Metale ziem rzadkich to 17 pierwiastków, których złoża występują zwykle w niewielkim stężeniu. Są niezbędnym składnikiem wielu współczesnych technologii - od samochodów hybrydowych po turbiny wiatrowe i laptopy. Są też wykorzystywane w telefonach komórkowych, systemach rakietowych, turbinach i sprzęcie elektronicznym.
Mimo, iż Australia i Stany Zjednoczone zwiększyły w ostatnim czasie ich produkcję, 80-proc. udział w globalnym wydobyciu metali ziem rzadkich wciąż mają Chiny. Brak kontroli nad zasobami tych surowców stanowi dla USA strategiczną słabość. Dlatego, zdaniem ekspertów, oferta prezydenta Ukrainy może zainteresować Waszyngton. Reklama
USA mają chrapkę na ukraińskie metale ziem rzadkich. Ale czy mogą liczyć na szybki zysk?
"Waszyngton i Kijów wydają się zbliżać do umowy w sprawie metali ziem rzadkich, w ramach której ukraińskie zasoby mineralne zostałyby udostępnione w zamian za dalszą pomoc USA" - informuje agencja Reutera. Branżowi eksperci ostrzegają jednak, iż na drodze do realizacji planu stoją ogromne przeszkody. Argumentują, iż doprowadzenie do wydobycia tych surowców może potrwać lata i będzie wymagać znacznych inwestycji.
Około połowy ukraińskich złóż metali ziem rzadkich znajduje się na terenach kontrolowanych i okupowanych przez Rosję. W dodatku nie są one eksploatowane. Zdaniem ekonomistów, w Ukrainie nie funkcjonuje ani jedna kopalnia metali ziem rzadkich. Portal US Geological Survey - służby geologicznej Stanów Zjednoczonych - podał, iż w kraju nie produkowano tych metali przez ostatnie dekady.
Ukraina dysponuje wysoko wykwalifikowaną i stosunkowo niedrogą siłą roboczą oraz rozwiniętą infrastrukturą, ale inwestorzy wskazują na szereg przeszkód, między innymi nieefektywny i skomplikowany proces załatwiania formalności oraz trudny dostęp do danych geologicznych.
Realizacja podobnych projektów trwałaby lata i wymagałaby zainwestowania z góry znacznych środków - uważają eksperci.
"Trump może mieć lepsze relacje z Putinem, ale nie da się zbudować kopalni od zera i wydobywać surowców w ciągu trzech czy czterech lat" - zaznaczyła ekspertka Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie Gracelin Baskaran. "To przedsięwzięcie na dekady" - powiedziała, dodając, iż uruchomienie kopalni trwa przeciętnie 15 lat.
Poza tym wydobycie surowców stanowi tylko część problemu. Trzeba jeszcze zbudować łańcuch dostaw, co także wymaga inwestycji. W sytuacji, gdy trwa wojna, nie ma dużego popytu wśród prywatnych przedsiębiorców, by pracować na Ukrainie - zaznaczyła Baskaran
Ukraina ma niemal wszystko
Ukraina - według tamtejszego Instytutu Geologii - posiada złoża takich metali ziem rzadkich, jak lantan i cer, wykorzystywanych w telewizorach i oświetleniu. Posiada również neodyn używany w turbinach wiatrowych i akumulatorach samochodów elektrycznych, a także erb i itr, używane w energetyce nuklearnej i w laserach. Według UE, Ukraina ma też złoża skandu. W sumie posiada 22 z 34 minerałów określanych przez Unię Europejską jako krytyczne.
Są wśród nich również surowce wykorzystywane w budownictwie, metale szlachetne i nieżelazne. Szczegółowe dane są utajnione. Prezydent Zełenski zapewnił, iż jego kraj ma największe w Europie złoża tytanu i uranu. Zgodnie z danych Światowego Forum Ekonomicznego wynika, iż Ukraina mogłaby zostać kluczowym dostawcą litu, berylu, manganu, galu, cyrkonu, grafitu, apatytu, fluorytu i niklu.
Kijów oszacował całkowity potencjał inwestycyjny sektora na 12-15 mld dolarów do 2033 r. Przed miesiącem rząd poinformował, iż pracuje nad umową z zachodnimi sojusznikami. Na liście państw zainteresowanych eksploatacją zasobów znalazły się: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Włochy. Wspólną licencją i być może wspólną eksploatacją zostałoby objętych około 100 miejsc wydobycia.