
Gwóźdź wbity w stare panele,
poduszki dwie takie nie do pary
spadły z rumorem na podłogę.
Stoisz przy oknie, zamyślony,
wypatrując przyszłych chwil.
Zapachy niedługo się zmienią,
i trawa jakoś mniej zielona,
czasu dla nas niby więcej,
ale czegoś jednak nam brak
w betonowych ludzi śnie.
Może ściany będą zielone,
a w fotelu spokój zostanie.
Nad głową to samo niebo,
które ciepłem wabiło nas,
przez cały czas czeka, choć już inaczej