strajkowania tudzież nieprzychodzenia do pracy” przestała być przez nie promowana. Nacisk mobilizacyjny kładziony był na duże wiece i marsze – aborcyjne i antyrządowe. W Ogólnopolskim „Strajku” Kobiet „strajk” pozostał jedynie w nazwie. Zmarnowano potencjał, jaki niosło za sobą wymawianie pracy przez kobiety – tej w domu, jak i tej najemnej. Niech to będzie lekcja dla nas jako feministek i kobiet. Musimy zjednoczyć siły, domagając się pełnych wolności związkowych oraz prawdziwego prawa do strajku. Zyskamy w ten sposób kluczową i niezwykle skuteczną możliwość nacisku w walce o swoje prawa.
Prawo do aborcji jako kwestia klasowa i pracownicza będzie tematem jednego z paneli na tegorocznym V Socjalnym Kongresie Kobiet, który odbędzie się 25–26 maja w Łodzi.
Kongres powstał z inicjatywy opiekunek ze żłobków, pracownic instytucji kultury oraz lokatorek z Warszawy i Poznania. Działamy w związkach zawodowych, stowarzyszeniach lokatorskich i innych grupach walczących z wyzyskiem, biedą i brakiem wpływu na otaczającą nas rzeczywistość. Istnieje dla kobiet, które chcą walczyć z dyskryminacją i wyzyskiem na wielu osiach, w tym ekonomicznej i społecznej. Ma być otwartą przestrzenią umożliwiającą zabranie głosu i wymianę doświadczeń niezależnie od pozycji społecznej osób w nim uczestniczących.
**
Aleksandra Taran – studentka etnologii i antropologii kulturowej oraz filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. W trakcie swoich studiów chodzi po bagnach na warszawskim Wawrze i bada, jak kobiety mieszkające w okolicy wchodzą w relacje z okolicznymi roślinami, grzybami i zwierzętami. Działaczka Warszawskiego Koła Młodych Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Przez lata związana z ruchem klimatycznym.
Zaproszenie na V Socjalny Kongres Kobiet
Facebook Socjalnego Kongresu Kobiet