Rządy Jarosława Kaczyńskiego właśnie się skończyły i biorąc pod uwagę jego wiek oraz ambicje innych znaczących postaci jego środowiska politycznego – nie można wykluczyć scenariusza rozpadu Zjednoczonej Prawicy. Powyborczy kryzys i napięcia dopadły też Konfederację, co stwarza warunki do dekompozycji nie tylko dotychczasowego obozu władzy, ale też całej prawej strony sceny politycznej.
Przed opozycją zatem ogromna szansa, ale równie poważne wyzwania: udźwignąć odpowiedzialność i nie wywrócić się o własne nogi. Otrzymała od społeczeństwa mandat w największym demokratycznym poruszeniu po 1989 roku. Ogromna mobilizacja była efektem konkretnego oczekiwania: macie rządzić, a więc musicie się dogadać.
Musimy być przygotowani, iż nowa władza nie będzie monolitem. Na opozycję zagłosowało 54 proc. uczestników wyborów. PiS zjednoczył przeciwko sobie przeróżne siły społeczne, reprezentujące odmienne wartości i interes. Każde z trzech ugrupowań musi się zmierzyć z nadziejami własnych wyborców. Będzie ostro, bo jedni chcą liberalizować rynek pracy, obniżać podatki bogatym i dopieszczać przedsiębiorców, inni – wzmacniać Kodeks Pracy, odbudowywać usługi publiczne, budować państwowe mieszkania, czy liberalizować prawo antyaborcyjne.
To nie będzie, a wręcz to nie powinna być koalicja wzajemnego przytakiwania i ukrywania wewnętrznych różnic. Warunkiem jej trwania będzie umiejętne zaspokajanie przez każdego z trzech koalicjantów oczekiwań własnego elektoratu, podtrzymanie więzi zaufania z wyborcami i sygnalizowanie – jesteśmy skuteczni. Jak to w związku – partnerzy będą musieli nauczyć się spierać, artykułować swoje potrzeby i wartości, ale zarazem pilnować, by spór i akcentowanie, jakże ważnych dla jakości demokracji, różnic, nie przerodziły się w charakterystyczną dla spolaryzowanych systemów walkę na wyniszczenie.
Rząd zgody narodowej, którego idea pobrzmiewa czasami w politycznym przekazie konserwatywnej prawicy, to bajeczka dla nieszczególnie rozgarniętych dzieci, w dodatku sprzeczna z podstawowymi założeniami demokracji. To, czego potrzebuje Polska obecnie, jest akceptacja różnicy interesów i umiejętne zarządzanie konfliktami. Konstruktywna rywalizacja polityczna przy zachowaniu instytucjonalnych reguł gry to znacznie uczciwsze rozwiązanie niż odniesienia do abstrakcyjnych kategorii takich jak “interes narodu polskiego”, które stwarzają tylko grunt do rozkwitu teorii spiskowych.
Osiem lat obcowania z władzą, która w zasadzie odmawiała dialogu społecznego, rodzi też potrzebę włączenia w proces rządzenia organizacji pozarządowych i ruchów społecznych. Również dlatego, iż często dysponują one ekspercką wiedzą i wykwalifikowanymi kadrami, czego nie można powiedzieć o partiach politycznych. jeżeli nowa władza na serio traktuje swoje hasła o przywróceniu demokracji i praworządności, nie może pominąć sił, które przez niemal całą ostatnią dekadę walczyły o zachowanie tychże wartości. Organizacje społeczne to też rezerwuar rozsądnych ludzi, myślących w kategorii rozwiązywania problemów i zaspokajania potrzeb społecznych, a nie prowadzenia politycznej gry wojennej. A takich właśnie potrzebuje Polska w przełomowym, miejmy nadzieję, roku 2023.