Poczucie humoru mile widziane

3 dni temu

No dobrze, ale adekwatnie jak na etapie rekrutacji zweryfikować to całe poczucie humoru? (Bo przecież gdyby tak naprawdę chodziło o spostrzegawczość, umiejętność abstrakcyjnego myślenia czy refleks, napisaliby to w ogłoszeniu, nie?). Czy kiedykolwiek w dziejach zatrudnienia którykolwiek rekruter – zamiast zadać pytanie, gdzie kandydat widzi się za pięć lat – zapytał o ulubiony dowcip? – pisze Karolina Norkiewicz w najnowszym felietonie.

Z zawodu jestem komiczką. Dlatego kiedy występuję na scenie, wszyscy (zupełnie zasadnie) spodziewają się, iż będę śmieszna: moi koledzy i koleżanki z zespołu, szefowie, a głównie widzowie Klubu Komediowego. Względem ludzi parających się komedią – aktorów, stand-uperów, scenarzystów, kabareciarzy czy satyryków – wymóg bycia zabawnym rozumie się sam przez się. Nie oczekuje się przecież od przedszkolanki, iż będzie sypać żartami: „Nie do końca wiem, gdzie teraz znajduje się pani dziecko, ale znam świetny kawał na ten temat…”.

Mimo to w wielu ogłoszeniach o pracę (niezwiązanych stricte z komedią) widnieje kryterium „poczucie humoru”, tuż obok znajomości języka angielskiego i umiejętności obsługi pakietu Microsoft Office.

Jeszcze gdy dotyczy to stanowisk w branży handlowej, marketingowej czy kreatywnej, jestem w stanie to zrozumieć. Chociaż… na co takiemu konsultantowi telefonicznemu poczucie humoru? Tak serio. „Nie uwierzy pani, jaka śmieszna sytuacja. Jeden z usługodawców, z usług których pani korzysta, odsprzedał nam swoją bazę danych. Zupełnie bez sensu, prędzej czy później i tak by wyciekła! Hahaha… Czy chciałaby pani zamówić bezpłatną kalkulację instalacji fotowoltaicznej?”. Albo taki doradca ds. nieruchomości: „Z obecnymi zarobkami nie stać pani na mieszkanie w stolicy. Na szczęście ma pani bogate wnętrze!”. Rzeczywiście, jest śmiesznie. Tak śmiesznie, iż śmiejemy się oboje. Do łez.

Zobacz też
Time For a Break – twarz neutralna, wyraża brak emocji

No dobrze, ale adekwatnie jak na etapie rekrutacji zweryfikować to całe poczucie humoru?

(Bo przecież gdyby tak naprawdę chodziło o spostrzegawczość, umiejętność abstrakcyjnego myślenia czy refleks, napisaliby to w ogłoszeniu, nie?). Czy kiedykolwiek w dziejach zatrudnienia którykolwiek rekruter – zamiast zadać pytanie, gdzie kandydat widzi się za pięć lat – zapytał o ulubiony dowcip? Albo sam opowiedział swój popisowy kawał, a reakcja aplikanta (lub jej brak) przesądziła o zatrudnieniu? A jeżeli ubiegający się o pracę zaśmiałby się, ale w nieodpowiednim momencie rozmowy kwalifikacyjnej, co wtedy? „Naprawdę? Żart o śledziu pana nie rozbawił, ale widełki wynagrodzenia już tak? Dziękujemy. Odezwiemy się do pana”.

Załóżmy jednak, iż się udało. Dostaliśmy tę posadę. Skoro humor był wspomniany w opisie stanowiska – dalej jesteśmy z niego rozliczani? W jaki sposób wykazać w pracy, iż się to całe poczucie humoru ma? Robić figlarne excele? Frymuśne zestawienia sprzedaży? A jeżeli moja prezka okaże się niewystarczająco dowcipna, to pojadą mi po pensji?

W Klubie Komediowym często gramy spektakle dla firm. W briefie – będącym takim insightem branżowym dla komików, pigułką wiedzy nieoczywistej na temat praktyk, powiedzonek i anegdotek z życia biurowego – często dostajemy również wskazówki „z czego nie żartujemy”. Ten punkt jest bardzo zbieżny z wynikami niniejszego raportu. W pracy unikamy śmieszkowania z religii, preferencji seksualnych, z mniejszości, z polityki – tematów powszechnie przyjętych za drażliwe.

I tu wracam do naszych biednych pracowników korporacyjnych, od których wymaga się poczucia humoru. Jak ich znawigować, by bez szwanku przeszli przez komediowe pole minowe usiane niepoprawnymi tekstami i grubiańskimi skojarzeniami?

Jakimś rozwiązaniem może być sporządzenie alternatywnej listy – obejmującej tematy, z których śmiać się można: z konkurencji, z polskiego prawa podatkowego, z wykładziny w openspejsie, albo najlepiej – z pogody (wszak nie ma bezpieczniejszego tematu niż pogoda).

Zobacz też
Time For a Break Za starzy na „slay”, za młodzi na „bywaj” (o komunikacji międzypokoleniowej)

Lista taka byłaby zatwierdzana przez samego CEO i dołączona jako aneks do kultury i wartości firmy. Specjalna jednostka ds. humoru (Humour Resources) monitorowałaby zachowania nieśmieszne albo śmieszne, ale niezgodne ze specyfikacją, i umieszczała stosowne adnotacje w aktach osobowych pracowników. Podstawą powodzenia takiego systemu jest jednak zapewnienie zespołowi wentylu bezpieczeństwa. I tu proponuję FUNNY FRIDAYS! Piątek jeszcze nigdy nie był tak casualowy! Czas rozpiąć kołnierzyki, rozchełstać koszule i uwolnić tłumiony na co dzień instynkt humoru. Hydepark! Karnawał! Dyspensa! Tego dnia nie ma złych żartów – są tylko te, których nie odważycie się wypowiedzieć!

Lepiej dni dożyć nad kserem, niż być w księgowości zerem!

Ulubione hobby statystycznego Polaka w wieku produkcyjnym to…? – Drugi etat!

Jaka jest najtańsza forma integracji podwładnego z przełożonym? – Mobbing.

Na górze róże,

Na dole NIP.

Dziś u prezesa

Z kontrolą jest PIP.

Oj, oj, stop zabawa! Są jednak pewne granice… Powiem tak: Be careful what you wish for. Zęby wyszczerzone w uśmiechu mogą niespodziewanie kąsnąć.

Koniec końców, z oceną poczucia humoru u pracowników jest jak z opinią nt. cukru w deserze. Skoro dobry tort to „taki nie za słodki”, to dobry pracownik to taki nie za śmieszny.

fot. Nie mów do mnie ASAP! / rocketjobs.pl & justjoin.it x rysunek: Olek Rajewski

Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy – www.niemowdomnieasap.pl

Z poradnika „Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy” dowiesz się między innymi:

  • stosowanie jakich metod może poprawić komunikację z naszym zespołem.
  • jakie słowa irytują nas w pracy,
  • czym jest komunikacja empatyczna,
  • co sądzimy o używaniu feminatywów w środowisku zawodowym,
  • jakie trudności generuje próba porozumienia się różnych pokoleń,
  • z czego nie chcemy żartować w pracy,
  • stosowanie jakich metod może poprawić komunikację z naszym zespołem.
Idź do oryginalnego materiału