Prawo do "odłączenia się" po pracy w Polsce? 20-latki już to robią

1 tydzień temu
Zdjęcie: Vitaliy Andreev / Shutterstock


Prawo do tzw. odłączenia się po pracy weszło w życie już w kilku europejskich krajach. Mówi ono m.in. o tym, iż pracownicy nie mają obowiązku monitorowania komunikacji służbowej po godzinach pracy, a szefowie, którzy tego oczekują, mogą natomiast zostać ukarani wysokimi mandatami. W Polsce także może stać się niedługo rzeczywistością.
Granice pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym jeszcze bardziej zatarły się, gdy w czasie pandemii firmy wprowadziły pracę zdalną. Wielu pracodawców od tamtej pory nie powróciło do tradycyjnego modelu pracy i wykorzystuje całodobową dostępność swoich pracowników, tłumacząc to "elastycznymi godzinami". W efekcie nieustannie myślimy o służbowych obowiązkach i wzdrygamy się za każdym razem, gdy dzwoni telefon. Ma to konsekwencje dla naszego zdrowia psychicznego. Prawo do odłączenia się po pracy zostało wprowadzone już we Francji, Belgii, Hiszpanii, a ostatnio w Australii.


REKLAMA


Zobacz wideo Czy opłaca się w Polsce brać kredyt na 30 lat i czy można go nadpłacać? Ekspert: Moim klientom doradzam coś innego


Czy w Polsce zostanie wprowadzone tzw. prawo do odłączenia się?
Zgodnie z informacjami przekazanymi redakcji TVN24 w Ministerstwie Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej, od kwietnia do czerwca 2024 r. konsultacje społeczne w tej sprawie prowadziła Komisja Europejska. "W nieodległym czasie KE przedstawi najprawdopodobniej projekt dyrektywy, której celem ma być zajęcie się problematyką minimalnych norm i warunków dotyczących prawa do odłączenia się oraz minimalnych wymagań dotyczących telepracy w całej Unii" - czytamy.


"Planuje się między innymi wprowadzenie obowiązku ustanowienia przez pracodawców praktycznych ustaleń dotyczących wyłączania narzędzi cyfrowych, służących do pracy, wprowadzenia obiektywnych systemów umożliwiających pomiar przepracowanego czasu, czy też przeszkolenia pracowników w tym zakresie" - poinformowała mecenas Monika Wieczorek, cytowana przez TVN24.


Biurko (Zdjęcie ilustracyjne) Fot.Tomasz Wiech / Agencja Wyborcza.pl


Pokolenie Z nie odbiera telefonów po pracy
Zachowania równowagi między życiem prywatnym a zawodowym moglibyśmy uczyć się od pokolenia Z. 20-latkowie jak nikt cenią sobie czas wolny i często choćby prośby szefa nie są w stanie zmusić ich do odebrania telefonu służbowego po pracy. - Mam podpisaną umowę, która mówi o ośmiogodzinnym dniu pracy. jeżeli szef chce mi zawracać głowę po godzinach, powinien zapłacić za nadgodziny. jeżeli nie ma takiego zamiaru, po prostu ignoruję jego telefony i wiadomości - mówi Antek, pracownik korporacji.


Zosia, która pracuje w branży turystycznej, z kolei dodaje: "Wiadomo, iż są różne sytuacje i szczególnie w mojej branży zdarzają się pilne telefony, ale nie można pozwolić sobie wejść na głowę. Tata zawsze mówił mi, iż jeżeli raz pozwolę szefowi przekroczyć granicę, będzie się to zdarzało nagminnie. Już na rozmowie rekrutacyjnej zaznaczyłam, iż nie będę dostępna po 17, bo mam swoje zajęcia. Szef to szanuje".
Idź do oryginalnego materiału