Horror w pracy. Gigantyczne koszty zamiany zleceń na etaty

4 dni temu

Planowana nowelizacja ustawy o PIP może poważnie zaszkodzić firmom. Jest to realny scenariusz, gdyż inspektorzy mają zyskać prawo do jednostronnego przekwalifikowania umowy cywilnoprawnej na etat. To nie tylko wyższe koszty, ale także konieczność zapłaty zaległych składek i podatków choćby za pięć lat wstecz. – Projekt podwyższy koszty pracy, a przy odpowiedniej aktywności inspektorów sądy zaleją pozwy właścicieli firm – mówi Biznes Alert ekspert od rynku pracy Janusz Zagrobelny.

Reformę przygotowała i szeroko lansuje lewicowa minister pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Pani minister tłumaczy, iż jej celem jest ograniczenie nadużywania elastycznych form zatrudnienia w sytuacjach, gdy w praktyce wykonywana jest praca etatowa. Problem ma rozwiązać inspektor PIP. Po kontroli w firmie będzie mógł jednostronnie wydać wiążącą decyzję o przekwalifikowaniu umowy. Jak egzekutor, bo decyzja nie będzie wymagała uprzedniego postępowania sądowego i natychmiast wejdzie w życie.

Dla wielu firm oznacza to koniec swobody w korzystaniu z umów zlecenia, umów o dzieło czy kontraktów B2B. I niewyobrażalną biurokrację, chaos, gdzie się da powrót do płacenia „do ręki”, bez umowy. Dla wielu firm, szczególnie małych, choćby konieczność zamknięcia działalności.

Ogromne koszty dla firm

Najbardziej kuriozalny jest finansowy wymiar zmian. o ile inspektor uzna, iż dana umowa powinna być etatem, przedsiębiorca będzie musiał zapłacić nie tylko wyższe składki i podatki w przyszłości, ale także uregulować zaległości za okres do pięciu lat wstecz. W praktyce oznacza to konieczność budowania rezerw finansowych, przeglądu zatrudnienia i w wielu przypadkach renegocjacji warunków współpracy.

Janusz Zagrobelny, radca prawny z kancelarii Sobczyk i Współpracownicy w rozmowie z BiznesAlert, uważa, iż skutki zmian mogą być szczególnie dotkliwe dla sektora małych i średnich firm.

„Jeśli reforma osiągnie zamierzony przez autorów skutek, efektem byłoby ograniczanie przez przedsiębiorstwa cywilnoprawnych form współpracy i konsekwentnie ponoszenie przez pracodawców wyższych kosztów zatrudnienia. W dłuższej perspektywie ograniczy to ich konkurencyjność tak pod względem finansowym jak i pod względem umiejętności adaptacji z uwagi na mniejszą elastyczność wynikającą z gorsetu ograniczeń wynikających z prawa pracy.” – ocenia ekspert.

Ryzyko utraty płynności i fala restrukturyzacji

Nowe przepisy mogą też odbić się na płynności finansowej przedsiębiorstw. „To w dużej mierze kwestia praktyki inspekcji pracy w tym zakresie. jeżeli przyjęta zostanie metoda punktowa, gdzie ustalany stosunek pracy będzie dotyczył z reguły jednego, dwóch czy trzech pracowników – skutki powinny być do zniesienia przez większość firm. Co innego, gdy przyjęta będzie metodyka bardziej typowa dla ZUS, gdzie decyzje są wydawane masowo. Wtedy zwłaszcza w sektorach, w których relacja B2B jest wręcz ‘domyślną’ formą współpracy, zagrożenie może mieć charakter egzystencjalny” – ostrzega Zagrobelny.

Przymusowe oszczędności

Ekspert nie ma też wątpliwości, iż wzrost kosztów pracy wymusi na firmach zmiany w modelu działania. Przede wszystkim szukanie oszczędności. A będą na tym tracić zarówno pracownicy np. w wyniku redukcji etatów czy automatyzacji, jak i ogólniej cała gospodarka.

„Oczywistym jest, iż efektem zwiększenia realnych kosztów pracy będzie konieczność poszukiwania przez pracodawców oszczędności – co może przyjąć między innymi formę automatyzacji, redukcji etatów czy przenoszenia działalności za granicę. Trudno jednak nie dostrzec, iż te zjawiska są elementem naszej rzeczywistości i bez reformy, stąd trudno będzie przypisać ich zaistnienie specyficznie tej zmianie” – zaznacza.

Więcej sporów i większa niepewność

Zagrobelny przewiduje również gwałtowny wzrost liczby spraw sądowych.

„Nowe regulacje nie tylko zwiększają ryzyko sporów sądowych, ale wręcz je gwarantują. Pozwy o ustalenie istnienia stosunku pracy są dzisiaj raczej niszowym typem sporu sądowego, a przy odpowiedniej aktywności PIP mogą stać się codziennością polskiej sali sądowej” – podkreśla.

Jego zdaniem warto rozważyć wprowadzenie rozwiązań ochronnych, które zrównoważą interesy pracowników i przedsiębiorców. „Skoro wiemy, iż realne koszty pracy wzrosną, być może należałoby nie tylko przewidywać sankcje, ale i zachęty? Trudno w tej sytuacji nie zadać sobie pytania, czy np. wzorem niemieckim drobni pracodawcy nie powinni być zwolnieni z niektórych rygorów prawa pracy, w tym uzasadniania wypowiedzeń” – sugeruje Zagrobelny.

Polityczny spór o reformę

Projekt budzi kontrowersje nie tylko w środowisku biznesowym, ale również w samym rządzie. Minister odpowiedzialny za koordynację wdrażania polityki rządu, Maciej Berek, wskazał publicznie, iż przyznanie inspektorom PIP tak szerokich uprawnień może zachwiać równowagą między ochroną praw pracowniczych a stabilnością przedsiębiorstw. Podkreślił, iż retroaktywne skutki decyzji to tak naprawdę przyznanie urzędnikowi władzy, której nie powinien posiadać.

Pracodawcy dodają, iż reforma wprowadza element niepewności prawnej. Firma może przez lata działać zgodnie z obowiązującymi przepisami, a mimo to zostać obciążona ogromnymi kosztami, które dla części biznesów mogą okazać się barierą zbyt ciężką do pokonania.

Zagrobelny jednak pociesza i przypomina, iż polski system prawa jest pełny regulacji, które się „nie przyjęły”, przepisów, o których pamiętają tylko specjaliści.

Idź do oryginalnego materiału