Jakiś czas temu szwedzka influencerka Vilma Larson ogłosiła swoim obserwatorom, iż rezygnuje z kariery i zamierza skoncentrować się na osobistym szczęściu. O jej decyzji zrobiło się głośno w mediach na całym świecie. - Teraz moje życie jest prostsze, już nie muszę się martwić. Poza tym nie jestem aż tak bardzo zestresowana. Co miesiąc mój partner mi pensję z pieniędzy, które sam zarobi. jeżeli potrzebuję czegoś więcej, to po prostu go o to proszę - komentowała Vilma w rozmowie z BBC.
REKLAMA
Zobacz wideo ADHD u dorosłych. Psycholog wymienia objawy:
"Soft girl", czyli przeciwieństwo "girl boss"
Okazuje się, iż w Szwecji coraz więcej kobiet podejmuje taką decyzję. Zjawisko to otrzymało choćby nazwę "soft girls" ("miękkie dziewczyny"). Opisuje ono kobiety, które stawiają na swój dobrostan. Zależy im na zdrowym stylu życia, rozwijają się, dbają o dom i o swojego mężczyznę, który je utrzymuje. To przeciwieństwo "girl boss", dla której kariera zawodowa jest najważniejsza.
Nie należy jednak mylić "soft girl" z "tradwife". Te drugie całkowicie poświęcają się rodzinie. Z kolei te pierwsze chcą się rozwijać i doceniają wygodę bycia w związku. I co istotne, założenie rodziny wcale nie jest ich priorytetem. A co na temat zjawiska "soft girls" myślą Polki? Kilka kobiet podzieliło się z nami swoimi przemyśleniami i doświadczeniami.
Nie wie, czy po urlopie macierzyńskim wróci do pracy
Ula ma 32 lata i w tej chwili jest na urlopie macierzyńskim. Nie wie jednak, czy w przyszłości wróci do pracy. - Trzy lata temu przeszłam ciężką depresję, a choroba ta niestety lubi wracać. Obawiam się, iż nie będę w stanie pogodzić pracy zawodowej z wychowaniem dziecka. To może być trudne - mówi. - Mój partner już zadeklarował, iż to nie będzie dla niego problem. Wie, iż moja praca jest bardzo stresująca i iż może doprowadzić do nawrotu choroby. Chce więc, bym zadbała o swoje zdrowie psychiczne. Skoro nas na to stać, to nie widzę problemu. Poza tym nie będziemy wydawać pieniędzy na opiekę nad dzieckiem - opowiada nasza rozmówczyni.
Podobne podejście do tej kwestii ma 26-letnia Marianna. Gdy miała 19 lat, po raz pierwszy została mamą. Rok temu na świat przyszła jej druga córeczka. Nigdy nie pracowała zawodowo i na razie o tym nie myśli. - Pewnie bliżej mi do "tradwife" niż do "soft girl", bo mam rodzinę. Mój mąż cieszy się, iż nigdy nie chciałam pracować zawodowo. Mówi, iż to dobrze, iż domem i dziećmi zajmuje się zaufana osoba, a nie ktoś z zewnątrz - opowiada nasza rozmówczyni.
I jak dodaje, jej zdaniem to dobrze, iż w tej chwili media społecznościowe promują różne modele życia. - Zauważyłam, iż mój model życia mało kogo oburza lub dziwi. A jeszcze kilka lat temu takie wybory kobiet były głośno krytykowane. Jednym nie podobało się to, iż ktoś ma dzieci i nie pracuje, innym, iż jakaś pani robi karierę zawodową i nie założyła rodziny. Mam wrażenie, iż teraz przez te różne trendy i specjalne nazwy dla zjawisk, ludzie stają się bardziej tolerancyjni - mówi Marianna.
Marysia ma 26 lat i dwójkę dzieci. Nigdy nie pracowała zawodowo Arnarna//shutterstock
Trzeba być przygotowanym na różne scenariusze
Julia ma 30 lat i często jest porównywana do swojej kuzynki. - Jesteśmy równolatkami, ale w oczach rodziny ona sobie poradziła, a ja nie. To dlatego, iż ma już trójkę dzieci i męża. Co ciekawe, jej nigdy nikt nie wytknął, iż nie ma matury. Ja natomiast regularnie jestem dopytywana o ślub i dziecko. Moja kariera i udany związek nie mają zupełnie znaczenia - zdradza.
Nasza rozmówczyni nie chciałaby być ani "soft girl", ani "tradwife". - Nie mam nic przeciwko rodzinie, sama chcę ją w najbliższych latach założyć. Nie uważam jednak, by całkowita rezygnacja z pracy była bezpieczną opcją dla kobiet. Uważam, iż znacznie lepiej jest poszukać profesji i miejsca, które nie niszczą nas psychicznie, niż być utrzymanką męża czy partnera. Nigdy nie wiemy, co przyniesie przyszłość. Zawsze więc warto mieć swoje własne pieniądze i być przygotowanym na to różne scenariusze - mówi Julia.
Przeczytaj także: Płaczą przed lustrem, depilując twarz. Kobiety z hirsutyzmem wyznają, jak wygląda ich codzienność
"Nie mamy pewności, iż relacja będzie trwała wiecznie"
Z kolei 38-letnia Kasia, której kiedyś rozważała rezygnację z pracy, ma w tej chwili do tego tematu zupełnie inne podejście. - Kiedyś wydawało mi się, iż to dobry model życia dla mnie. Jako urzędniczka nigdy nie zarabiałam wiele, poza tym męczyły mnie długie dojazdy do pracy. Natomiast mój mąż miał kilkukrotnie wyższą pensję. Mógłby więc nas utrzymywać - opowiada.
Z biegiem lat jej podejście do tej kwestii jednak się zmieniło. Przyczyniły się do tego między innymi doświadczenia jej kuzyna. - On zarabiał swego czasu bardzo dobrze, a jego żona nigdy nie pracowała. Jednak kilka lat temu okazało się, iż Bartek ma problem z narkotykami. Nie tylko stracił pracę, ale także miał ogromne długi. Ich małżeństwo ostatecznie się rozpadło. Agnieszka, w wieku 40 lat, nie miała żadnego doświadczenia zawodowego. Z tego, co wiem, tuż po rozstaniu zamieszkała z rodzicami, którzy udzielili jej wsparcia. Nie wiem jednak, czy zaczęła jakąś pracę, bo straciłyśmy kontakt - wspomina.
Kasia pamięta, iż w tamtym momencie było żal jej byłej żony kuzyna. - Jej sytuacja wydawała mi się bardzo trudna, bo mało kto zaczyna karierę zawodową w wieku czterdziestu lat. Dlatego też w tej chwili uważam, iż decydując się na taki układ w związku, trzeba być naprawdę ogromną optymistką. Znam tyle małżeństw, które się rozpadły po kilkunastu czy choćby kilkudziesięciu latach. Nikt z nas nigdy nie ma pewności, iż relacja będzie trwała wiecznie - podsumowuje.